środa, 26 czerwca 2013

Milczenie (XxYuuki)

Hej, hej, hej, Misie <3 

Przybiegam raz dwa z notką, dzisiaj krótko, zresztą ostatnio cały czas jest krótko, Taleja nie ma weny pisać długo, ale nadal was kocha! c:

Dziękuję za życzenia, jesteście kochani <3


Yume - nic nie popieprzyłaś, słit sewentin miałam :D A teraz coś dla Ciebie, bo prosiłaś kiedyś o tekst z Lycaon, taka miniaturka. 

Cały shot to moje osobiste przeżycia, absolutna autopsja. 

Donia;p - nadal czekam na poprawione NaruxSasu, jak tylko dostanę w łapki to wstawiam od razu! :3


~*~


Nauczyłeś mnie przemilczać niektóre sprawy. A raczej większą część naszego związku. Milczałem nawet wtedy, kiedy odchodziłeś, mimo że miałem ochotę wrzeszczeć, że to przez ciebie, przez to, że jesteś tak wielkim egoistą.
Zostawiałeś mnie po cichu, za każdym razem ze wszelkimi problemami. A ja pozwalałem na to, licząc gdzieś w głębi siebie, że dzięki temu nie odejdziesz ode mnie.
Że, jeśli będę samodzielny, taki jaki chcesz żebym był, przetrwamy razem. Ale jesteś dziwką, Yuuki.
Poszedłeś do naszego basisty jednej nocy. Wiem, bo słyszałem jak krzyczysz jego imię w ekstazie, prawie tak głośno jak ja zawsze twoje, prawie do zdarcia gardła. Ściany w hotelowych pokojach są cienkie, oboje dobrze wiemy, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Następnego dnia, kiedy przyszedłeś do mnie z powrotem - pachniałeś nim. Jednak nie zwróciłem na to zbyt wielkiej uwagi, tak zaślepiony byłem tą szczenięcą miłością do ciebie.
Cierpiałem po cichu - zupełnie tak, jak mnie tego nauczyłeś. Nie zdziwiłem się nawet zbytnio, kiedy w końcu przyszedłeś mówiąc, że to koniec. Kiwnąłem tylko głową, czując jak coś rozrywa moje serce na strzępy. Przemilczałem twoje chaotyczne wytłumaczenia, zbyt szybkie pakowanie ubrań i trzaśnięcie drzwiami. Dopiero późno wieczorem, kiedy leżałem już w łóżku, dałem upust cierpieniu, łkając tak długo i głośno, że zasnąłem z przemęczenia.
Na próbie zjawiłem się tak, jakby nigdy nic. Jakby nigdy nie było "nas", jakbyś nigdy nie odszedł, bo skoro nie było "nas", nie miałeś jak odejść.
Cierpiałem nie robiąc scen, żadnych wyrzutów.
Widziałem w oczach perkusisty współczucie, nie chciałem tego, nigdy o to nie prosiłem. Przecież, wiążąc się z tobą, doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak to się skończy. Przemilczałem wszystko, nawet moją miłość do ciebie, tak jak powtarzałeś mi kiedyś, "powinno być", że tak powinien wyglądać koniec. Zero kłótni, rzucania czym popadnie, tłuczenia talerzy, tylko cisza.
Pustka, która mnie otacza, kiedyś była uciążliwa, teraz JEST i to najważniejsze.
Jest i trwa. A ja trwam otoczony nią, ramionami perkusisty i tą ciszą. Toksyczną ciszą, która znowu doprowadzi wszystko do destrukcji, tylko tym razem ze mną włącznie. 

sobota, 8 czerwca 2013

Kocham (XxX)

Dzisiaj Taleja ma urodziny, dlatego wstawia notkę :D

Donia;p - Twoje SasuxNaru już napisane, wysłane do bety, czekam aż będzie sprawdzone i wstawiam - według mojej staaaaarej obietnicy. Mam nadzieję, że nie gniewasz się za tak długi czas oczekiwania ^^".

Krótko, zwięźle i na temat - dzisiaj w końcu coś radosnego.

Idę imprezować, na razie, Misiaczki~


~*~


K jak kąpiel
- Idę się kąpać! Chcesz coś z łazienki? - wrzeszczy stojąc na korytarzu.
- Nie!
- A dołączyć się nie chcesz?
- A, no to chętnie!


O jak ogórek

- Widziałeś to? Pytam się czy ty to widziałeś?
- Co znowu?
- No jak to co?! To warzywo! Robiło zamach na moje życie!
- Kochanie, po pierwsze to owoc, a po drugie on po prostu upadł na podłogę.
- Na moją stopę, a nie podłogę, a jeszcze wcześniej sturlał się po mojej koszulce. - mruczy cicho pod nosem, robiąc minę rozkapryszonej nastolatki, wycierając szmatką mokrą plamę z koszulki.
- Oj, niedobry ten ogórek, w zamian go poszatkuj, jak znalazł będzie do sałatki.


