wtorek, 27 sierpnia 2013

Hide and seek

Witam <3 Nie obiecuję, że to będzie normalne >D.


~*~


-Idziemy na lody?
-Mi się nie chcę.
-Ja odpadam, nie mam siły.
-Mi też się nie chcę.
-No weźcie chłopaki, chodźcie. Ta stara szmata mnie wkurwiła i nie chcę mi się wracać do domu.
-To dlatego chcesz iść na lody? - Mark razem z Tomem parsknęli śmiechem.
-Dajcie mu spokój, a poza tym skąd wiecie na jakie lody chce iść? - uśmiecham się, sugestywnie poruszając brwiami.
-O, to zmienia postać rzeczy. - mruczą pod nosem.
-Na razie do lodziarni. - Sam zadowolony wyprzedza nas wszystkich i nadaje nowy kierunek drogi, skręcając po chwili w lewo.
Na szczęście zaraz jesteśmy na miejscu i możemy usiąść w rogu, rozkoszując się błogim zimnem, dzięki klimatyzacji.
Kelnerka podchodzi, pyta o zamówienie, odchodzi. Przy stoliku panuje głucha cisza, nikt nie ma siły podjąć żadnego tematu dopóki lody się nie zjawiają, wtedy głos zabiera Sam.
-Ostatni tydzień szkoły tego roku, a ona pyta się mnie o podział komórki zwierzęcej, czaicie to?
-Byliśmy przy tym. - wcinam się grzecznie, na co blondyn nie zwraca uwagi i dalej podejmuje temat.
-To druga liceum! Koniec roku, jest ciepło! Nikt już nie myśli! Styki w mózgu się przegrzały, potopiły, a ona dalej lekcje chce prowadzić. Ona jakaś popierdolona jest! A poza tym czy w późniejszym życiu będzie mi potrzebny podział komórki zwierzęcej? Nie. No właśnie, więc na chuj mi to?
-Już się tak nie bulwersuj, cipeczko. Spokój, usiądź na dupie, zjedz do końca lody, a potem spadamy do domów, w takie gorąco nie ma sensu się szwendać po mieście. - Mark jak zawsze "pan-wiem-wszystko-najlepiej". Jak on mnie tym wkurwia.
-No, dobry pomysł. - Tom "pan-popychadło; wlezę ci w dupę bez mydła pod warunkiem, że masz kasę".
Sam - inteligentny chłopak, ale nie zna słowa "asertywność" i swojej wartości, zawsze zgadza się ze wszystkimi.
Ja - Gabriel; wierny, czujny obserwator, ratujący wszystkich z opresji swoją gadką.
-Może wyjdziemy gdzieś wieczorem? Jakiś klub? - rzucam propozycję, która szybko jest rozpatrzona pozytywnie. W nagrodę dostaję od Sama uśmiech, który ukazuje jego dołeczki w policzkach.

Wzruszające.
No nie?
Wiesz czego dawno nie robiliśmy?
Cicho, nie teraz.
Wyjście do klubu, dużo sposobności.

Zamykam oczy, liczę do pięciu, pomaga.
-Dobra, to widzimy się o dwudziestej przy fontannie?
-Ta.
-Spoko.
-Ok.
-No to nara. - rzucam krótko i wychodzę.

Tęsknisz za tym, przyznaj się.
Jasne, że tak.
Dzisiaj jest nas czas.
Nasz?
Dobra, mój. Nie ważne.
Nie mogę. Nie pozwalam.
W mojej głowie rozniosło się echo śmiechu, który zmroziłby każdego normalnego człowieka.

Przed dwudziestą jestem na miejscu, Sam już czeka.
-Yo. Dzwoniłeś do nich?
-Nie, jeszcze trzy minuty zostały. - kiwam głową na to stwierdzenie i siadam na ławeczce.
Patrz jaki ma tyłeczek, nie chciałbyś go spenetrować?
Uśmiecham się krzywo i czekam dalej. Cztery minuty po czasie zjawiają się obaj.

Krew na twarzy Marka, jego rozjebany nos, wzrok pełen błagania i głos drżący od przerażenia. 
Wizja była na tyle realistyczna, że w moich spodniach zabrakło miejsca.
Wygrałem.
Nie możemy.
Kto zabroni?

Uśmiecham się i idę w tłum ludzi na parkiecie.
Tom jest idiotą, najpierw on. Trzeba go gdzieś zaciągnąć. Zwabić go. Wymyśl coś.
Kiwam głową i już idę w stronę Toma, który kieruje się do łazienki.
Patrz co za ofiara, nawet po jednym drinku idzie rzygać, ale to dla nas lepiej.

