piątek, 30 marca 2012

Nowe życie (RukixUruha)

Dzień dobry wszystkim :* Chwilowo nie mam natchnienia na cokolwiek innego. 
Coś mnie wzięło na uczuciowość, mam nadzieję, że będzie się podobało.
Klawiatura nie gryzie, z chęcią przeczytam jakąś opinię. Nawet jeżeli ma ona być krytyczna. 
W następnym tygodniu planuję wstawić yaoi :3. 




~~~


Znowu przypominam sobie ten czas... porę burz między nami. Kiedy to krzyczałeś na mnie i wyzywałeś. Czasami miałem
wrażenie, że chcesz mnie uderzyć, ale wtedy po prostu odwracałeś się na pięcie, zakładałeś buty, kurtkę i wychodziłeś
trzaskając drzwiami.
Wracałeś nad ranem, pachnący obcymi męskimi perfumami i alkoholem. Kładłeś się do łóżka koło mnie szepcząc, że się
zmienisz i przepraszasz.
A ja głupi zawsze Ci wierzyłem.
Powiedz mi co w Tobie takiego jest, że nie potrafiłem tyle czasu od Ciebie odjeść?
Uzależniałeś mnie, od samego początku, a ja naiwny Ci na to pozwalałem.
Pozwalałem gładzić Ci moje włosy, a później całować czule w czoło. Pozwalałem na delikatne objęcia.
Pozwalałem Ci na wszystko na co miałeś właśnie ochotę.
Raz pozwoliłem Ci się przerżnąć w samolocie.
Gryzłem wtedy Twoje ramię, żeby nie krzyczeć zbyt głośno, a Tobie najnormalniej w świecie to nie przeszkadzało.
A teraz siedzie na parapecie i myślę o tamtym dniu kiedy postanowiłem odejść.
`Cisza, cisza najprawdopodobniej przed burzą. Popatrzyłeś na mnie, wstałeś, odwróciłeś się na pięcie jak to zawsze
robiłeś i po prostu poszedłeś do korytarza, żeby narzucić na siebie kurtkę i założyć buty.
Nie wytrzymałem, musiałem zapytać.
-Gdzie idziesz?
-Nie Twoja sprawa. Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.
Podbiegłem do Ciebie i szarpnąłem za rękaw Twojego ubrania wierzchniego.
-Nie odzywaj się tak do mnie! Chyba mam prawo wiedzieć, gdzie się szlajasz! A później wracasz do łóżka zalany w trupa
pachnący obcymi męskimi perfumami! Raz miałeś malinkę na szyi i...- nie zdążyłem dokończyć, bo uderzyłeś mnie w
twarz. Popatrzyłem na Ciebie niedowierzającym wzrokiem. Uderzyłeś mnie, w Twoich oczach widziałem gniew a wręcz furię
jakiej jeszcze nigdy tam nie zauważyłem. Musiałem postawić sprawę jasno.
-Jeżeli teraz wyjdziesz, ja odejdę. - musiałem to powiedzieć, po prostu musiałem, ja nie mogłem dłużej tak żyć.`

Nie wiem co myślałem, że co? Padniesz mi do stóp i będziesz krzyczał jakim to idiotą jesteś i będziesz błagał o
wybaczenie? Jaki ja musiałem być głupi!
A teraz siedzę, sam w pustym mieszkaniu. Dopiero się do niego wprowadziłem, więc praktycznie nie ma żadnych mebli.
Jest tylko łóżko które zakupiłem dzisiaj. Łóżko. Nowe łóżko, niesplamione jeszcze niczyim ciałem.
Nawet ja na nim jeszcze nie leżałem, oprócz sprawdzenia czy jest wystarczająco miękkie.
To zabawne, ale boję się. Boję się na nim położyć i zasnąć sam. Sam na nowej drodze życia. Sam. Po prostu sam. Bo przecież może być już tak zawsze, prawda? Jeśli początek jest taki to później może być jeszcze gorzej.
Nagle słyszę dzwonek do drzwi, wcale nie mam ochoty ich otwierać dlatego udaje, że mnie nie ma, albo na przykład śpię, bo przecież jest noc. 
Ale ten ktoś nie daje sobie spokoju, dzwonek jest coraz bardziej natarczywy wiem, że muszę otworzyć, bo ta miła
starsza pani z na przeciwka się obudzi. A nie zasługuje na to, przynajmniej nie z mojej przyczyny.