C jak cebula

- Wróciłem!
- Cieszę się. - całuję go w czoło - Kupiłeś wszystko o co prosiłem?
- Tak, mam wszystko. - uśmiecham się i idę rozpakować zakupy.
- Dobra, to teraz trzeba pokroić cebulę. - zaczynam wyjmować deskę.
- Siadaj, ja to zrobię. - kiwam głową i moszczę swoje cztery litery na krześle.
- I ? Jak Ci idzie? - w odpowiedzi słyszę tylko siąknięcie nosa. Wstaję i odwracam go w swoją stronę. Staram się stłumić w sobie śmiech na widok jego zaczerwienionych, załzawionych oczu i zirytowanej miny.
- Daj, ja to zrobię. - mówię, markując ziewnięcie, aby nie pokazać, że się śmieję.
- Nie, ja! ZOBACZYSZ JESZCZE WYGRAM Z TYM GŁUPIM WARZYWO-OWOCEM.
Nie wytrzymuję i zaczynam się głośno śmiać, żeby po chwili wybiec z kuchni, uciekając przed drewnianą łyżką lecącą w moją stronę.


H jak hamak

- Kupiłem hamak.
- Kochanie?
- Tak?
- A na co Ci hamak?
- No jak to na co? W celach rekreacyjnych.
- Tak? A gdzie chcesz zażywać tej rekreacji? - pytam uprzejmie.
- No, tego...
- Mieszkamy w bloku. - informuję grzecznie.
-...- od razu wiedziałem, że nie przemyślał tego zakupu.


A jak "Antygona"

- Co robisz? - pytam, zjawiwszy się w salonie.
- Czytam.
- O, a co?
- "Antygonę".
- Aha... Ciekawe?
- Tak.
Kładę się wcześniej, zmęczony całym dniem, kiedy nagle mój kochanek wpada nagi do sypialni, drąc się na całe gardło.
- Współkochać przyszedłem, nie współnienawidzić! - po czym rzuca się na mnie i obsypuje mnie pocałunkami.
- I nie mogłeś powiedzieć tego normalnie? Że po prostu mnie kochasz?
- Nie, tak było bardziej epicko.


M jak meble

- Patrz jaki ładny fotel.
- Tak... Śliczny. - mówię, trochę przerażony wizją takiego straszydła stojącego w naszym salonie. Siedzisko jest w kolorze zgniłej zieleni, nijak nie pasuje do naszego kawowo-mlecznego salonu.
- Kupię go.
- Na litość boską, nawet nie próbuj.
- Przecież powiedziałeś, że jest ładny.
- Kłamałem.
- Jesteś wredny.
- Ale cię kocham i mam też wyczucie smaku, więc daruj sobie i chodź dalej wypróbować jakieś łóżko.
- Niewyżyty erotoman.
- Twój niewyżyty erotoman, twój, kochanie.


KOCHAM

Kiedy późno wieczorem leżymy obydwaj zmęczeni stosunkiem, wiem, że mam wszystko.
- Kochanie?
- Hm?
- Tak sobie pomyślałem, że może moglibyśmy kupić jakąś działkę z dala od ludzi? Taką z małym domkiem, w którym byłaby tylko kuchnia, sypialnia i łazienka, no i oczywiście ogród. - proponuję nieśmiałym tonem.
- Na litość boską, a na co nam to?
- Skoro już kupiłeś hamak... - zaczyna się obłąkańczo śmiać, żeby po chwili uraczyć mnie słodkim pocałunkiem.
- Kocham cię właśnie za to.
- Tylko za to?
- No, nie tylko. Kocham cię w zasadzie za wszystko. - śmieję się cicho.
- Wiem. Ja ciebie też. - odpowiadam, splatając nasze palce.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Kac

Dobra, kochane ludki <3 Taleja jest zapracowana, Taleja nie ma czasu :c

Pokrótce - praktycznie każdy miał rację - w tekście chodziło o to, aby oddać upływ czasu. Czekanie, nie takie zwykłe, ukazanie czegoś co było, a teraz tego nie ma, człowiek czuje, że musi czekać. Siwe włosy, każdy się o to zaczepił i prawidłowo, Neko, Basia - racja w połowie, no i Yume 100% racji (jak ty mnie rozgryzasz? O.o) - samotność, czekanie + starość spowodowana zbyt długim oczekiwaniem powrotu drugiej osoby.

Kocham interpretację ludzi, bo autor czasami ma coś innego na myśli, ale wam się udało, gratulację :3

Chcecie coś ode mnie w nagrodę za odgadnięcie? :D

~~

Beta - Grief.

