piątek, 27 lipca 2012

Zima (RukixUruha) 2/2

No kochani, 2 część "Zimy" (która w ogóle mi nie wyszła;_;). Jeśli ktoś nie przeczytał części pierwszej to radzę do niej wrócić xD. Pisanie idzie mozolnie, ale jednak do przodu :3
Ostatnia notka w lipcu, jeszcze tylko miesiąc wakacji ;_;
O! I jeszcze jedno, jakby ktoś miał jakieś obiekcje do mojego zdjęcia "na profilu" to to jestem ja xD.

~~~

Nie ma go! Nigdzie go nie ma! Mimo, że to była najwspanialsza noc mojego życia czuję się jak dziwka, zabaweczka na jeden raz. Nawet karteczki nie napisał. Łzy z moich oczu wypływają cholernie szybko. Biegnę pod prysznic i stojąc w bieliźnie odkręcam zimną wodę.
Uruha! Dlaczego?! Mam nadzieję, że zabawa moim kosztem ci się podobała!
***
Dobrze,  że mamy tydzień wolnego po koncercie, bo chwilowo wyglądam jak chomik. Oczy czerwone i spuchnięte od płaczu. Nie mam nawet siły żeby coś zjeść, a tyłek nadal mnie boli przypominając o wspólnej nocy. Zasypiając na kanapie mam przed oczyma jego twarz wykrzywioną orgazmem. 

***

Budzi mnie dobijanie do drzwi, nie chcę mi się wstawać, ale mimo wszystko to robię. Przecież nikt nie obiecywał, że życie jest zawsze piękne i kolorowe. Otwieram drzwi i wtedy wręcz zalewa mnie potok słów.
-Taka-chan, słuchaj ja Cię bardzo przepraszam, że cię wczoraj zostawiłem, ale moja siostra jest chora i musiałem załatwić antybiotyki. Jeździłem jak debil po całym Tokyo, ale dostałem je dopiero w szpitalu. A później ona nie chciała mnie wypuścić i musiałem zostać na noc, więc nie miałem nawet jak zadzwonić, bo musiałem spać z nią w jednym łóżku. Ja naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło. - patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem, a ja po prostu nie umiem mu nie wybaczyć. Staję na palcach, chwytam jego twarz i całuję w usta.
-Wejdź, ja muszę wziąć prysznic.

***

Szukam jakichś ciuchów na zmianę, a po chwili stoję rozkoszując się ciepłem spadających kropli na moje ciało.
~Czyli mnie nie zostawił. - uśmiecham się radośnie.
Czuję powiew zimnego powietrza na plecach.  Wzdrygam się i odwracam. A tam nagi Takashima jak gdyby nigdy nic.
-Mogę się dołączyć? - pyta tonem ociekającym seksem. Kiwam jedynie głową. Czemu przy nim zawsze zapominam języka w gębie? 
Bierze żel i namydla moje ciało, masując je okrężnymi ruchami. Kiedy schodzi na pośladki wciągam gwałtownie powietrze. Jego palec jeździ wokół mojej dziurki wywołując przyjemne dreszcze. Odwracam się i teraz ja myję jego, badając delikatną skórę opuszkami palców. Na koniec ugniatam jeszcze jego jędrne pośladki i wychodzę z kabiny. 
Oplatam się w pasie śnieżnobiałym ręcznikiem, a jemu rzucam drugi. Idę sobie wolnym krokiem do sypialni pozwalając mu się napatrzeć jak kręcę biodrami. Po chwili moje ciało zostaje przyszpilone do łóżka, a erekcje stykają się co wywołuje dwa zadowolone pomruki. 