-Tom, wszystko ok?
-Taaak, nie mów im nic.
-Spoko. Słuchaj, bo przypadkiem usłyszałem, że impreza dla VIP'ów przenosi się na dach, idziemy?
-A co z chłopakami?
-Nie możemy iść wszyscy, bo wzbudzimy podejrzenia, idziesz czy mam iść sam?
-Jasne, że idę.
Prostsze niż myślałem.

W kieszeni marynarki masz nóż.
Skąd?
Odpowiada mi tylko śmiech. Bardzo chory śmiech.
Windą do nieba~
Nie śpiewaj, bo mnie rozpraszasz.
Soooorry, bejb.

-Ej, tu nikogo nie ma.
-O, rzeczywiście.
-Kurwa, stary, tak się nie robi. Nie wkręca się kumpli.
-Tak. Masz absolutną rację. - podchodzę do niego z każdym słowem coraz bliżej.
-Co jest?

Zrób to, szybko, przed nami długa noc.

Wyjmuję nóż z kieszeni i szybko podrzynam mu gardło. Chłopak pada na kolana, otwiera usta jego oczy robią się wyłupiaste. Uśmiecham się do niego, kucam, wycieram nóż o jego koszulkę i podchodzę do drzwi, które prowadzą z powrotem do windy. Opieram się jeszcze i framugę barkiem i patrzę jak trzyma się za gardło, a po chwili upada twarzą w żwir.
-Goodbye. - macham mu raz ręką, po czym wracam na dół do klubu.
Znikam w łazience, żeby się umyć i na wszelki wypadek zmieniam koszulkę na drugą stronę; takie są bardzo praktyczne.

Kto teraz?
Mark.

Kiwam głową i idę po drinka. Wracam do stolika udając najebanego w trzy dupy.
-Widziałeś Toma? - mam ochotę się roześmiać, ale nie mogę, popsułbym całe przedstawienie, więc odpowiadam wolno, dbając o to, żeby język mi się plątał.
-No. Ostatni raz w kiblu, jakieś pół godziny temu.

Co? Nie ma kto drinka przynieść? Lizodup mu zginął?
Zginął, w dosłownym znaczeniu tego słowa.

Wypijam haustem drinka i siadam koło nowobogackiego. Tacy ludzie to ścierwa, gardzę nimi.
-Jak chcesz to możemy go poszukać. Pewnie się schlał i wyszedł przed klub się przewietrzyć.
-O, pewnie masz rację.
Uśmiecham się lekko pod nosem, idę kupić butelkę whiskey i truptam za Markiem przed budynek.
-Tam. - pokazuje w prawo. - Pewnie siedzi w tym zaułku, bo mu głupio.

Patrz jak nam ułatwia zadanie.
Idiota.

-I co? Jest?
-Nie.
-Może za tym kontenerem? - pytam, wskazując głową duży zielony kontener na śmieci*.
Wylewam zawartość butelki i staję za nim.
-Nie ma go.
-Szkoda.
Uśmiecham się, widzę lekki strach w jego oczach. Podnoszę butelkę do góry i uderzam go nią w głowę. Pada natychmiastowo.

Takie łatwe?
Kurwa, zero zabawy.

Czekam aż częściowo odzyska przytomność, a następnie kopię go w brzuch.
-O co ci chodzi? - wydusza przez łzy. - Chcesz kasy?
-Nie. All I want it's your death. - nucę pod nosem w tonacji "All i want for christmas is you".

Skończ to!

Kopię go coraz mocniej, szybciej, wszędzie gdzie dosięgam. Śmieję się cicho zadowolony. Patrzę chwilę na to jak ledwo oddycha i nogą łamię mu kark.

Brawo, jakbyś grał w pierwszej lidze!

Kłaniam się, jakbym występował w teatrze. Ciało zasłaniam czarnym plastikowym workiem i wracam do środka szukać Sama.
-Sam! Sam! - przekrzykuję dudnienie głośników.
-No?
-Impreza przenosi się do mnie. Chłopaki już pojechali!
Kiwa głową i wychodzimy.
-Dlaczego nie poczekali na nas?
-Nie znasz Marka? - podnoszę brwi, na co on tylko wzdycha i spuszcza głowę.
-Czuję się od niego gorszy. - wyznaje cicho.
-Nie jesteś, uspokój się.
Szybko dochodzimy do mojego domu. Specjalnie zostawiłem otwarte drzwi przed wyjściem.

Mądry chłopak!

Uśmiecham się na komplement, na co Sam cofa się krok w tył. Zatrzaskuję drzwi.
-Chłopaki! - wrzeszczy.
-Są u mnie w pokoju.
-Co masz na bucie?
Spostrzegawczy chłopaczek.

Dociekliwy, zabij go, bo może nas skrzywdzić. Szybko.

