piątek, 27 lipca 2012

Zima (RukixUruha) 2/2

No kochani, 2 część "Zimy" (która w ogóle mi nie wyszła;_;). Jeśli ktoś nie przeczytał części pierwszej to radzę do niej wrócić xD. Pisanie idzie mozolnie, ale jednak do przodu :3
Ostatnia notka w lipcu, jeszcze tylko miesiąc wakacji ;_;
O! I jeszcze jedno, jakby ktoś miał jakieś obiekcje do mojego zdjęcia "na profilu" to to jestem ja xD.

~~~

Nie ma go! Nigdzie go nie ma! Mimo, że to była najwspanialsza noc mojego życia czuję się jak dziwka, zabaweczka na jeden raz. Nawet karteczki nie napisał. Łzy z moich oczu wypływają cholernie szybko. Biegnę pod prysznic i stojąc w bieliźnie odkręcam zimną wodę.
Uruha! Dlaczego?! Mam nadzieję, że zabawa moim kosztem ci się podobała!
***
Dobrze,  że mamy tydzień wolnego po koncercie, bo chwilowo wyglądam jak chomik. Oczy czerwone i spuchnięte od płaczu. Nie mam nawet siły żeby coś zjeść, a tyłek nadal mnie boli przypominając o wspólnej nocy. Zasypiając na kanapie mam przed oczyma jego twarz wykrzywioną orgazmem. 

***

Budzi mnie dobijanie do drzwi, nie chcę mi się wstawać, ale mimo wszystko to robię. Przecież nikt nie obiecywał, że życie jest zawsze piękne i kolorowe. Otwieram drzwi i wtedy wręcz zalewa mnie potok słów.
-Taka-chan, słuchaj ja Cię bardzo przepraszam, że cię wczoraj zostawiłem, ale moja siostra jest chora i musiałem załatwić antybiotyki. Jeździłem jak debil po całym Tokyo, ale dostałem je dopiero w szpitalu. A później ona nie chciała mnie wypuścić i musiałem zostać na noc, więc nie miałem nawet jak zadzwonić, bo musiałem spać z nią w jednym łóżku. Ja naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło. - patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem, a ja po prostu nie umiem mu nie wybaczyć. Staję na palcach, chwytam jego twarz i całuję w usta.
-Wejdź, ja muszę wziąć prysznic.

***

Szukam jakichś ciuchów na zmianę, a po chwili stoję rozkoszując się ciepłem spadających kropli na moje ciało.
~Czyli mnie nie zostawił. - uśmiecham się radośnie.
Czuję powiew zimnego powietrza na plecach.  Wzdrygam się i odwracam. A tam nagi Takashima jak gdyby nigdy nic.
-Mogę się dołączyć? - pyta tonem ociekającym seksem. Kiwam jedynie głową. Czemu przy nim zawsze zapominam języka w gębie? 
Bierze żel i namydla moje ciało, masując je okrężnymi ruchami. Kiedy schodzi na pośladki wciągam gwałtownie powietrze. Jego palec jeździ wokół mojej dziurki wywołując przyjemne dreszcze. Odwracam się i teraz ja myję jego, badając delikatną skórę opuszkami palców. Na koniec ugniatam jeszcze jego jędrne pośladki i wychodzę z kabiny. 
Oplatam się w pasie śnieżnobiałym ręcznikiem, a jemu rzucam drugi. Idę sobie wolnym krokiem do sypialni pozwalając mu się napatrzeć jak kręcę biodrami. Po chwili moje ciało zostaje przyszpilone do łóżka, a erekcje stykają się co wywołuje dwa zadowolone pomruki. 
Jego język zaczyna kreślić ósemki na mojej szyi. Odchylam ją żeby miał lepszy dostęp, jednak po chwili zaczynam się irytować własną uległością. Spycham go z siebie, siadam okrakiem na jego udach i delikatnie drapię jego klatkę piersiową. Mój język przerywa pocałunek, który zainicjował i zjeżdża na jego szyję. Zagryzam delikatnie skórę robiąc czerwone ślady, żeby zaraz "przepraszająco" go po nich polizać. Schodzę z pieszczotami na klatkę piersiową, która notabene unosi się w szybszym tempie. Uśmiecham się wrednie i gryzę go w sutka co wywołuje u niego słodkie stęknięcie. Zjeżdżam na podbrzusze, wodzę po nim nosem. Jego zapach obezwładnia, pachnie tak mmm... pociągająco? Męsko? Tak, to dobre określenia. 
Z każdym moim chuchnięciem jego ciało delikatnie się wygina. W końcu ściągam z niego ręcznik i liżę wzdłuż trzon jego penisa. Chwyta moją głowę i nadaje tempo. Jednak nadal uważa żebym się nie zakrztusił. Czuję skurcze jego ciała i to, że chce odciągnąć mnie od jego męskości, ale ja mu nie pozwalam, chcę poczuć jego smak. Sperma jest słono-gorzka, szczerze powiedziawszy myślałem, że będzie gorsza. Połykam wszystko i kładę się koło niego.
-Jesteś wspaniały. - mruczy mi do ucha. Stymuluję ręką jego członek, który na powrót robi się twardy. Chcę poczuć go w sobie. Po prostu muszę, bo zwariuję! Jego palce, które zagłębiają się we mnie są mokre od śliny. Wypinam się do tego dotyku i zaczynam poruszać biodrami jęcząc. Po chwili wchodzi we mnie, nadal czuję ból, który wywołuje łzy.