Spojrzałem na zegarek 02:34, kto o tej godzinie odwiedza kogokolwiek?
Wstałem zły, przeciągnąłem się, zdrętwiały mi wszystkie mięśnie od siedzenia ciągle w tej samej pozycji.
Idę do drzwi i otwieram je.
Patrzę z niedowierzaniem a tam za progiem stoisz TY!
Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Przecież przed chwilą właśnie pogodziłem się z całą tą sytuacją i moją naiwnością.
-Mogę zająć Ci 10 minut? Proszę, chce tylko pogadać i Cię przeprosić.
Nie mówiąc nic, po prostu wpuszczam Cię do środka.
Patrzę na Ciebie unosząc jedną brew i czekam cierpliwie, aż wykrztusisz z siebie wszystko co masz mi do powiedzenia.
Nie przypominasz tego pewnego siebie gitarzysty którym jesteś na co dzień.
W tym momencie przypominasz bardziej zbite szczenie.
W końcu dostajesz słowotoku, wypluwasz jedno słowo po drugim, tłumaczysz się. Pierwszy raz odkąd Cię poznałem
tłumaczysz się przede mną, a nie przed liderem.
Patrzę na Ciebie uważnie, szukając jakichkolwiek oznak kłamstwa na Twojej twarzy, ale nic takiego nie dostrzegam.
Na koniec jeszcze mnie przepraszasz za to, że mnie uderzyłeś i chcesz już wyjść.
Ale ja Ci nie pozwalam, sam nie wiem dlaczego. Ta irracjonalna potrzeba bliskości właśnie Twojej.
Łapię Cię za rękę i wtulam się w Ciebie ufnie.
Wiem, że wszystko przemyślałeś, sam też to zrobiłem.
Szepczesz w moje włosy, że już nigdy tak nie postąpisz i zależy ci na mnie bardziej niż na własnej rodzinie, bo jestem dla ciebie wszystkim.
Może jestem naiwny, ale daję ci następną szansę.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu pachniesz tylko sobą. Brzoskwiniowym żelem pod prysznic i miętowym szamponem do
włosów. Zawsze lubiłem to połączenie, bo pachniesz inaczej od reszty. I właśnie za to Cię kocham.
Położyliśmy się objęci razem na łóżku. Wiesz co? Cieszę się, że ta pierwsza noc w nowym mieszkaniu nie jest samotna.
Wiem, że teraz będzie lepiej. Wiem, a wiesz skąd? Bo nasze uczucie odżyło na nowo.
Moje dwa słowa przecinają powietrze
-Kocham cię.

piątek, 23 marca 2012

"Spełnienie zawodowe" (RukixUruha)

Bry wszystkim. Talcia się zdenerwowała ("bo w tamtym tygodniu po raz pierwszy opublikowała coś zboczonego i nikt nie skomentował") i powiedziała, że nic nie napisze, ale ja wyciągnęłam gdzieś stare yaoi i oto jest :D.

W tamtym tygodniu nie powiadomiłam, więc zapraszam do przeczytania "Blue" :3
To chyba tyle - mam nadzieję, że widzimy się w następnym tygodniu :*.


                                                                                ~~~


-Muszę się spełniać zawodowo! - krzyknął Uruha
-Ty na nic nigdy nie masz czasu. - odciął się Ruki
-To ja gram na gitarze i muszę pamiętać nuty, a Ty tylko tekst!
-Tylko?! - wydarł się młodszy chłopak.
-A niby co jeszcze?! I weź już mi tutaj nie pierdol. I w ogóle co robisz w moim mieszkaniu?! Zadzwoniłeś i chciałeś
się pilnie spotkać to myślałem, że coś ważnego. A Ty przyjechałeś mi tu truć, że na nic nie mam czasu! Kai Cię
wysłał, przyznaj się!
Ruki nie wytrzymał, spuścił głowę w dół i poczuł jak pieką go oczy. Wcale nie przysłał go Kai. On sam chciał.
Po prostu zależało mu na Uru, nie chciał żeby coś mu się stało. A on tylko o tej swojej gitarze. Niższy
mężczyzna oczywiście rozumiał, że zespół jest ważny. Ale nie chciał stracić swojej pierwszej miłości.