Wzdycham tylko cicho, podbiegam do blondyna, który próbował chyłkiem wydostać się z domu i uderzam go tak, że traci przytomność. Przerzucam go przez ramię i wnoszę po schodach do mojego pokoju gdzie kładę go na łóżku. Rozbieram go starannie i układam na pościeli.

Idealnie się komponuje. 

Przypinam kajdankami jego ręce i nogi.
-Gabryś? Co się dzieje? - próbuje złapać się za bolącą głowę, ale nie ma pola do manewru. Szarpie kończynami, a ja stoję i się patrzę na jego piękno.
-Gab! Puść mnie! Co ty odwalasz?
-Ja? Nic takiego. - posyłam mu uśmiech, na co jego oczy otwierają się szeroko z przerażenia. Czy ja wyglądam psychicznie?
Rozbieram się i klękam między jego rozchylonymi nogami.
-Gabi, przestań. Ja chciałem to z tobą zrobić, ale nie w taki sposób! Co ty masz na klatce piersiowej? O mój boże, czy to krew? Gabriel, puść mnie! Kocham cię, słyszysz?!
Sztywnieję na to wyznanie i patrzę się na niego jak dziecko, które czeka aż matka zaaprobuje jego decyzję.

Kłamie, chce przeżyć. Kłamliwy szczur. Zrób to! 

Głos ma rację. Opuści mnie, ucieknie. Tak jak wszyscy inni. Głupi ludzie!
Wchodzę w niego szybko, nie dobijam do końca, bo za ciasno. Ciszę przerywają jego wrzaski bólu, spazmatyczne oddechy i prośby o przestanie.
Poruszam miarowo biodrami. Sam się rozluźnia, a jego krew działa jak oliwka. Pod koniec stosunku łkanie blondyna cichnie, a on sam mdleje z bólu. Spuszczam się w nim i idę pod prysznic.
Kiedy wracam chłopak spogląda na mnie z tak ogromnym przerażeniem, że aż muszę go pogłaskać po włosach.
-Ćśś, nie bój się. - mruczę nadal bawiąc się jego kosmykami. Po czym nagle wstaję, idę po scyzoryk i kładę się obok niego.
-Wypuść mnie. - pociąga nosem błagając o coś, czego nie mogę zrobić. Kręcę głową i przystępuję do zdobienia jego ciała sznytami.
Na początku są płytkie, Sam tylko syczy, ale potem dociskam scyzoryk mocniej i wchodzi coraz głębiej i głębiej, jest coraz więcej krwi. Ten zapach, jego pot, strach, przerażenie.
Zaczynam się śmiać, czując jak mój fiut znowu stoi na baczność. Wbijam nożyk w jego ciało, zadaję mu rany kłute, już nie krzyczy. Jego krew opryskuje całe moje ciało. Dostaję orgazmu.

Już, koniec. 

Biorę głęboki oddech, wcieram jego posokę w moje ciało jak krem, a potem idę przed lustro.
Źrenice mam nienaturalnie rozszerzone, dyszę, wszędzie jest krew, jestem cały we krwi. Nagle dociera do mnie to, co zrobiłem. Upuszczam scyzoryk, który cały czas ściskałem kurczowo. Wyglądam z łazienki i patrzę z przerażeniem na łóżko, gdzie leżą zmasakrowane zwłoki Sama.

Teraz możesz wziąć te białe tabletki, o których mówił doktor Fieldman. 

Głos w głowie się śmieje, a ja zsuwam się po ścianie, łapię za głowę i zaczynam bujać się jak dziecko z chorobą sierocą.
Trochę później, może dzień, może tydzień, albo kilka godzin, wpada policja. Krzyczą, kiedy tylko wejdą do pokoju. W końcu któryś otwiera okno, robią zdjęcia, zabierają mnie gdzieś. Wszystko jest takie, jakbym znajdował się pod wodą.
Przechodzi kiedy zakładają mi białe wdzianko przez które nie mogę ruszyć rękoma i robią zastrzyk.

Żegnaj.
Nie! Czekaj! Gdzie idziesz?! Nie opuszczaj mnie! NIE ZOSTAWIAJ! 
Za późno, dałeś się złapać.



~*~


Hide and seek - zabawa w chowanego, powinno wam to rozjaśnić ostatnie słowa Głosu.
Mam nadzieję, że nie było poplątane aż zanadto ^^".

sobota, 10 sierpnia 2013

Przyjaciółki (AgnieszkaxAleksandra)

Zgodnie z obietnicą wstawiam notkę. Dzisiaj damsko-damska :3

Beta:Grief

Yume - Tale-chan wcale nie jest super, nie kłam mnie ;;

Misha - hahahahahhahahahahahaha, moja biedna :c pszczół cię ujebał? było mu oddać!