Daje mi czas na przezwyczajenie się, a kiedy pierwszy raz ruszam biodrami żeby sprawdzić czy już nie boli, trafia w prostatę. Zaczynam dygotać z rozkoszy, a kiedy dochodzę ciągnę go za sobą do tej rozkoszy. Kładziemy się obok siebie spoceni, rozczochrani i czerwoni na twarzy. Czuję jak jego sperma wylewa mi się z tyłka, jednak nie przeszkadza mi to. Wtulam się w niego i zasypiam
***
Budzi mnie łaskotanie po poliku, powoli otwieram oczy i widzę czuprynę Uruhy. Uśmiecham się pod nosem, wstaję, szukam bokserek i robię mu śniadanie do łóżka. 
-Kochanie, wstawaj! - nie działa. Krzyczę mu nad uchem na co on tylko przekręca się na drugi bok. Odstawiam tacę i zaczynam skakać po łóżku.
-Jeszcze 5 minut, mamo. - O nie! Od kiedy przepraszam bardzo wyglądam jak kobieta?! Ja mu pokażę, że nie jestem jego mamą.
Nurkuję pod kołdrą i przejeżdżam językiem po jego męskości, dłonią masując jądra. Czuję w ustach, że zaczyna reagować. 
-Taka...nori...uhm! - krzyczy gdy dochodzi. Po chwili zagląda pod kołdrę. Wysuwam się z pod kołdry, biorę tacę do rąk.
-Śniadanie. - mówię patrząc jak się przeciąga.
-Ja chcę więcej takich pobudek! - uśmiecha się, całuje w usta i zaczyna chrupać tosty popijając kawą.

***

Nawet nie wiem kiedy ten tydzień wolnego zleciał. Z Kouyou czas zapieprza ile sił... hm... we wskazówkach? Ym, zresztą nieważne. Postanowiliśmy się jeszcze nie ujawniać, mimo że to przyjaciele to nie wiemy jak na nas zareagują. I chyba chwilowo wolimy nie wiedzieć.
***
-Kouyou, wpadasz do mnie? - pytam po próbie. Posyła mi tajemniczy uśmiech. Przysuwa się do mnie bardziej i na ucho szepcze.
-Ty do mnie. Mam niespodziankę. - na jego słowa moje serce przyśpiesza swoją pracę, a na ramionach wyskakuję gęsia skórka. 
***
 
 Jedziemy do jego mieszkania. Przez całą drogę muska moje udo.

***

Wchodzimy do jego domu, prowadzi mnie do salonu, gdzie na środku rozłożony jest czerwony puchaty dywan. Dookoła niego są porozsypywane płatki róż, a obok na stoliku stoi schłodzony szampan. Nie umiem wymówić słowa, jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego...
Rzucam mu się na szyję i obcałowuję jego twarz w podzięce, a on mruczy z zadowoleniem. Bierze moją rękę i kładzie ją sobie na tyłku.
-Co ty na małą zamianę ról? - że niby ja mam być na górze?! Staram się dojrzeć na jego twarzy oznak kpiny, ale nic takiego nie ma miejsca. Kiwam głową na tak. Popycham go delikatnie na dywan - siada sobie grzecznie, a ja otwieram gazowany napój. Wypijamy po kieliszku, kręci mi się w głowie, bo nie mogę przyswoić do wiadomości, że wezmę w posiadanie mężczyznę siedzącego na przeciwko mnie. Mężczyznę mojego życia. 
Odkładam kieliszki na stolik i zmuszam go do położenia się. Siadam na jego udach - to chyba będzie moje ulubione miejsce do siedzenia - już zawsze. Badam jego usta, kiedy przejeżdżam po podniebieniu zaczyna mruczeć jak rasowy kociak. Następnie przejeżdżam językiem po jego prawym uchu, zasysam małżowinę. Zjeżdżam na szyję gdzie zostawiam 3 małe czerwone punkciki. Niech wszyscy wiedzą, że Uru jest mój. 
Z ogromnym skupieniem uczę się jego ciała na pamięć. Chcę pamiętać każde wgłębienie, każdą przerwę między jego żebrami, miękkość jego skóry i jego słodkie westchnienia oraz jęki kiedy jest mu dobrze. 
Chcę żeby było tak zawsze. 
Moje usta w końcu pochłaniają jego męskość z której powoli sączy się bezbarwny płyn. Wystarczy parę ruchów głową żeby doszedł. Jestem zadowolony, że moje pieszczoty tak na niego działają. Odwraca się i wypina. Znajduję wiśniowy lubrykant i rozciągam go z delikatnością, w której jest duża doza czułości.
Chcę żeby było tak zawsze. 
Wchodzę w niego, a ciasnota, która mnie otacza sprawia, że nie chcę nigdy stamtąd się wysunąć. Ruszamy biodrami w tym samym rytmie, za którymś pchnięciem z kolei odnajduję jego prostatę. Błaga mnie wtedy o jeszcze. Za trzecim uderzeniem dochodzi oddychając spazmatycznie. Kiedy jego mięśnie się na mnie zaciskają ja też nie mogę się powstrzymać. Kończę w jego wnętrzu z głośnym westchnieniem.
Chcę żeby było tak zawsze. 
 Wysuwam się z jego wnętrza i tulę go do siebie jak najcenniejszy dla mnie skarb. 
 Kiedy już się uspokajamy włącza jakiś film - komedia romantyczna. 
W połowie zasypia, a ja okrywam nas kocem.
Chcę żeby było tak zawsze. 
Kocham cię, Uru.