Uśmiechnął się gorzko pod nosem. "Pierwszej miłości", jakie to infantylne. Ale tak, kochał gitarzystę.
Od pierwszej próby... To było tak dawno temu... Ale zresztą nieważne. On go nie kochał. Poczuł pierwszą łzę na
policzku. Musi jak najszybciej stamtąd uciec.
-Lider nie ma nic wspólnego z moją wizytą. Po prostu się o Ciebie martwię, to tyle. Pójdę już. - głos mu zadrżał
co go zdradziło.
Uruha wziął jego brodę do góry i zobaczył łzy.
-Ruki co się stało? Ej, no nie płacz. Nie chciałem... Ja po prostu chwilowo mam wrażenie, że zwariuję. Ciągle
próby występy. Kai zawsze nam mówił, że samorealizacja jest ważna. I tak mi się to wbiło do głowy, że ostatnio o
niczym innym nie myślałem. - i przytulił młodszego mężczyznę. Na co tamten westchnął, ale tak cichutko, że nikt
tego nie mógł usłyszeć, zresztą on sam nie wiedział czy to nie było tylko złudzenie.
Miał ochotę na więcej, miał ochotę na to żeby pocałować kolegę z zespołu. Miał... Ale co na to wszystko Kouyou?
Przecież on nie wie, że Ruki jest gejem, że zaczytuję się nałogowo w yaoi, które piszą zwariowane fanki na temat
jego i Uru. I niech tak lepiej zostanie.
Przestał płakać, musi się zwijać i to jak najszybciej, bo w spodniach ma coraz mniej miejsca. A to go wyda.
Wiedział, że straszy jest spostrzegawczy.
-To ja już pójdę, przepraszam za kłopot, do zobaczenia na próbie za 3 dni. - Ehh, nie będzie go widział długie 3
dni. Przecież to tak jakby życie straciło sens na te 3 długie dni. I 3 samotne noce. No chyba, że pójdzie do
jakiegoś klubu i wyrwie se jakiegoś chłopaka który jest podobny do tego który stoi przed nim.
Odwrócił się, żeby odejść, ale poczuł rękę na swoim lewym ramieniu.
-Poczekaj. - wyszeptał tuż przy jego uchu Takashima.
-Słucham? - głos miał drżący z emocji. Dotyka go Uruha, ale nie tak jak na scenie. Po prostu w tym momencie nikt
tego od niego nie wymagał.  Fanki nie stoją na widowni i nie krzyczą. Nie oczekują pocałunku, albo polizania strun gitary. W tym momencie są tylko we dwóch, a Kouyou odwraca go twarzą do siebie.
Ruki spuścił wzrok na podłogę.
-Spójrz na mnie. - powiedział właściciel mieszkania.
Ruki nie zareagował. Bał się na niego spojrzeć, bał się, że kolega wyczyta z jego twarzy jak bardzo go kocha.
-Spójrz! - w tym momencie głos gitarzysty brzmiał inaczej niż zawsze. Właśnie dlatego młodszy go posłuchał.
-Co chcesz? Nie możesz mnie po prostu puścić? Pójdę sobie i o wszystkim zapomnimy, okej?
-Nie, wcale nie okej. - Ruki otowrzył szerzej oczy. Pierwszy raz gitarzysta powiedział wyraźnie "NIE".
-Jak to nie?
-Po prostu nie odejdziesz jeżeli najpierw czegoś nie zrobię.
Mniejszy mężczyzna był przestraszony, ale zaciekawiony zarazem. Nie znał gitarzysty z takiej strony.
Nagle poczuł JEGO usta na swoich. JEGO! Tego wspaniałego faceta, którego kochał nad życie! Wiedział, że miłość
jest zgubna, ale nic go to nie obchodziło.
Zamknął oczy i przycisnął swoje drobne ciałko do ciała kolegi.
Uru, nagle odsunął od siebie wokalistę, który westchnął zrezygnowany. Dobrze wiedział, że tak będzie. A teraz
Kouyou go wyśmieje i każe spierdalać na bambus.
-Teraz masz szansę. Albo stąd wyjdziesz, albo zostaniesz i... - nie zdążył dokończyć, bo Ruki rzucił go na łóżko
i wsunął ręcę pod jego bluzkę.