Całkiem możliwe, że nie wyszło tak, jakbym chciała, bo po większej części to moje własne wspomnienia, dlatego ajm sori <3.
~*~


Zawsze Cię kochałam. Od kiedy tylko zobaczyłam Cię, mając trzynaście lat. Ja, szara myszka - brązowe włosy związane w dwie kitki, piegi, które zrobiły się od słońca, aparat na zębach, przez krzywy zgryz. Wysoka tyczka, zero piersi, chude, patykowate nogi. Ty byłaś wcieleniem piękna już wtedy. Długie, kręcone włosy w kolorze zboża, jak na swój wiek dosyć duże piersi, zgrabne nogi i olśniewający uśmiech.
Miałaś każdego, kogo chciałaś, wystarczyło twoje skinienie palca. Ja byłam zbyt nieśmiała, żeby do Ciebie podejść i zagadać, chyba przez to Cię zainteresowałam. Znajomość z Tobą była dla mnie czymś nowym, niezwykłym. Podeszłaś pierwsza, uśmiechając się przy tym uroczo; pokazałaś swoje dołki w policzkach, które jeszcze bardziej upodobniały Cię do anioła. Byłam zbyt zdenerwowana, żeby się odezwać, więc mówiłaś Ty. Zaczęłaś od tego, że masz na imię Aleksandra, skończyłaś na tym, że wszyscy ludzie w naszej szkole są tacy sami i każdy pragnie się z Tobą kolegować. Byłaś niesamowicie bezpośrednia, czym oczarowałaś mnie jeszcze bardziej, niż swoim wyglądem. Dłonie mi drżały i się pociły, do tego na twarzy miałam rumieńce, a gardło zaciśnięte tak, że nie mogłam wydusić z siebie słowa. Kiedy w końcu powiedziałam, że mam na imię Agnieszka, głos miałam piskliwy i irytująco podobny do plastikowych barbie, których u nas w szkole było pełno. Pokiwałaś tylko głową i znowu się uśmiechnęłaś, tylko tym razem z jakimś takim... Jakby zrozumieniem? Wiedziałaś, że się stresuję, a mimo to spędziłaś ze mną całą przerwę, a potem kolejną i kolejną. W końcu, przerwy za twoją namową zamieniły się w spotkania. Dzięki temu, że chodziłyśmy do tej samej klasy, nasza przyjaźń umacniała się z każdym dniem.
Interesowało nas to samo, słuchałyśmy tej samej muzyki. Chciałyśmy iść do tego samego liceum, co nam się w końcu udało.
Za każdym razem, gdy gdzieś wychodziłyśmy, każde spojrzenie było skierowane na ciebie. Byłam o to zazdrosna, zresztą nadal jestem. O swojej seksualności wiedziałam, zanim cię jeszcze poznałam. Chłopcy wywoływali u mnie wstręt, te ich głupie szczypanie po tyłkach, szczeniackie dopiekanie innym dziewczyną, pragnienie bycia "cool" i akceptacji przez innych chłopaków, aby broń boże żaden z nich nie pomyślał, że ten jest homo. Mama tłumaczyła mi, czym jest homoseksualizm, więc z łatwością dowiedziałam się, do której "grupy" należę.
Znamy się cztery lata, wiem o tobie więcej niż wszyscy inni, co często mi przypominasz. Tak, jakbyś chciała się upewnić, że zostanę przy twoim boku, że nigdzie nie odejdę.
Boli mnie jednak to, że ostatnio nie zwracasz na mnie uwagi. Mieszkamy w jednym pokoju, w internacie, chodzimy do tej samej klasy i na te same zajęcia dodatkowe, ale nie przeszkadza ci to w ignorowaniu mojej osoby.
Jesteś biseksualna, "żeby życie miało smaczek", często to mówisz, śmiejąc się przy tym perliście.
Przez te kilka lat obydwie się zmieniłyśmy. Skruszyłaś moją skorupę, teraz, gdy ktoś podchodzi, nie rumienię się jak kretynka, głos mam normalny, a ręce nie latają jak u osoby z Parkinsonem. Wyrosłam trochę - mierzę metr siedemdziesiąt, ważę pięćdziesiąt kilogramów, maluję się, zawsze lekko - tusz do rzęs, trochę podkładu i błyszczyk. Zielone oczy często skrywam za kolorowymi soczewkami, włosy, które sięgają mi do pasa nadal wiążę, już nie w dwa kucyki, ale w jeden, ewentualnie warkocz. Nie lubię, jak wpadają mi do oczu. Piersi mi urosły, jednak nie tak bardzo, jakbym tego chciała, nogi nadal są chude, ale już nie wyglądają jak dwa patyki.
Ty zaś malujesz się mocniej, zawsze masz kredkę i cień na powiekach, usta pociągnięte jakąś wyrazistą szminką, a loki rozpuszczone, momentami uroczo poczochrane.