~~~

Tak, wiem psuję wam psychikę robiąc z Rukiego seme >D

piątek, 20 lipca 2012

Zima (RukixUruha) 1/2

Bry moi mili :*. 
Wen jakoś powoli "budzi się do życia", po śnie letnim o.o' 
Anyway póki co jest dobrze :3 Mam zaczęte 8 opowiadań i spisane 11 pomysłów, więc trzymajcie kciuki >D.
To "coś" niżej to coś w rodzaju pamiętnika i jest to 1 część z 2! 
2 pojawi się w następnym tygodniu :D
*a co do tytułu - to kompletnie nie miałam pomysłu XD
~~~

Stoję sam pośród płatków spadających z nieba. Dziwnie się czuję... Taki samotny, wręcz "wyprany z emocji"; no przynajmniej z tych pozytywnych. 
Starsza pani karmiąca kaczki na zamarzniętym jeziorze dziwnie się na mnie patrzy. Pewnie dlatego, że stoję jak ten kołek i delektuję się otaczającym mnie zimnem.
Biała warstwa puchu rośnie w zastraszającym tempie, chyba powinienem iść do domu. 
Tak, właśnie tak, napiję się ciepłej herbaty i zjem jakieś czekoladowe ciastka na poprawę humoru. 
Wlokę się noga za nogą. Nie chcę mi się iść szybciej i tak jestem już cały przemoczony.

***

Gorąca herbata parzy mój przełyk, ale czekoladowe ciastka łagodzą ból. Rozglądam się po mieszkaniu za pilotem, znajduję go pod sofą. Kto by pomyślał, że ta "dzika bestia" czytaj Koran tam go zaciągnie? I to w dodatku nawet nie mam pojęcia jakim cudem, ale zresztą nieważne. Włączam jakiś kanał muzyczny i powoli zaciągam się papierosem. Kolejny dowód na to, że miłość niszczy człowieka, nie uważasz? 
Wyjmuję jakąś czystą kartkę i długopis, piszę piosenkę, która i tak prawdopodobnie wyląduje w koszu, bo ostatnio nic mi nie wychodzi.
Kiedy jest skończona i upewniam się, że jest taka beznadziejna, a później, że leży w koszu, wyglądam przez okno i aż głupio mi się robi, że poświęciłem na nią tyle czasu, bo jest już ciemno na dworze. 
Mój żołądek domaga się jedzenia - to aż dziwne, bo dawno nie miałem ochoty jeść. 
Idę jak w transie; biorę prysznic, jem coś, a potem rzucam się na łóżko żeby zapaść w błogą ciemność.

***

Kolejny dzień - otwieram oczy, które zostały bezlitośnie zaatakowane przez zimowe promienie słońca. Szukam na oślep ręką telefonu. Zegarek wskazuje 08:30 - pora wstawać i przyszykować się na próbę.

***

-Idziesz z nami na piwo? 
-Nie, dzięki. - uśmiecham się delikatnie po próbie do gitarzysty prowadzącego - mojej miłości. 
Ubieram się i wychodzę z dusznego pomieszczenia. Mroźne powietrze uderza mnie w twarz.

***

Wypijam kakao i rzucam się na kanapę, przymykając oczy. 
Niedługo kolejny koncert znowu będzie trzeba ubrać maskę wesołego człowieka i znosić piski fanek. 
Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

***

Budzę się zlany potem. Nie pamiętam snu, wiem tylko że był przerażający.
Znowu próba, wzdycham sobie cicho zajadając płatki z mlekiem, a później udaję się pod prysznic. Codziennie to samo. Stała szara monotonia dnia.

***

Dzisiaj udaje im się zaciągnąć mnie na piwo. 
Przegadujemy cały wieczór o bzdurach.

***

W zasadzie ten dzień nie był taki zły - myślę wpatrując się w sufit.

***

Dzień koncertu, atmosferę poddenerwowania można wyczuć wszędzie.
Malują mnie i czeszą, a ja staram się wykrzywić wargi w dość naturalnie wyglądającym uśmiechu. Jeszcze tylko rozgrzewam gardło i już biegiem na scenę. 

***

Koncert jak koncert - udany. Zbieramy gratulacje i całą ekipą jedziemy do klubu, gdzie siadamy w loże dla VIP'ów.

***

Impreza była fajna; śmiechy, tańce, napalone panienki. Szkoda, że nie wiedzą jakiej orientacji jestem naprawdę. Ciekawe jakie miałyby miny te wszystkie panny, które się do mnie wdzięczą i szukają w moich oczach aprobaty.

***

Znowu leżę i gapię się bezmyślnie w sufit, a jest tak blisko mnie.
Chciałbym go dotknąć, w jakiś sposób pokazać co do niego naprawdę czuję, ale nie mogę. Jest kompletnie pijany. Właśnie dlatego jest u mnie w mieszkaniu, a śpię z nim, bo nie pozwolił mi wyjść podając wyjaśnienie godne pięciolatka, w którym były potwory spod łóżka, wampiry oraz duchy.
Za każdym razem jak na niego patrzę, na jego włosy rozrzucone po poduszce, serce bije mi szybciej, ot ironia miłości.

***

Budzi się godzinę później i biegnie zwymiotować niestrawiony alkohol, a ja w tym czasie idę po Aspiryne. 
Kładzie się znowu blisko mnie, czuję ciepło jego ciała i delikatność skóry kiedy głaszcząc mnie po dłoni dziękuje za to, że jestem, a ja wtedy czuję się jak ktoś ważny.

***

Całą noc przeleżałem patrząc na niego. Odnoszę złudną nadzieję, że teraz będzie już dobrze, że zostanie ze mną na zawsze.
Otwiera przekrwione oczy i gdy napotyka mój wzrok posyła mi uśmiech. Mam wrażenie, że moja samokontrola zaraz zniknie i się na niego rzucę, albo z pięściami, że jest taki ślepy i nie zauważa ani mnie ani mojej miłości, albo z ustami żeby go wycałować z góry na dół. 
Nawet na kacu wygląda dla mnie jak anioł.
-Głodny? - pytam spuszczając wzrok pod jego badawczym spojrzeniem.
-Bardzo. A co dobrego jest w menu? - chichoczę. Nawet nie wiem dlaczego. Miłość zdecydowanie nie działa na mnie dobrze. 
-Mogę zrobić naleśniki jeśli chcesz. - patrzę na niego pytającym wzrokiem, a kiedy potakuje głową, wyjmuję mu z szafy jakąś koszulkę i bokserki, a później rzucam się szaleńczym biegiem (jednak na tyle cicho żeby tego nie usłyszał) do kuchni żeby zrobić mu naleśniki.

***

Dlaczego on musi tak rozkosznie wyglądać z mokrymi włosami? - zastanawiam się patrząc na Kouyou zmagającego się z naleśnikiem.
W końcu nie wytrzymuję - biorę nóż i kroję mu jedzenie w mniej więcej równe trójkąty.