Na co gitarzysta zamruczał z zadowoleniem.
-Miałem taką nadzieję. Bardzo chciałem, żebyś wybrał tą drugą opcję.
-A ja zawsze chciałem, żebyś postawił mi takie ultimatum. - uśmiechnęli się do siebie.
Gitarzysta przeciągnął ręką po jego udzie, następnie bez żadnego ostrzeżenia rozpiął mu rozporek i ściągnął spodnie.
Zaczął ugniatać jego penisa przez bokserki. Nie mógł się oprzeć jego jękom. Chciał dać mu jak najwięcej
przyjemności i mimo, że chętnie teraz by go rozciągał. Wolał przenieść się z pocałunkami na jego szyję,
klatkę piersiową, brzuch i podbrzusze. Ściągnął mu bokserki i wziął do ust nabrzmiałą erekcję.
Na co młodszy zareagował jękiem i spazmem ciała. Wił się pod nim coraz bardziej, a kiedy myślał, że zaraz dojdzie
to straszy bezczelnie wyjął jego członka z ust.
Uruha włożył 3 palce do ust, aby je dostatecznie obślinić i rozciągnąć chłopaka. Nie chciał robić mu krzywdy.
Włożył pierwszy palec do odbytu wokalisty, usłyszał stłumiony jęk.
Dołożył drugi
-Uru, proszę to boli!
-Wiem, skarbie, ale zaraz przestanie obiecuje.
Trzeci palec
-Nie, stop! Ja już nie mogę. Kouyou natychmiast przestań!
Ale straszy nie przestawał, wręcz przeciwnie zaczął delikatnie poruszać palcami, żeby zaraz otrzymać nagrodę
w postaci zadowolonego jęku ukochanego.
Wyjął palcę, żeby zastąpić je swoją męskością.
-Ah! Mocniej Kouyou! Szybciej!
Gitarzysta spełniał każdą zachciankę kochanka. Podobało mu się to, że był jego pierwszym.
Jeszcze tylko chwilka i już Uruha leżał na Rukim. Obydwaj uśmiechnięci i spełnieni.
-Kocham Cię. - wyszeptał Takanori
-Ja Ciebie też. - odpowiedział mu jego seme.
Wyszedł z niego, wziął na ręcę, położył we właściwą stronę na łóżku, przykrył ich i usnęli. Wtuleni w siebie.

piątek, 16 marca 2012

Blue (IchiroxEizo)

Bry wszystkim :*. Notka dzisiaj troszkę później, ale tak to jest jak nie ma czasu :<. 
To chyba najdłuższa notka jaką kiedykolwiek napisałam :3 - jestem z siebie dumna :D

Notka zawiera yaoi (miłość męsko- męska); z opisem scen erotycznych!

*Notka pisana o godzinie 23 i nie jest sprawdzana bardzo dokładnie, więc proszę o wybaczenie wszelkich błędów.
Życzę miłego czytania <3 


-Wiesz, że dzisiaj są moje urodziny, prawda? Ichiiiiii!
-Wiem, przecież wiem! Obiecałem Ci, że cię gdzieś zabiorę, bo wtedy nie przyjechałem na twoją prezentację.
-Nooo właśnie... Ale Ichiiii, to ja cię chcę gdzieś zabrać, ok? Zgadzasz się? - no i jak mam się nie zgodzić jak się patrzy na mnie kocimi oczyskami? No, a poza tym jestem mu to winien.
-Ok, ok. - wzdycham cicho.
-Yatta! To pójdziemy do "Blue"
-Co?! Przecież to klub dla gejów!
   ***

Siedzę przy tym barze jakąś godzinę, a każdy facet, który koło mnie przechodził wpatrywał się we mnie jak sroka w gnat. No przepraszam bardzo! Ja NIE jestem gejem! Czy mam wywiesić jakąś tabliczkę? A może od razu sobie na czole jebnę taki napis: "proszę wybaczyć, lubię wkładać w cipki, a nie od tyłu"?
-Cześć, jestem Eizo.
-Cześć, Ichiro. - odpowiadam, jakiemuś kolesiowi, który siada koło mnie. Czuję jak jego palce muskają moje udo.
Matko święta! Przecież to jest klub dla gejów! I chyba właśnie jeden się zebrał na odwagę żeby na mnie zapolować!