Czasami wydaję mi się, że to wszystko jest kompletnie pozbawione sensu, bo przecież po co jestem ci ja? Masz tyle nowych ludzi wokół siebie. Nikogo nie odrzucasz, do wszystkich uśmiechasz się miło i z każdym rozmawiasz. A ja stoję i patrzę się na to wszystko z boku. Nigdy wtedy nie wiem, gdzie mam spojrzeć i co ze sobą zrobić, zawsze mam ochotę pobiec do pokoju i zacząć robić cokolwiek, aby nie czuć tej zazdrości, która rozlewa mi się po całym ciele niczym trucizna. Jednak stoję, potakuję, jeżeli wymaga ode mnie tego sytuacja, ale się nie odzywam, czasami uśmiechnę się półgębkiem i to wszystko w tym temacie.
Ostatnio zaczęła się kręcić wokół mnie Hania, bardzo miła dziewczyna, rok starsza od nas. Wyszłam z nią kiedyś na kawę, okazało się, że bardzo dobrze się dogadujemy, jednak kiedy wróciłam ze spotkania, zrobiłaś mi awanturę. Tak, jakbyś miała do mnie wszelkie prawa, i mogła decydować z kim, dokąd i kiedy wychodzę. W tym momencie obraz idealnej ciebie w mojej głowie zaczął się psuć, zamazywałaś go z szybkością światła swoimi słowami i zachowaniem. Wtedy zrozumiałam, że przecież nie wiem do końca, czy będziemy przyjaciółkami na zawsze. Problem miało z tym tylko moje serce, które zatrzeszczało donośnie, dając mi do zrozumienia, że nadal cię kocham.
Wszystko zaczęło mnie irytować, nawet twój głos, zapach, oddech, w który uwielbiałam się wsłuchiwać, kiedy zasypiałam później niż ty.
Musiałam się od ciebie odciąć. Może nie do końca, bo pokój nadal miałyśmy wspólny, ale przesiadłam się do innej ławki, zrezygnowałam z dodatkowych zajęć i starałam się z tobą nie rozmawiać. Na samym początku było trudno, bo miałam tylko Hanię, bo każdy inny w rzeczywistości kolegował się ze mną tylko po to, aby być blisko ciebie. W zasadzie, nie dziwiłam im się, każdy chciałby się kolegować z kimś najpopularniejszym w szkole. Kiedy znajomi zobaczyli, że coś się między nami dzieje nie tak, jak powinno, od razu zaczęli między sobą szemrać i snuć bzdurne wizje tego, co mogło się między nami popsuć. Większość opinii była na moją niekorzyść, bo przecież ktoś taki jak ty nie mógł zrobić niczego złego.
Nagle zaczęły mnie denerwować moje włosy, moja skromność i minimalny makijaż. Wzięłam wtedy swoje oszczędności i poszłam do drogerii.  Kupiłam cienie, kredkę, czerwoną szminkę, mocniejsze perfumy, eyeliner. Następny na liście był fryzjer, podcięłam końcówki i przefarbowałam włosy na czerwono. Czerwień była wręcz oczojebna.  Potem wróciłam do pokoju, gdzie przejrzałam ciuchy. Niektóre poszły do wyrzucenia, niektóre zostały, a ja wtedy zrozumiałam, że zakupy mnie nie ominą. Umalowałam się i wyszłam z internatu. Kupiłam mnóstwo "szmatek", leginsy, spódnice, bluzki z dekoltem, bo jak się okazało mam większy biust niż mi się do tej pory wydawało. Zawsze porównywałam się do ciebie, czym zaniżyłam sobie samoocenę. Teraz, kiedy stoję przed lustrem, z makijażem, przebrana w leginsy, bluzkę w kwiatki, która na dekolcie ma naszytą koronkę, buty na obcasie, które udało mi się wygrzebać z czeluści szafy, z włosami przefarbowanymi na czerwono, nagle wydaję mi się, że jestem ładna, tylko pozwoliłam się stłamsić własnymi przekonaniami. Dosyć zabawne, że nie żyłam pełnią życia, bo sama sobie na to nieświadomie nie pozwalałam.
Wychodząc z łazienki na jakieś bzdurne zajęcia, które zaczynały się o godzinie siedemnastej, czułam się dobrze, czułam się piękna. W końcu przejrzałam na oczy. Jak się później okazuje, nie tylko ja na te oczy przejrzałam, bo cała szkoła patrzyła na mnie i większa część osób śliniła się na mój widok. Uśmiechałam się tylko lekko i rozmawiałam z każdym, kto tego chciał. Widziałam twoją zszokowaną minę, na widok której zachciało mi się śmiać, ot tak, po prostu.
Po powrocie do pokoju wybuchła awantura, miałam wrażenie, że wszyscy ją słyszeli. Właściwie, to tylko ty krzyczałaś, nie czułam się winna, nie miałam powodu, aby tak się czuć. To ty krzyczałaś, wygrażałaś się, kazałaś mi z powrotem być sobą, na co z opanowaniem odpowiedziałam :
- Sobą?
- Tak! Na kogo się kreujesz?! Kim ty, do cholery, chcesz być?!
- Jestem sobą. - powiedziałam z całą mocą i przekonaniem, które w sobie miałam. Zamilkłaś nagle, patrząc w swoje stopy.
Powiedziałam, że idę na imprezę do Hani i nie wiem, o której wrócę. Kiwnęłaś lakonicznie głową, nadal wiercąc dziurę wzrokiem w dywanie.
Piątek, piękny dzień, wyzwolenie.

DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ 

Imprezy jednak nie są moją mocną stroną. Nie podobają mi się, cały czas mam wrażenie, że tu nie pasuję, nawet mój nowy wygląd mi zbrzydł. Wszystko jest takie nijakie. Nie rozmawiam z tobą, czym ranię także siebie. Całkiem zabawne, że myślałam, że z łatwością się w tobie odkocham.
Zapisałam się z powrotem na dodatkowe zajęcia, siedzę więcej czasu w pokoju, nie wychodzę już tyle, co przez te sześćdziesiąt jeden dni, a jedyne, na co mnie stać w tym momencie, to tęskne spoglądanie w twoją stronę.
Brakuję mi twojego głosu, który mówi do mnie, a nie akurat monotonnie odpowiada na lekcji francuskiego; ciepła ciała, kiedy przytulałaś mnie, bo wpadłam w jakiś idiotyczną, chwilową depresję. W zasadzie, brakuję mi ciebie całej.
W końcu nie wytrzymuję, rozmawiam z tobą, tłumacząc wszystko po kolei, jak się czułam przed przemianą, jak bardzo pragnęłam stać się widzialna. Patrzymy na siebie i wybuchamy niekontrolowanie płaczem. Przytulasz mnie, a ja jak dziecko wtulam się w twoją pierś. Siadamy na łóżku, a ty nagle mówisz, że byłaś na mnie taka zła, bo ci na mnie zależy.
- Dlaczego? - pytasz nagle.
- Dlaczego co?
- Wybrałaś mnie? - uśmiecham się lekko na to pytanie.
- Bo wolę mieć ciebie, niż ich wszystkich, bo mając ich, nie mam tak na prawdę nikogo, a mając ciebie, mam wszystko i wszystkich, których potrzebuję.
- To znaczy, że...
- Że co?
- Że mnie kochasz? - znowu czuję się jak trzynastolatka, która nie wie, co ma ze sobą zrobić.
- Tak. To właśnie to znaczy.
- Mi też w ten sposób na tobie zależy.
Uśmiecham się lekko na widok naszych splecionych dłoni, a później nagle całkowicie o nich zapominam, bo czuję na moich wargach twoje usta, smakujące maliną. 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Liebster Award vol.2 *edit*

Ej, dobra, kompletnie nie mam pojęcia kiedy zamieszczałam taki post ostatnio, ale było to daaaaaaaaawno temu.
Nie chciałam się już w to bawić, jednakże nominowała mnie moja Imoto-chan; Toshio, więc to zrobię.
Taa, dzięki Toshio, nigdy ci tego nie zapomnę >< ;;


Zasady:
Nominacja do „Liebster Award” jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kolejne kilka osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


1. Na jaki kolor najchętniej byś zafarbowała/ zafarbował  włosy?


Na czerwono, zresztą już mam ten kolor na głowie od 2 miesięcy :3


2. Jaki styl ubierania jest najlepszy?


Nie ma najlepszy, najgorszy, każdemu podoba się inny i każdy ma swoje zdanie. Jednak nie mogę patrzeć na facetów, którzy noszą rurki bardziej obcisłe niż ja ;; *świat schodzi na psy*; tak bardzo smuteczky </3

3. Masz ulubioną książkę?

A i owszem, mam. "Jedenaście minut", "Weronika postanawia umrzeć", "Ale się porobiło!" i "Nostalgia Anioła". Nie umiem wybrać jednej ;;

4. Przy jakiej piosence najbardziej się odprężasz?


Och, fuck. Serio? Zależy od humoru. Czasami jest to coś The Gazette, czasami Dir En Grey, a czasami coś w stylu Levi Kreis - I should go. ALBO: Henry Krinkle - Stay *tak bardzo faza!* <3

5. Gdzie zazwyczaj szukasz weny?


Hm, nie szukam jej, sama mnie znajduje.

6. Czy uważasz że trzeba chodzić na kompromisy?


Zależy w jakich sprawach, ale czasami tak. 