-Nie jestem dzieckiem. - burczy pod nosem robiąc urażoną minę. Sam nie wiem czemu, ale mam ogromną ochotę go teraz pocałować.
-No, już przepraszam. - głaszczę go po głowie żeby zrobić mu na złość i się trochę uspokoić, bo jeszcze chwila, a się na niego rzucę.
Jego wilgotne jeszcze włosy są delikatne jak jedwab. Jestem ciekawy jak pachną kiedy zanurzy się w nich nos, ale na pewno przepięknie. 
Zirytowany wstaje z krzesła, szarpie mnie za rękę i kładzie na podłodze obok kanapy, a sam siada mi na biodrach u zaczyna łaskotać. Staram mu się wyrwać, ale niezbyt mi to wychodzi i zamiast tego zsuwa się niżej i zaczynamy się o siebie ocierać, co wywołuje u mnie erekcję i wielki rumieniec na buzi.
Kładzie się na mnie podpierając się tylko rękoma po obydwu stronach mojej głowy. Zniżając coraz bardziej głowę uśmiecha się do mnie drapieżnie. Nie mogę odwrócić wzroku od jego wygiętych warg, jest to wręcz jak błaganie, a on to błaganie spełnia. Czuję na ustach jego ciepłe, wilgotne wargi. Smakuje naleśnikami, pastą do zębów i czymś czego nigdy nie próbowałem, a z pewnością mógłbym się od tego uzależnić - smakuje samym sobą. 
Jego język prześlizguje się po mojej wardze, rozchylam usta w zapraszającym geście. Po niespełna sekundzie jego język bada moje policzki, zęby, liże podniebienie, żeby zatopić się w rozkosznym tańcu razem z moim językiem. Całujemy się namiętnie badając swoje ciała. Mimo tylu lat znajomości poznajemy się od nowa. Przejeżdżam prawą ręką po jego plecach, które nadal zdobi koszulka, aż do pośladków, które delikatnie drapię, a na których znajdują się bokserki. Moja lewa ręka masuje mu skórę głowy. Podwija moją koszulkę, podnoszę się troszkę, aby mógł ją zdjąć. Pożera moje ciało wzrokiem przez co rumienię się delikatnie i spuszczam wzrok. 
-Chcę na ciebie patrzeć, zrozumiałeś? - kiwam głową. Na więcej mnie nie stać. Jego bliskość działa na mnie oszałamiająco. - Jesteś teraz cały mój - stwierdza przejeżdżając palcami po moim prawym boku. Wydaję bliżej nieokreślony odgłos, gdy jego palce szczypią mój stwardniały sutek. Całuje mnie po twarzy schodząc na szyję, gdzie kąsa mnie delikatnie zostawiając czerwone ślady. Jego język zaczyna wyznaczać mokrą ścieżkę wokół sutków, pępka i na całym podbrzuszu przez co zaczynam się prężyć. Czuję jego dłoń na moim kroczu. Masuje je okrężnymi, wolnymi ruchami czym doprowadza mnie do coraz większej gorączki. W końcu ściska moją naprężoną już do granic możliwości erekcję, a ja jęczę mu rozpustnie w usta, które nadal znajdują się na moich wargach. Ściągam z niego koszulkę najszybciej jak tylko mogę żeby zacząć drażnić jego sutki samymi opuszkami palców. Teraz to on jęczy, a dla mnie to najpiękniejsza melodia świata. Stawiam lewą nogę zginając ją tak abym mógł kolanem drażnić jego męskość. Pozbywa się moich bokserek i ręką pieści trzon mojego penisa, aby po chwili wziąć go w usta. Wydaję z siebie zduszony okrzyk. Czuję jak jego język prześlizguje się w górę i w dół. Jedną ręką drażni moje jądra, a drugą masuje udo. Obciąga mi z wprawą, a ja jęczę coraz głośniej.
-Uru... - stękam - ja za-araz - i w tym momencie czuję jak moim ciałem targają dreszcze ekstazy. 
-Mmm, smaczny jesteś. - oblizuje perwersyjnie usta. 
Wstaje i wychodzi z salonu, a ja czuję zimno. A co jeśli uważa, że to był błąd i teraz się mną brzydzi i właśnie idzie do domu?! 
Już prawie wstaję kiedy wraca. Wygląda cholernie seksownie w samych bokserkach z erekcją i z buteleczką w ręku. Mam ochotę pieprznąć się w czoło, jak mogłem nie pomyśleć o tym, że poszedł po lubrykant? 
Z każdym jego krokiem w moją stronę czuję jak mi staje. Siada na łydkach między moimi nogami i otwiera buteleczkę. Całuje mnie w usta, a ja czuję jak jego śliski palec zagłębia się w moją dziurkę, a później drugi. Odczuwam delikatny ból, ale nie boję się przecież to ON. 
Kolejny palec, porusza nimi a ja zaczynam odczuwać przyjemność. Po chwili palce zastępuje coś większego.  Ból i dyskomfort opanowują moje ciało.
-Uru, boli. - skamlę żałośnie patrząc na niego załzawionymi oczami. 
-Cii, zaraz przestanie, tylko musisz się rozluźnić. - głaszcze mnie po głowie i całuje uspokajająco w czoło. Po chwili zaczynam poruszać biodrami pokazując mu, że może zacząć się we mnie ruszać. Nasze ruchy z każdą chwilą stają się coraz bardziej chaotyczne. Drapię go po plecach, nasze krzyki pewnie słychać w całym mieszkaniu, ale to nie ważne. W momencie kiedy trafia w prostatę, moje ciało trawi ogień, wyginam się w łuk, źrenice rozszerzają się z rozkoszy a ja dochodzę plamiąc nasze brzuchy. Po chwili czuję jak rozlewa się we mnie.
Kładzie głowę na moim obojczyku uprzednio cmokając mnie w usta.
Leżymy tak jeszcze chwilę, a później wysuwa się ze mnie, bierze na ręce i zanosi pod prysznic. 

***

Mam wrażenie, że usnę na stojąco. Po wytarciu nas ręcznikiem kładzie nasze wymęczone ciała stosunkiem do łóżka. W jego ramionach czuję się taki bezpieczny, że zasypiam od razu.

***

Budzę się w jeszcze ciepłym łóżku to znaczy, że wyszedł z niego przed chwilą. Uśmiecham się do siebie na wczorajsze wspomnienia, naciągam na siebie bokserki i idę go poszukać.

***

Nie ma go! Nigdzie go nie ma! Mimo, że to była najwspanialsza noc mojego życia czuję się jak dziwka, zabaweczka na jeden raz. Nawet karteczki nie napisał. Łzy z moich oczu wypływają cholernie szybko. Biegnę pod prysznic i stojąc w bieliźnie odkręcam zimną wodę.
Uruha! Dlaczego?! Mam nadzieję, że zabawa moim kosztem ci się podobała!

piątek, 13 lipca 2012

Pomyłka (RukixKai)

Przepraszam, że dzisiaj też krótko, jednak mam nadzieję, że się spodoba :3