-Ja-a, nie jestem gejem. - Nie ma to jak być męskim i się zająknąć! Przełykam głośno ślinę dobrze, że muzyka gra głośno.
-Nie? To co w takim razie tu robisz? - na szczęście zabiera palce z mojego uda.
-Przyszedłem z przyjacielem, ma urodziny. Kiedyś nie mogłem być na jego prezentacji, na której miałem być i obiecałem mu, że w jego urodziny zabiorę go gdzie tylko chce. Ale on powiedział, że to on mnie gdzieś zabierze. Zgodziłem się, no i się wkopałem. - kończę moją poplątaną wypowiedź drapiąc się po głowie.
-Hmm... Czyli nie jesteś gejem? - kręcę głową. - Co nie zmienia faktu, że jesteś interesującym mężczyzną i chciałbym ci postawić drinka.
-Mogę się z Tobą napić drinka pod warunkiem, że to ja będę stawiał. - mój męski honor się odezwał. Uśmiecha się do mnie.
Idziemy do jakiegoś stolika i pijemy drinki. Gadamy o wszystkim, nie wiedziałem, że inni geje też są tacy fajni. Ok, ok, przyznaję, że myślałem, że każdy inny gej niż Eisaku jest prostakiem. A tu proszę! Taka niespodzianka.
Do tego cały ten Eizo jest nawet przystojny. Stop, stop. Cholera, czy ja właśnie o nim pomyślałem "przystojny"? Jak 5 drinków może wpływać na mózg... Przynajmniej na mój, zawsze miałem słabą głowę. Mogłem o tym pomyśleć zanim zacząłem pić! Ale z nim się tak dobrze gada... Chyba muszę się ewakuować.
-To ja już pójdę.
-Nie czekasz na przyjaciela? - właśnie! O, cholera! Gdzie jest Eisaku? - Radziłbym ci go poszukać w dark room'ie.
Rozglądam się dookoła niezbyt przytomnie. Gdzie są te cholerne pomieszczenia? Eisaaaaku! Gdzieś ty polazł?! Zostawiłeś mnie tu samego z całą masą napalonych gejów. Robię minkę zbitego psa, która zawsze działa na mojego kumpla. Jednak tym razem to nie on reaguje, a Eizo.
-Chodź, znajdziemy go. - i łapię mnie za rękę. Przebijamy się przez tłum nagich i spoconych ciał.
-Ał! - piszczę nagle jak panienka i ściskam rękę Eizo mocniej. DOSTAŁEM KLAPSA W MOJĄ TYLNĄ CZĘŚĆ CIAŁA! Wytrzeszczam oczy, akurat gdy mój nowy znajomy się odwraca.
-Co się... - i zaczął się śmiać. Chyba musiałem wyglądać przekomicznie tak stojąc w miejscu z uchylonymi ustami z wrażenia i oczami jak pięciozłotówki. No ale nie ważne. Muszę bronić swojej męskości!
-Nie rżyj się tak! Ktoś mnie właśnie "sklapsował"! - w końcu przestaję się śmiać, żeby zostać tylko z wyszczerzem na ryjcu.
-Przecież nie ma takiego słowa.
-A właśnie, że jest.
-Nie ma.
-Jest. - cała nasza rozmowa w drodze do dark room'ów właśnie tak wyglądała - na przekomarzaniu się. Wiem, że to dziecinne, ale było tak cholernie miło, że nie mogłem się oprzeć. Do tego wszystkiego zdawałem sobie sprawę, że Eizo jest przystojny i mnie pociąga. Jego wielkie czekoladowe oczy, orzechowe włosy i kolczyk w ustach były wręcz orgazmiczne. Mógłbym się tak na niego gapić i gapić.
Ciekawe jak to jest całować się z kimś kto ma kolczyk w wardze? Jeszcze nigdy tego nie robiłem, bo moje byłe zazwyczaj pochodziły z dobrych domów gdzie takich rzeczy się zabrania.
-Jesteśmy. - obejrzałem się wokół siebie. Staliśmy na korytarzu w którym wszędzie była czerwień pomieszana ze złotem. Jednak nie wyglądało to jak w burdelu. Korytarz był dłuuuugi, ale nie szeroki. Ściany i sufit były pomalowane na czerwono, a na tych ścianach wisiały prześliczne obrazy - większość przedstawiała jakieś widoki w ciemniejszych kolorach, a wszystkie ramy były złote. Co jakieś 4 pokoje były poustawiane stoliczki z mahoniowego drewna na których stały lampki z bordowymi kloszami wyszytymi gdzie nie gdzie złotą nitką, "stópki" lampek też były złote.