7. Masz  3 najlepsze zespoły lub wokalistów? Jeśli tak to podaj.


Dir En Grey, to oczywiste :3 Hm, Pezet, najlepszy polski raper za starych czasów, teraz się sprzedał, buhhahaha, śmieszy mnie to stwierdzenie, ale zdarza się mu nawet teraz nagrać dobrą piosenkę >D Lubię MUCC, Plastic Tree, Gazetto też. Zresztą jest ich naprawdę dużo. No i oczywiście Miv :3


8. Podobają Ci się kolczyki w polikach i wargach ?


Policzki to dla mnie za dużo. A w wardze miałam w zeszłym roku, więc odpowiedź brzmi tak c:


9. Jakbyś miał spotkać się z Twoją ulubioną gwiazdą co byś zrobiła/zrobił ?


Obśliniłabym się na samą myśl i padła na kolana, a potem musieliby zawieźć mnie do psychiatryka, bo nie byłabym zdolna do normalnego funkcjonowania, serio. Chybabym umarła z podniety... *tak bardzo żal mi samej siebie* XD


10. Chciałabyś/ chciałbyś żeby kiedyś wydać własną książkę?


Miałam kiedyś takie plany, pisałam książkę w wieku 12 lat! AHHAHAHAHAHHA, do tej pory jak o tym pomyślę to umieram ze śmiechu. Szkoda, że gdzieś wsiąkła po formatowaniu, a ja nie pomyślałam, żeby to gdzieś przenieść, no ale nie ważne. ;;
Teraz już bym nie chciała, chyba O.o. Jakoś sobie nie wyobrażam wykreować cały świata i tak dalej, i tak dalej. Całe 200str., albo więcej, tu w yaoi wystarczy dużo mniej, więc to całkiem co innego, chyba.  

11.  Myślisz że ludzie powinni wierzyć w horoskopy? 

Hm, mi się czasami sprawdzają. Na pewno nie powinny kierować ich życiem, według mnie czasami po prostu popychają do działania; coś w stylu - "sukces w pracy/szkole" to pomaga w siebie uwierzyć i człowiek się sam w sobie spina i zaczyna sprawiać, żeby ten sukces się pojawił, czasami nieświadomie.
Ale nie powinny rządzić życiem, bo horoskop stwierdził, że mam nieszczęśliwy dzień, więc nie wyjdę z domu. 
Dobra, poplątałam, pozdro, amen. Trololololo.


Powinnam teraz kogoś wytypować, ale podejrzewam, że praktycznie każdy ma już dosyć tych wszystkich "gier". 
Wiedzcie, że wszystkich was doceniam i hołduję za pracę jaką poświęcacie. Kocham was.

A teraz proszę kliknąć "starszy post", napisać coś w białym okienku i nacisnąć "opublikuj". Tak, właśnie, mówię o komentarzach, serio, bo nie będzie nowej notki.
Dziękuję za uwagę~

#YOLO, buhahahhahahah, idę zmywać ;;



EDIT: 

To najpierw Tale-chan pogdera jak bardzo hejczu ju ;; no, ale ok, zaspokoję waszą ciekawość i odpowiem na pytania :D A poza tym lubię to robić, czuję się jak gwiazda, która udziela wywiadu~ XDD


Nominacja od Hime, dziękuję <3

Pytania: 

1.Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

Moja przygoda z pisaniem zaczęła się jak miałam 12 lat, zaczęłam pisać książkę, jest odpowiedź nawet wyżej XD. 

2.Co skłoniło Cię do założenia bloga?

Na samym początku namawiała mnie przyjaciółka, a potem sama już nie chciałam zamykać swoich prac w biurku, tylko zobaczyć jak ludzie na nie zareagują :)

3.Gdzie chciałbyś/ałabyś najbardziej zamieszkać?

Hm, trudne pytanie ^^" Z jednej strony Tokio, a z drugiej gdzieś z dala od populacji ludzi :3

4.Ulubiony gatunek muzyczny?

Nie mam ulubionego, słucham wszystkiego, ale jeśli chodzi o to, czego najczęściej to na pewno jest to j-rock

5.Grasz na jakimś instrumencie?

Nie, jestem beztalenciem, a jak wezmę w rękę bas (na którym chciałam się nauczyć grać ;;) to zaczyna mi drżeć *wtf? jakaś trauma, o której nie wiem?* 


6.Twoja największa wada i zaleta?

Nie mnie to oceniać - jestem szczera do bólu, potrafię manipulować ludźmi i kocham stawiać na swoim, a, no i mieć rację (nawet jak jej nie mam, to ją mam! Koniec dyskusji) >D

7.Ulubiony sposób na spędzanie wolnego czasu?

Zależy od pogody, jeśli jest ciepło, albo gorąco tak jak teraz, to wyjazdy nad rzekę, najlepiej na rowerze :3 A jak pogoda jest brzydka to czytanie książek.