 ~~~

Yutaka, jak mogłeś?
Na Akire się nie gniewam, mimo iż wcześniej byłem na niego wściekły. No, ale przecież on nie miał pojęcia o tym jakie relacje naprawdę nas łączą. Doskonale się ukrywaliśmy... Teraz tego żałuję, ale "teraz" jest już za późno.
Biorę do ręki zeszyt i długopis, przelewam na papier wszystkie uczucia jakie mną targają.
Będzie kolejna piosenka o zranionej i oszukanej miłości, fanki się ucieszą. Na tą myśl krzywię się z niesmakiem.
Patrzę przez okno - słońce właśnie zachodzi, podnoszę się z łóżka jednocześnie rzucając gdzieś długopis i zeszyt.
Staję w ostatniej plamie słońca, która zdobi mój biały dywan. Czuję ciepło ostatnich promieni, które ogrzewają moją twarz. Mimo wszystko nie mogę powstrzymać delikatnego uśmiechu.
Słyszę dźwięk otwieranego zamka. Super... Wróciłeś.
Ciekawe czy zanim tu przyszedłeś przerżnąłeś Akirę?
Otwierasz drzwi do sypialni, patrzę jak klamka pod naporem twojej ręki sunie w dół.
Mam ochotę wziąć wazon i roztrzaskać ci go na głowie.
Dziwisz się widząc moją bojową wręcz minę.
-Coś się stało, kochanie? - twój głos przyprawia mnie o mdłości.
-Jak się rżnie Akirę, co? Lepszy jest ode mnie?! Myślisz, że jestem taki ślepy jak ci się wydawało, co?! - twoje oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówek.
-O czym ty mówisz? My tylko...
-Co wy?! Co "wy" do jasnej cholery?! Zresztą daruj sobie już tłumaczenia. Spakuj swoje rzeczy i wynoś się z mojego domu! - miałem ogromną ochotę cię uderzyć, ale darowałem sobie. W sumie to sam nie wiem dlaczego. Należy ci się.
-Ale... - wyjąkałeś patrząc na mnie błagalnie. Nie dam ci się wytłumaczyć. Nie teraz.
-Nie ma żadnego "ale"! Jeżeli chodzi o próby to nadal mam zamiar na nie przychodzić. Nie zostawię swojej pasji przez kogoś takiego jak ty. A teraz pakuj się i zjeżdżaj. - nie mam pojęcia jak wypowiedziałem te słowa bez trzęsącego się głosu.
Zrobiłeś jak mówiłem, zanim zatrzasnąłem za Tobą drzwi wrzasnąłem jeszcze "Szczęścia na nowej drodze życia z Akirą!". A później osunąłem się po ścianie otulony przez wszechobecną ciemność.
Nad ranem obudziło mnie dobijanie się kogoś do MOICH drzwi. Nosz to chamstwo jest! Ja tu jestem zdradzony, zraniony i zdrętwiały, bo spałem na tej podłodze. Wyglądam jak pomieszanie chomika z... z czymś co ma fryzurę taką jak ja, czytaj: każdy włos w inną stronę.
Patrzę na zegarek - 04:56.
Zrezygnowany kręcę głową i otwieram drzwi. A tam w progu jakby nigdy nic stoi Akira!
-Czego? - pytam nieprzyjemnie.
-Ruki! - a później zasypujesz mnie gradem słów. Połowy z nich nie pamiętam, bo mój mózg dopiero się budził. Wnioskuję z nich, że Kai wcale mnie nie zdradził, tylko siedział z Tobą, bo miałeś gorączkę, a że to miłosny Samarytanin to wyszło jak wyszło.
-No, ale przecież widziałem jak zdejmuje ci koszulkę, całuje w czoło, kładzie na łóżku i mówi, że nic nie będzie bolało! - drę się na całe gardło.
-A później, co? Wybiegłeś, prawda? - kiwam głową na potwierdzenie jego domysłów. - To ja Ci powiem co się później stało. Później Tanabe przyniósł termometr i włożył pod pachę, właśnie to miało mnie nie boleć. Dostałem jeszcze kompres na czoło, leki i nową koszulkę. Niestety sam nie byłem w stanie jej założyć. To co miałeś za pocałunek w czoło, było sprawdzeniem temperatury zanim przyniósł termometr. To wszystko! Taka-chan, przecież wiesz, że ja nie interesuję się tą samą płcią.
Już otwierałem usta żeby o coś spytać, ale mnie uprzedził. Zdecydowanie znamy się za dobrze.
-Nie przychodziłem na próby, bo byłem chory, a później chodziłem tak dziwnie, bo spadłem ze schodów, zresztą masz. - i pokazał mi całą masę papierków od lekarza i... I rentgen bioder. Czyli to prawda... Boże, jak mogłem pomyśleć, że Kai mnie zdradza? Jeszcze z moim najlepszym przyjacielem heterykiem?
Otwieram usta jeszcze raz żeby spytać się gdzie jest Yutaka, ale Rei mnie uprzedza.
-Jest u mnie, przyszedł po tym jak go wykopałeś z mieszkania. Zapija smutki.
-Jak to? Kai pije?
-Hai, jest z nim naprawdę źle. To co jedziesz ze mną?
Kiwam twierdząco głową. Po upływie czterdziestu minut jesteśmy u Suzukiego w mieszkaniu.
Pierwsze co zauważam w salonie to moja miłość siedząca w stanie wskazującym na podłodze oglądająca nasze wspólne zdjęcia. Upadam koło niego na kolana, a on patrzy na mnie swoim pijackim wzrokiem.
-Muszę więcej pić jeśli mam widzieć ciebie - mamrocze sam do siebie jednocześnie wyginając delikatnie wargi z czułością do mnie. Uśmiecham się przez łzy i z pomocą Akiry zaciągam go do pokoju i kładę do łóżka.
-On cię kocha, a Ty jego. Obaj zasługujecie na szczęście. Nie zniszczcie tego co was łączy. Dobranoc. - mówi Rei i zostawia mnie samego z liderem, który już śpi. Kładę się koło niego i zasypiam.
Kiedy otwieram oczy widzę nachylonego nade mną Kai'a
-Przepraszam, powinienem dać ci się wytłumaczyć. Tak strasznie cię kocham, że myśl o tym, że dotykałeś kogoś innego niż mnie sprawiał, że dostawałem kurwicy i jednocześnie czułem się chory. Zresztą cały czas tak mam. Jestem o ciebie zazdrosny najbardziej na świecie, bo cię kocham. - szepczę.
-Ja ciebie też kocham. - nasze wargi łączą się w pocałunku, który goi nasze dusze i serca. Wiem, że blizna zostanie, ale może to i dobrze? Już zawsze będę pamiętał, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda na pierwszy rzut oka.