Jego język zaczyna kreślić ósemki na mojej szyi. Odchylam ją żeby miał lepszy dostęp, jednak po chwili zaczynam się irytować własną uległością. Spycham go z siebie, siadam okrakiem na jego udach i delikatnie drapię jego klatkę piersiową. Mój język przerywa pocałunek, który zainicjował i zjeżdża na jego szyję. Zagryzam delikatnie skórę robiąc czerwone ślady, żeby zaraz "przepraszająco" go po nich polizać. Schodzę z pieszczotami na klatkę piersiową, która notabene unosi się w szybszym tempie. Uśmiecham się wrednie i gryzę go w sutka co wywołuje u niego słodkie stęknięcie. Zjeżdżam na podbrzusze, wodzę po nim nosem. Jego zapach obezwładnia, pachnie tak mmm... pociągająco? Męsko? Tak, to dobre określenia. 
Z każdym moim chuchnięciem jego ciało delikatnie się wygina. W końcu ściągam z niego ręcznik i liżę wzdłuż trzon jego penisa. Chwyta moją głowę i nadaje tempo. Jednak nadal uważa żebym się nie zakrztusił. Czuję skurcze jego ciała i to, że chce odciągnąć mnie od jego męskości, ale ja mu nie pozwalam, chcę poczuć jego smak. Sperma jest słono-gorzka, szczerze powiedziawszy myślałem, że będzie gorsza. Połykam wszystko i kładę się koło niego.
-Jesteś wspaniały. - mruczy mi do ucha. Stymuluję ręką jego członek, który na powrót robi się twardy. Chcę poczuć go w sobie. Po prostu muszę, bo zwariuję! Jego palce, które zagłębiają się we mnie są mokre od śliny. Wypinam się do tego dotyku i zaczynam poruszać biodrami jęcząc. Po chwili wchodzi we mnie, nadal czuję ból, który wywołuje łzy.
Daje mi czas na przezwyczajenie się, a kiedy pierwszy raz ruszam biodrami żeby sprawdzić czy już nie boli, trafia w prostatę. Zaczynam dygotać z rozkoszy, a kiedy dochodzę ciągnę go za sobą do tej rozkoszy. Kładziemy się obok siebie spoceni, rozczochrani i czerwoni na twarzy. Czuję jak jego sperma wylewa mi się z tyłka, jednak nie przeszkadza mi to. Wtulam się w niego i zasypiam
***
Budzi mnie łaskotanie po poliku, powoli otwieram oczy i widzę czuprynę Uruhy. Uśmiecham się pod nosem, wstaję, szukam bokserek i robię mu śniadanie do łóżka. 
-Kochanie, wstawaj! - nie działa. Krzyczę mu nad uchem na co on tylko przekręca się na drugi bok. Odstawiam tacę i zaczynam skakać po łóżku.
-Jeszcze 5 minut, mamo. - O nie! Od kiedy przepraszam bardzo wyglądam jak kobieta?! Ja mu pokażę, że nie jestem jego mamą.
Nurkuję pod kołdrą i przejeżdżam językiem po jego męskości, dłonią masując jądra. Czuję w ustach, że zaczyna reagować. 
-Taka...nori...uhm! - krzyczy gdy dochodzi. Po chwili zagląda pod kołdrę. Wysuwam się z pod kołdry, biorę tacę do rąk.
-Śniadanie. - mówię patrząc jak się przeciąga.
-Ja chcę więcej takich pobudek! - uśmiecha się, całuje w usta i zaczyna chrupać tosty popijając kawą.

***

Nawet nie wiem kiedy ten tydzień wolnego zleciał. Z Kouyou czas zapieprza ile sił... hm... we wskazówkach? Ym, zresztą nieważne. Postanowiliśmy się jeszcze nie ujawniać, mimo że to przyjaciele to nie wiemy jak na nas zareagują. I chyba chwilowo wolimy nie wiedzieć.
***
-Kouyou, wpadasz do mnie? - pytam po próbie. Posyła mi tajemniczy uśmiech. Przysuwa się do mnie bardziej i na ucho szepcze.
-Ty do mnie. Mam niespodziankę. - na jego słowa moje serce przyśpiesza swoją pracę, a na ramionach wyskakuję gęsia skórka. 