To wszystko wyglądało wręcz baśniowo.
-Ej!
-Hmm? - patrzę nieprzytomnie na Eizo, który chyba coś właśnie do mnie mówił, a ja byłem zbyt pochłonięty oglądaniem wystroju wnętrza niż słuchaniem jego słów. Alkohol nadal mnie trzymał i nie za bardzo chciał puścić.
-Pytałem się o jego ulubiony kolor.
-Kolor? Po co ci jego ulubiony kolor? - teraz to już na serio nieogarniałem sytuacji.
-Ehh... Pokoje po kolei są kolorystycznie, zaczynają się od białego i szarego; właśnie koło nich stoimy, a kończą piętro wyżej na czarnym.
-Kiedyś mi mówił, że lubi błękitny, ale nie wiem jak teraz.
-Błękitny jest na końcu korytarza, wyżej jest ciemnoniebieski.
Kiedy staliśmy już pod drzwiami wcale nie byłem taki pewny czy chcę zapukać. W sumie to nie wiedziałem co się tam dzieje, a nie chciałem im przeszkadzać, ani widzieć coś co mogłoby wyprowadzić - już i taką moją zachwianą psychikę - z równowagi. Wolę żeby się jeszcze tak podyndała niż całkowicie stracić te moje resztki nadszarpniętego zdrowia psychicznego.
Kiedy Eizo zobaczył, że się waham sam wyciągnął rękę do klamki, jednak ja złapałem go za nią. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Coś nie tak?
-Dajmy mu spokój, w końcu ma urodziny. Niech się chłopak nacieszy, wyślę mu sms'a, że wróciłem na piechotę.
-No ok, chodź, odprowadzę cię.
Kiedy uderzyło we mnie świeże powietrze miałem wrażenie jakbym miał zaraz latać z aniołkami. Zakręciło mi się w głowie, gdyby nie szybka reakcja Eizo zapewne całował bym chodnik.
-Dzięki.
-Na pewno dobrze się czujesz? Może przenocujesz u mnie? To tylko ulica dalej.
-Ale przecież...
-No chodź. Przecież ci nic nie zrobię.
Kiedy ściągałem kurtkę u niego w mieszkaniu napadły mnie wątpliwości. Przecież ja go w ogóle nie znam! A co jak jest jakimś gwałcicielem, albo seryjnym mordercą? A jak mnie gdzieś zakopie w lesie? Albo zrzuci do rzeki w jakimś worku? A jak mnie zgwałci? Przecież on jest gejem! Mogłem zamówić taksówkę! Zasadziłem sobie mentalnego kopa. Jutro będę na siebie wściekły - o ile jutra dożyję. Teraz już nie czas na ucieczki. Jestem facetem, a nie babą!
-Chodź, wejdź, rozgość się. Zrobię ci herbaty. - wchodzę za nim do przestronnej kuchni. Całe mieszkanie, które widziałem do tej pory tj. korytarz, i jedno pomieszczenie robiące za trzy - salon, kuchnię i jadalnię jest w jasnych kolorach; górująca biel pomieszana z nutką grafitu.
-Masz bardzo ładne mieszkanie. - mówię kiedy stawia przede mną herbatę - Dziękuje.
-Nie ma za co. - uśmiecha się do mnie delikatnie - To ja dziękuję.
-Kto ci je projektował?
-Sam.
-Sam?! - patrzę się na niego uważnie, dopiero później zaczynam go kojarzyć z telewizji. Przecież to ten sławny architekt! Eizo Kimura! - To Ty jesteś...?
-Tak, jestem Eizo Kimura. Witaj w moich skromnych progach. - uśmiecha się zawadiacko.
W ciszy kończę pić herbatę.
-Ty naprawdę nie wiedziałeś kim jestem? - patrzy się na mnie i marszczy delikatnie czoło.
-Nie - odpowiadam i drapię się w zakłopotaniu po ręce.