piątek, 6 lipca 2012

Zmęczenie (ReitaxKai)

Bry moi kochani <3.
Jak tam wakacje lecą? :D
Otóż mam kilka spraw do zakomunikowania tj. Wen wraca powoli do siebie i coś tam się skrobie, ale dopóki nie będzie gotowe będę dodawała notki, które pisałam dawno temu, a które znalazłam sprzątając w biurku o.o
Ogólnie to mam nadzieję, że Wen się za siebie weźmie...
No i bardzo dziękuję za wsparcie <3
No to jedziem z pierwszą notką w lipcu :D
 No i przepraszam za zmianę perspektyw (sama tego nie lubię ;_;), mam jednak nadzieję, że wszystko będzie zrozumiałe :3
 Nadzieja matką głupich - Wen! Zamknij się i pisz!
Właśnie, w komentarzach czytałam, że podobają się wam shoty z moimi własnymi postaciami, dlatego (za jakiś czas) będę miała dla was niespodziankę :D. Tylko Wen musi się postarać

Pov Reita - perspektywa Reity
Pov Kai - perspektywa Kaia


***
 Pov Reita


Błagam, chcę iść spać! Czy ja proszę o tak dużo?! Już po koncercie, a my nadal gadamy ze staff'em. Czuję, że oczy same mi się kleją, a do mnie do domu tak daaaleko...
Najbliżej jest Kai...
Oh, miły liderek ze ślicznym, dobrym uśmiechem, który tak ślicznie pachnie... Dobra! Koniec z tym. Muszę przestać o nim myśleć, tylko jak? Jak właśnie idzie w moją stronę.
-I jak ReiRei? - pyta pokazując kiełki.
-Wspaniale- odpowiadam ironicznie, opieram się plecami o ścianę po czym zjeżdżam w dół.  - Jestem wykończony i chce mi się spać, do tego marzę o prysznicu. - Z tobą - dodaję w myślach.
-Było tak od razu! Właśnie się zbieram. Jedziesz?
-Zbieram? A reszta?
-Pojechali jakieś pół godziny temu. - wytrzeszczam oczy. No jak to pojechali?! Przecież Uruha miał mnie odwieźć!
-Jadę. - Nie będę się przecież wlókł metrem, ne?
W samochodzie chyba zasnąłem, bo obudziłem się w łóżku. Na pewno NIE moim łóżku. Siadam i rozglądam się wokół. TO jest sypialnia KAIA! Wpadam w popłoch, a jednocześnie podniecenie, od którego zaczynam drżeć, a na ramionach wyskakuje mi gęsia skórka.
Kaia obok nie ma, a szkoda, bo mogłoby być bardzo miło.
Znajduję go w salonie. Śpi zsunięty do połowy z kanapy, nakryty kocem od pasa w górę, a telewizor jest włączony.
Robi mi się go żal, w końcu jesteśmy u niego w mieszkaniu. Jak wstanie to będzie połamany, w dodatku przeze mnie... - nie podoba mi się ta myśl.
Biorę go na ręce i kładę na łóżku. Sam chcę iść na kanapę, ale zatrzymuje mnie jego ręka, która oplata mnie w pasie.
Jak na osobę śpiąca to ma dużo siły, ale co się dziwić, w końcu gra na perkusji.
Wzdycham cicho i kładę się koło niego. Przytula się do mnie jak do jakiegoś misia. Gaszę jeszcze lampkę i zamykam oczy.