8.Lubisz sushi? 

Wstyd się przyznać, ale nigdy nie próbowałam i jakoś szczególnie mnie do tego nie ciągnie.


9.Czy chciałeś/aś być kiedyś kimś innym? Jak tak to dlaczego?

Nie. Odpowiada mi bycie tym kim jestem :3


10.Masz jakieś zwierzątko?

3 psy i kota ;;


11.Boisz się burzy?

Nie! Kocham ją :3


Następna porcja pytań od współautorki blogu:


1. Masz jakąś piosenkę, do której czujesz sentyment? Jaka, i dlaczego do niej?

LDR - Summertime Sadness. 2 tygodnie leżenia w łóżku i płakania, przez moją pierwszą miłość *tak bardzo byłam idiotką*.

2. Coś, czego nigdy nie zrobisz?

Nie skoczę na bungee, bo mi nie pozwala na to kręgosłup ;;

3. Muzyk, którego lubisz/cenisz bez względy na wszystko to?

Kyo z Dir En Grey :3

4. Chciałbyś/chciałabyś pracować w branży J-rocka? Jako muzyk, czy ktoś powiązany, np. makijażysta?

Szczerze powiedziawszy to nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale jeśli już to jakiś oświetleniowiec, albo dźwiękowiec. 



Łok, to teraz przechodzimy do Mishy, dziękuję za nominację *musiałam to napisać*, ale masz rację, właśnie tak umrzesz! *szatanszatanszatan* >D


Pytania: 

1. Jaka była Twoja pierwsza reakcja na zetknięcie się z yaoi?

O, fajne, poczytam sobie. Serio, jestem bi, wiedziałam o tym zanim zaczęłam czytać i pisać yaoi, więc mnie to nie ruszyło :D

2. Co najbardziej Cię u ludzi denerwuje?

Brak szczerości, wszelkie błędy w pisowni, łącznie z interpunkcją, chociaż zdawkowa musi być, jej brak powoduje, że natychmiast mam ochotę zaprzestać pisania z osobą ;;

3. Jak często przeklinasz?

Czy ja kiedykolwiek, kurwa, przeklinam, do jasnej cholery? A tak serio, to zdarza mi się to dosyć często, ale w gronie, w którym sobie mogę na to pozwolić ^^".

4. Czy kiedykolwiek na poważnie myślałaś o zostaniu sławną?

Tak, czekam na sygnał od fotografa, że ma czas, bo wy nie wiecie, ale Tale-chan zostaje modelką :D

5. Budzisz się i okazuje się, że wypadły Ci wszystkie włosy - pierwsza reakcja?

Zabiłabym się ;; Kocham swoje włosy! ._.

6. Czego najbardziej się boisz?

Ufania ludziom.

7. Podoba ci się piercing w miejscach intymnych?

Chcę sobie zrobić w lewym sutku, ale mama mi nie pozwala ;; (ale tatuaż na 12 urodziny mi zrobili!)

8. Jak dowiedziałaś się, że Święty Mikołaj nie istnieje?

Nigdy w niego nie wierzyłam, nawet jako dziecko, ale w wieku 6 lat upewniła mnie rodzina, przysyłając moją siostrę cioteczną jako rzekomego Mikołaja. Tak fajnie jej sztuczna broda dydnała, że musiałam zajrzeć za nią, a tam nic. 

9. Chciałabyś dostać możliwość zabicia jednej, wybranej osoby, jeśli to wydarzenie miałoby zostać wymazane z Twojej pamięci i nie spotkałaby Cię też żadna kara?

A nie mogę od razu wymordować 3/4 ludzkości? ;; Chciałabym, ale bez zapominania, po co miałabym zapomnieć takie fajne rzeczy? ._.

10. Chcesz umrzeć ze starości, na łożu śmierci, otoczony rodziną? ( tak pytam, bo ja na przykład nie chcę )

No coś Ty! Na pewno nie! Jak przekroczę 30 lat i nie będę miała rodziny to się pakuję samochodem w barierkę mostu, żeby pękła i umieram topiąc się w pojeździe. Fajnie sobie wybrałam, nie? :3

11. Największy fizyczny ból, jakiego w życiu doznałaś?

Dostaję go co miesiąc, leżę na podłodze, płaczę z bólu, chcę wycinać sobie macicę, wołam o morfinę, a potem rzygam z bólu. Niestety nie mogę brać żadnych tabletek, bo żołądek rozpieprzony ;;
A inny ból to uderzenie w mostek piersiowy, w wieku 11 lat, i niemożność oddychania.


Dobra, done, moje gołąbeczki~ Kocham was, dziękuję, i tak dalej, i tak dalej. A w nagrodę wstawię wam shota jutro, albo pojutrze XD

Ktoś jeszcze ma ochotę mnie nominować? ><"