-To w takim razie musiałem ci się podobać skoro tu ze mną przyszedłeś. - rumienię się delikatnie, ale on już tego nie widzi, bo idzie gdzieś korytarzem. Idę za nim. Wchodzimy do przestronnej sypialni, w której łoże z baldachimem stojące po lewej stronie koło ściany chyba najbardziej przyciągało wzrok.
-Tu będziesz spał. A tam, jest łazienka - wskazuję ręką na drzwi znajdujące się po prawej stronie w pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowaliśmy. - Ręczniki masz w szafce w łazience, gdybyś czegoś potrzebował to mój pokój jest obok. - pokazuję palcem na lewą ścianę. - Dobranoc.
-Dobranoc.
Wyciągam szybko ręcznik i biorę szybką kąpiel. Wychodzę owinięty jedynie w ręcznik. Nie mam żadnej bielizny na zmianę.
-Wcale mi się nie podobasz. - mruczę pod nosem na jego wcześniejsze stwierdzenie. Ocho, mój mózg postanowił odrobinę popracować i ciut wytrzeźwieć. Bądź błogosławiona zimna wodo!
-Nie podobam? - podskakuję na jego głos. Co on tu robi?! Patrzę się na niego stoi oparty o ścianę obok drzwi, żeby się zaraz od niej odbić.
-Przyniosłem ci bokserki. - podchodzi do mnie, a ja cofając się natrafiam na łóżko i upadam na nie.
-Dz-dzięki.
-Nie ma za co. -nachyla się nade mną, szepcze mi do ucha, całuje w policzek i wychodzi.
Zakładam bokserki i w trybie natychmiastowym chcę się ewakuować, lecz tego nie robię. Dlaczego? W zasadzie to sam nie wiem. Mógłbym się tłumaczyć honorem jak zawsze, ale Eizo ma w sobie coś co mnie do niego ciągnie. I nie mam zamiaru rezygnować z tej znajomości. Jedyne co mi się w tym wszystkim nie podoba to to, że on sobie ze mną pogrywa, a ja tej gry nie znam.
Kładę się do łóżka, ale nie mogę zasnąć. Przekręcam się jedynie z boku na bok i rozmyślam czy, aby na pewno nie jestem gejem?
W końcu podoba mi się facet.
Ale kobiety też mi się podobają
A ten facet jest tylko jeden.
Czyli co? Jestem biseksualny?
Czy jestem gejem tylko dla Eizo?
Nie wiem ile się tak kręciłem, ale słyszę nagle odgłos bosych stóp na korytarzu i otwieranych drzwi od mojego (tymczasowego) pokoju.
-Śpisz? - słyszę delikatnie zachrypnięty głos orzechowo-włosego.
-Nie, a coś się stało?
-W sumie to nic. Ja też nie mogę usnąć. Masz ochotę pooglądać jakiś film? - patrzę na zegarek. Czy on właśnie zaproponował mi oglądanie filmu o 4 rano?
-Pewnie. - wstaję z łóżka i przeciągam się.
Idziemy do jego sypialni, siadamy oparci na podłodze o łóżko i oglądamy jakiś "straszny" horror.
Kiedy się kończy za oknem robi się szarawo.
-Niedługo będę się zbierał. - mówię cicho i czuję jakieś ukłucie blisko serca. Żal?
-Nigdzie cię nie wypuszczę jak się porządnie nie wyśpisz. - śmieję się cicho. Wstajemy, ziewam przeciągle i chcę iść do mojego lokum, ale Eizo mi nie pozwala. Łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie. Dopiero teraz zauważyłem, że jestem sporo niższy od niego - sięgam mu zaledwie do brody.
-Śpisz ze mną, bo co będzie jak padniesz idąc tym długim krętym korytarzem? - zaczynam się śmiać jak szalony. Nie wiem czym to jest spowodowane? - wczorajszym alkoholem, brakiem snu czy po prostu tym, że jestem szczęśliwy? Jednak jest mi wszystko jedno, ważne, że mi się podoba. Jemu chyba zresztą też, bo uśmiecha się do mnie i ciągnie mnie w stronę łóżka. Przykrywa nas jedną kołdrą, a ja czuję się nagle taki bezpieczny i jednocześnie bezbronny jak jeszcze nigdy. Przytulam się do niego i zasypiam.
Budzę się w pustym łóżku z delikatnym bólem głowy.
Wstaję, idę się odświeżyć, a później do kuchni.