***

Budzi mnie wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy. Kiedy otwieram powieki okazuje się, że tym "kimś" jest nie kto inny jak Kai. Jego wzrok nie wyraża zdziwienia.
-Dzień dobry. - mówi mrukliwym głosem.
-Dzień dobry. Ja już chyba pójdę. Dzięki za przenocowanie. - chcę jak najszybciej się stamtąd zmyć. Jeju! Spałem z Kaiem!  W jednym łóżku! Zakładam szybko bandanę, buty i wychodzę na ulicę zapalając papierosa.


POV KAI

-Dobra chłopaki, możecie jechać.
-Ale co z Reitą? Miałem go odwieźć. Powyrywa mi moje zajebiste nogi z mojego seksownego tyłeczka.
-Uru, zamknij twarz i idźcie już. Ja się zajmę Reitą. - mruknęli tylko coś na zgodę i machnęli ręką na pożegnanie.
Okej, teraz tylko znaleźć naszego seksownego basistę ze zgrabnymi długimi nóżkami.
O! Jest! Podchodzę do niego.
-I jak ReiRei? - uwielbiam go tak nazywać, wiec na mojej twarzy od razu wykwita uśmiech, który według chłopaków - łamie niewieście serca.
-Wspaniale. - uhh, cóż za ironia. Mam ochotę się roześmiać, ale się powstrzymuję. - Jestem wykończony i chce mi się spać, do tego marzę o prysznicu. 
Gdybyś tylko wiedział jak podziałała na mnie ta wypowiedź. Mógłbym na przykład umyć ci plecki... Albo coś innego. Uhm, cóż za brzydkie myśli.
-Było tak od razu! Właśnie się zbieram. Jedziesz?
-Zbieram? A reszta?
-Pojechali jakieś pół godziny temu. - cóż, trochę kłamstwa jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A teraz Rei powie tak!
-Jadę. - ha! Cóż za dar przewidywania przyszłości posiadam. Szczerzę się jeszcze do siebie i idziemy do samochodu. Nawet nie wiesz jak mi wszystko teraz ułatwiłeś. Przybijam sobie mentalną piątkę i gratuluję geniuszu.
Wsiadamy do samochodu, Rei opiera głowę o szybę i po chwili zasypia.
Coraz łatwiej.
Zanoszę go do sypialni, biorę szybki prysznic i siadam przed telewizorem.
Trochę później słyszę jak wychodzi mnie szukać, wiec od razu zsuwam się na kanapie do pozycji półleżącej i stawiam na wzbudzenie w nim litości.
Udaje się! Podnosi mnie i zanosi do sypialni, a sam chyba ma zamiar iść spać na kanapie.
O, nie mój drogi. Tak to nie będzie. Obejmuję go i przyciskam do siebie. W pierwszym momencie chyba ma zamiar się wyszarpnąć, ale po chwili daje sobie spokój i kładzie się koło mnie.
Lubię jego zapach - kładę głowę na jego klatce piersiowej i staram się zasnąć, ale udaję mi się tylko zapaść w półsen i to w dodatku tylko na pół godziny. Później daję sobie spokój i poświęcam cały ten czas na analizowanie jego ślicznej twarzyczki. Doprawdy nie wiem po co zakłada tą bandanę, przecież nos ma ładny.
Budzi się po 7.
-Dzień dobry. - ojej, ale się speszył. Słodko!
-Dzień dobry. Ja już chyba pójdę. Dzięki za przenocowanie.
Zbiera się jakby go sam szatan gonił i prawie wybiega z mieszkania. 
Faza pierwsza poderwać ReiReia zaliczona. Szczerzę się wyciągając papierosa.

Pov Reita

 Szybko! Szybko! Do domu! Matko Święta! Co on musiał o mnie pomyśleć?! Przecież nie raz spaliśmy razem! A ja dzisiaj zachowałem się jak idiota i uciekłem z jego mieszkania. Tylko, że kiedyś mi się nie podobał... A jak się zorientuje?! W końcu jest mądry! No bo przecież to lider! Matko, muszę z nim pogadać, ale to dopiero wieczorem.

***

Dzień minął względnie spokojnie, oprócz chwilowych ataków paniki w stylu "dzisiaj muszę się z nim spotkać, o matko!".
Po 18 napisałem mu wiadomość, że wpadnę do niego za godzinę. Teraz nie mogę się już wycofać. 
Biorę jeszcze szybki prysznic i wychodzę z mieszkania. 


POV KAI
Napisał! Wiedziałem, że napisze. Uśmiecham się pod nosem. Będzie za godzinę. Prysznic, czyste ciuchy, szybkie zakupy  - sake, sake, sake, piwo x6, 4 paczki fajek i zagrycha w postaci paluszków i chipsów.