Notka pisana z autopsji </3. A tak w ogóle to ostatnio piszę krótkie teksty, przepraszam *kaja się* :c
W domu od tygodnia remont, dlatego mnie nie ma, ani na moim blogu, ani na waszych, jak tylko będę mogła to nadrobię zaległości. ^^".
~*~


Jezu, gdzie jest mój język? Chyba mam Saharę w ustach. A resztę ciała gdzie wywiało? O, jest ręka - podniosę, może wymacam wodę. Nie, jednak nie ma. Otwieram oko. Kurwa, dlaczego jest tak jasno? Niech ktoś zgasi Słońce. Przykładam wcześniej znalezioną rękę do oczu. O, czyli mam też głowę. A co dalej? Nogi też by się przydały. Wody, błagam, dajcie mi pić. Zginam dolne kończyny w kolanach, czyli są. Dobra, wychodzi na to, że ciało mam kompletne.
Podnoszę się do siadu, co wywołuje torsje i ból głowy, ale przezwyciężam to wszystko. Muszę iść na poszukiwania napoju bogów, czyli wody. Chociaż niekoniecznie, ważne, żeby było coś mokrego, co zlikwiduje piasek w ustach i sprawi, że będę mógł przełknąć ślinę.
O, reszta ludu nadal śpi. Dlaczego wszyscy śpią na podłodze? Nie, to nie na mój mózg, nie dzisiaj. Wody!
Idę do łazienki, jest bliżej niż kuchnia. Nie patrzę w lustro, przynajmniej dopóki się nie napiję. Odkręcam kran. WODA! Tak! Ha!
Przechylam głowę i kieruję usta pod strumień, po czym zaczynam łapczywie pić. Jak dobrze... To chyba najwspanialszy wynalazek ludzkości, taki kran. Masz tam niezliczoną ilość wody, która się leje i leje. A w butelce tak nie ma, więc to dobrze, że poszedłem jednak do łazienki. Jestem geniuszem zła.
Kiedy w końcu napełniam żołądek kranówą, spoglądam w lustro. Moje odbicie natychmiast się krzywi. Rozczochrane włosy, gdzieniegdzie kołtuny, rozmazany makijaż, podpuchnięte oczy i wysuszone usta. Czy ja wpadłem wczoraj pod pociąg? O, to by wyjaśniało moje dzisiejsze samopoczucie. Jestem taki inteligentny. Kac to jednak rozjaśnia spojrzenie na wszystko. Wyszliśmy wczoraj wieczorem po pijaku z domu, poszliśmy na jakieś tory, wpadłem pod pociąg, chłopaki pozbierali mnie jakoś do kupy i przytargali do mieszkania. Potem, bestialsko rzucili mnie na podłogę i chlali dalej, co wyjaśnia ilość puszek i butelek, które walają się po podłodze.
Zmywam makijaż nawilżoną chusteczką, rozczesuję włosy i myję zęby. Od razu lepiej. Och, nawet na kacu jestem taki przystojny. Odbicie uśmiecha się do mnie szeroko, po czym wychodzę z łazienki.
Jak oni dziwnie śpią w ogóle... Powyginani jakoś nieludzko. Ale będą potem jęczeć, że ich wszystko boli. Ojej, tak mi przykro.
No kurwa, już prosiłem o to, żeby zgasić to pieprzone Słońce! Zakładam okulary przeciwsłoneczne, zasłaniam rolety w pokoju i idę po butelki z wodą. Niech sobie nie myślą, że jestem okrutny. Stawiam po dwie półtoralitrowe przy każdym i idę do sypialni.
Ej, zaraz, od kiedy ja mam łóżko po prawej stronie pokoju? To nie jest mój dom. O, no okej. Ale gospodarz to łóżko ma wygodne. Rozkładam się na całej długości i znowu zapadam w mocny sen.

- Wstawaj, wstawaj. - kiedy ja wsiadłem na tę karuzelę? A, to jednak nie to, ktoś mną potrząsa i wrzeszczy do ucha, że mam wstać.
- Czego? - mamroczę zachrypniętym głosem.
- Nie ma spania, a poza tym leżysz w moim łóżku, więc wstawaj, moja kolej. - siadam i widzę przed sobą niezliczone pokłady czarnej sierści, a nie, zaraz, to włosy.
- Czekaj. A dlaczego mam wstawać? Przecież łóżko masz duże.
- A, no, rzeczywiście. To w takim razie się posuń.
- Ale ja nie lubię spać od ściany, wolę od brzegu.
- Co ja z tobą mam?
- No co, no co? - zaperzam się natychmiast i wojowniczo podnoszę brodę.
- Świat pański i trzy krzyże.
- Zawsze wierzyłem w twoją artystyczną duszę, ale tym razem to żeś dowalił.
- No nie? Wiem, jestem taki zajebisty.
- Dobra, starczy, bo w samozachwyt popadniesz.
- Ty już popadłeś.
- Wiem.
- Skromność... - mruczy już w poduszkę i chwilę potem słyszę jego spokojny oddech.
Też idę spać, niby czemu mam tego nie robić?
O, a tak w ogóle to ktoś mnie w końcu posłuchał i zgasił światło, dzięks.