***
 
 Jedziemy do jego mieszkania. Przez całą drogę muska moje udo.

***

Wchodzimy do jego domu, prowadzi mnie do salonu, gdzie na środku rozłożony jest czerwony puchaty dywan. Dookoła niego są porozsypywane płatki róż, a obok na stoliku stoi schłodzony szampan. Nie umiem wymówić słowa, jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego...
Rzucam mu się na szyję i obcałowuję jego twarz w podzięce, a on mruczy z zadowoleniem. Bierze moją rękę i kładzie ją sobie na tyłku.
-Co ty na małą zamianę ról? - że niby ja mam być na górze?! Staram się dojrzeć na jego twarzy oznak kpiny, ale nic takiego nie ma miejsca. Kiwam głową na tak. Popycham go delikatnie na dywan - siada sobie grzecznie, a ja otwieram gazowany napój. Wypijamy po kieliszku, kręci mi się w głowie, bo nie mogę przyswoić do wiadomości, że wezmę w posiadanie mężczyznę siedzącego na przeciwko mnie. Mężczyznę mojego życia. 
Odkładam kieliszki na stolik i zmuszam go do położenia się. Siadam na jego udach - to chyba będzie moje ulubione miejsce do siedzenia - już zawsze. Badam jego usta, kiedy przejeżdżam po podniebieniu zaczyna mruczeć jak rasowy kociak. Następnie przejeżdżam językiem po jego prawym uchu, zasysam małżowinę. Zjeżdżam na szyję gdzie zostawiam 3 małe czerwone punkciki. Niech wszyscy wiedzą, że Uru jest mój. 
Z ogromnym skupieniem uczę się jego ciała na pamięć. Chcę pamiętać każde wgłębienie, każdą przerwę między jego żebrami, miękkość jego skóry i jego słodkie westchnienia oraz jęki kiedy jest mu dobrze. 
Chcę żeby było tak zawsze. 
Moje usta w końcu pochłaniają jego męskość z której powoli sączy się bezbarwny płyn. Wystarczy parę ruchów głową żeby doszedł. Jestem zadowolony, że moje pieszczoty tak na niego działają. Odwraca się i wypina. Znajduję wiśniowy lubrykant i rozciągam go z delikatnością, w której jest duża doza czułości.
Chcę żeby było tak zawsze. 
Wchodzę w niego, a ciasnota, która mnie otacza sprawia, że nie chcę nigdy stamtąd się wysunąć. Ruszamy biodrami w tym samym rytmie, za którymś pchnięciem z kolei odnajduję jego prostatę. Błaga mnie wtedy o jeszcze. Za trzecim uderzeniem dochodzi oddychając spazmatycznie. Kiedy jego mięśnie się na mnie zaciskają ja też nie mogę się powstrzymać. Kończę w jego wnętrzu z głośnym westchnieniem.
Chcę żeby było tak zawsze. 
 Wysuwam się z jego wnętrza i tulę go do siebie jak najcenniejszy dla mnie skarb. 
 Kiedy już się uspokajamy włącza jakiś film - komedia romantyczna. 
W połowie zasypia, a ja okrywam nas kocem.
Chcę żeby było tak zawsze. 
Kocham cię, Uru.

~~~

Tak, wiem psuję wam psychikę robiąc z Rukiego seme >D

3 komentarze:

  1. A co za różnica kto jest seme. :D I tak uocze było.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...Moja samoocena jebnęła właśnie o ziemie (zresztą jak zwykle jak czytam Twoje opowiadania ._.), ale tym razem mocniej... Fuck, styl Ci się poprawił! (znaczy się, nie to, że wcześniej był zły) Opisy bardziej szczegółowe, seksem bardziej się jaram i jeszcze to coś co było w obu częściach Zimy. KMNFJFHJKFDJKFH ♥

    Ps. Oddaj nogi >.<

    OdpowiedzUsuń