***

18:59 - dzwonek do drzwi. No, no, chyba pierwszy raz podczas naszej znajomości się nie spóźnił.
-Hej, ReiRei. Witam w mych skromnych progach. - zaczął się śmiać. Właśnie o to mi chodziło - o rozluźnienie atmosfery, przecież nie może być taki spięty jak... znowu brudne myśli. Nieładnie, panie Tanabe.
-Hej. - wchodzi i od razu wbija do salonu, gdzie stoją moje dzisiejsze zakupu. - Czyżby szykowała się jakaś grubsza impreza? - pyta wręcz z nadzieją.
-Nie, dzisiaj tylko my dwaj. Siadaj, rozgość się. - patrzymy na siebie i wybuchamy śmiechem.
-Boże, mówisz tak jakbyśmy się poznali dopiero wczoraj. - na to stwierdzenie uśmiecham się szerzej.
-Można powiedzieć, że poznaliśmy się dopiero dzisiaj. - znowu się speszył. Słodziak.
-Ekhm.
-No dobra, to co pijemy?
-Ja dzisiaj tylko piwo. - dziwię się na jego stwierdzenie, ale w sumie to dobrze. Zapamięta najlepszy seks swojego życia w całości. Mrużę tylko oczy i podaję mu puszkę.
-A Ty nie pijesz?
-Nie. Reita, o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - krztusi się piwem. Chyba myślał, że zapomnę o celu jego dzisiejszej wizyty.
-Etto... No bo... Jakoś dziwnie wyszło, nie sądzisz?
-Z czym Rei? - wiem o co mu chodzi, ale udaję, że nie mam pojęcia. Speszony Suzuki, to uroczy Suzuki.
-No, z tym, że tak szybko wyszedłem dzisiaj.
-Chyba raczej wybiegłeś.
-Kai, proszę, możesz oszczędzić mi już upokorzeń? Chciałbym...
-Co chciałbyś ReiRei? - przysuwam się bliżej, tak, że mój oddech łaskocze go po karku.
-Ja... uhm... pfm... - chyba znalazłem jego wrażliwy punkt. Basista zaczyna wyłamywać palce. Nie lubię tego, więc łapię jego dłonie w swoje. Patrzy na mnie zasnutym spojrzeniem.
-Co chciałbyś ReiRei? - ponawiam pytanie, a powietrze wokół nas zaczyna powoli wibrować. 
-Chciałbym... - patrzy na moje usta.
Uśmiecham się delikatnie. Wiem czego chce, ale najpierw się z nim podrażnię, a tyle na ile pozwoli mi na to moja samokontrola. 
-Taaaak? Więc, Rei? Co byś chciał? Powiedz mi tylko, to postaram się to spełnić.
-Chciałbym... Chciałbym... Cholera. Kai!
-Hym? Jestem tu, mi możesz powiedzieć.
-Chciałbym... Żebyś mnie... - chwila przerwy patrzenia się na moje usta. Nie spodziewałem się, że Akira jest taki nieśmiały. - Chciałbym żebyś mnie pocałował. - no w końcu!
Dotykam delikatnie  jego warg, żeby zaraz się odsunąć.
Patrzy na mnie takim nienasyconym spojrzeniem, że automatycznie w moich spodniach zaczyna brakować miejsca.
-Ja...
-Chciałbyś więcej? - potakuje głową. Uśmiecham się z samozadowoleniem.
Ponownie dotykam jego warg własnymi, ale nie pogłębiam pocałunku.
-Więcej. - szepcze. Łapie mnie za kark i przyciąga do siebie. W chwili, gdy nasze języki stykają się po naszych ciałach przechodzą dreszcze.
Niewygodnie siedzi mi się bokiem, więc sadzam go sobie na kolanach, na co odrywa się ode mnie cały zaczerwieniony. Z opuchniętymi wargami wygląda jak Bóg seksu. Chyba zrobię mu kapliczkę w mojej sypialni.
-Kai, nie powinniśmy, w końcu jesteś moim liderem.
-A chcesz? - spytałem całując go po szyi i schodząc coraz niżej.
-Chcęęę... - seks z Kaoru z Dirów jednak zrobił swoje. Jego oddech z każdym moim pocałunkiem coraz bardziej przyśpiesza. A kiedy kończę robić mu malinkę odrywa się ode mnie i patrzy z ogniem podniecenia w oczach
-Kai... Chcę... Kurwa. Pieprzyć to! Chcę z Tobą uprawiać seks! - uhmm. Niedobry chuściak. 
Łapię go za pośladki i przenoszę na łóżko. Kładę go dość delikatnie, a sam ładuję się między jego rozszerzone nogi.
-Rei, wiesz, że później nie będzie już odwrotu?
-Wiem - wysapał ciężko - Ale chcę.
Już o nic więcej go nie pytam.
Zdejmuję bandanę i pozbywam się reszty jego ciuchów. Rękoma błądzę po jego ciele; usta zostawiają malinki wszędzie gdzie tylko dotrą.
Wsadzam mu palce do buzi, żeby je nawilżyć. Podoba mi się uczucie, gdy jego język po nich jeździ. Następnie wkładam palec po palcu do jego dziurki, żeby go rozciągnąć. Moja męskość pulsuje nieznośnie uwięziona w spodniach, a jego w mojej buzi. Kiedy jest już dostatecznie rozciągnięty, zrzucam z siebie wszystko i przytykam członka do jego dziurki.
-Gotowy?
-Jak nigdy.
-Może zaboleć.
-Nie pierdol, tylko mnie zerżnij. - patrzę na jego twarz; usta spuchnięte i rozchylone, oddech przyśpieszony powieki przymknięte, policzki różowe - o ile to możliwe jego widok w takim stanie podnieca mnie jeszcze bardziej.
-Jak sobie życzysz. - mówię cichym schrypniętym głosem. Rzuca mi rozognione spojrzenie czekoladowych tęczówek. Popycham biodra w przód, żeby znaleźć się w przyjemnym ciepłym, mokrym i ciasnym wnętrzu. Zaczynam się poruszać, najpierw wolno, lecz z każdą chwilą coraz szybciej. W końcu sam chciał żeby go zerżnąć.
Dopychamy do siebie biodra jak najbliżej można, a jedyne o czym myślimy to "dojść". 
Po chwili, gdzieś do mojej podświadomości przebija się, że Reita doszedł z moim imieniem na ustach.
-Rei! - moja sperma zalewa jego dziurkę. Opieram się rękoma koło jego głowy, żeby cmoknąć go w usta. 
-Nie wychodź jeszcze. - prosi mnie cicho. Kiedy mój członek przechodzi całkiem do spoczynku wysuwam się powoli z niego i kładę się obok. Reita wtula się we mnie i zasypia powolutku.
-Kocham Cię, Kai. - czuję jak serce zaczyna mi bić szybciej.
-Też Cię kocham, Rei.