Eizo właśnie kończy robić naleśniki.
-Bry. - mruczę pod nosem, bo głupio mi, że wtulałem się w niego i że nadal tu jestem.
-Hej. - uśmiecha się do mnie, chyba wie o co mi chodzi. - Siadaj, zjesz coś i porozmawiamy.
Posłusznie spełniam jego rozkazy i z pełnym już brzuchem przekraczam (znów) próg jego sypialni.
Siadamy tak samo jak rano i oglądamy następny "przerażający" horror.
-Ja już chyba muszę się zbierać, jest już po 20. Nie chce być niegrzeczny, a poza tym ty pewnie też masz jakieś sprawy do załatwienia, a ja się tak napraszam. - mówię szybko na jednym wdechu.
-Uspokój się. Nie mam żadnych spraw i wcale się nie napraszasz, gdybyś to robił to wygoniłbym cię o 4 rano, a nie kładł się z tobą do jednego łóżka. 
Czerwienię się na wzmiankę o jednym łóżku. Nic na to nie poradzę, że on tak na mnie działa!
Patrzy na mnie uważnie i uśmiecha się, ale inaczej niż wcześniej. Teraz jakoś tak bardziej... drapieżnie? Tak, to chyba dobre słowo, no i jeszcze seksownie. Diabelnie seksownie i drapieżnie te słowa w pełni oddają ten uśmiech.
A ja jak zahipnotyzowany nie mogę przestać się patrzyć na jego usta.
Zniża się tak, że patrzymy sobie w oczy. To znaczy kto patrzy ten patrzy, ja nadal gapię się na jego wargi i ten kolczyk. Ten mega zajebisty srebrny kolczyk.
Jakby czytając w moich myślach przesuwa po nim językiem.
-Ichi? - wyrywa mnie z moich pięknych myśli jego równie piękny głos.
Patrzę się mu w oczy.
-Hm?- więcej nie jestem w stanie wykrztusić. I tak słychać, że głos mi zachrypł.
-Chcesz?
Chcę? Boże, nie wiem! Z jednej strony ten facet mnie strasznie pociąga, ale z drugiej strony przecież jest FACETEM! Nie wiem, nie wiem, nie wiem!
Ichiro Kaimasa, decyduj się!
-Chcę. - mówię cicho i kiwam potakująco głową.
Znowu się uśmiecha do mnie TAKIM uśmiechem i patrzy na mnie jakimś głodnym wzrokiem.
Bierze mnie na ręce - prycham, przecież nie jestem jakąś paniusią! - i zanosi na łóżko.
Ciągnie za jakiś sznurek, a zasłonki z baldachimu oddzielają nas od reszty świata.
Teraz jesteśmy tylko my dwaj.
Całuję mnie delikatnie w usta, oddaję mu pocałunek. Chłodna stal kolczyka niesamowicie pobudza zmysły. Z każdą chwilą nasza namiętność rośnie.
Kąsa mnie po szyi, a ja drapię go po plecach.
Jego usta wyznaczają mokrą ścieżkę od moich sutków do podbrzusza. Staram się nie jęczeć, ale nie wychodzi mi to w ogóle kiedy bierze w usta moją naprężoną męskość.
Wiję się na łóżku - jeszcze z żadną kobietą nie było mi tak dobrze.
Powoli brakuje mi powietrza i wtedy czuję, że dochodzę.
Unosi się na rękach tak, że patrzy mi w oczy.
Co ja kurwa wyprawiam?! To jest FACET!
Zamknij się mózgu! Teraz ciało korzysta.
Przyciągam go do kolejnego pocałunku, nasze języki splatają się w tańcu namiętności. Kolczyk miło drażni moje usta.
Czuję jak coś dotyka mnie tam gdzie nie powinno. To chyba jego palce.
Otwieram oczy zszokowany.
-Ichi, nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy, ne? Rozluźnij się to wtedy nie będzie bolało.
Ok, ok, Kaimasa, jesteś dorosłym facetem. Eizo zrobił ci przed chwilą loda, było ci jak w niebie, więc ty też daj mu coś z życia.
Po chwili się rozluźniam i czuję jak mokre palce (a jednak! Zgadłem!) zagłębiają się w mojej dziurce.
To było dziwne, przy drugim bolało, przy trzecim już mniej. Ale kiedy zaczął nimi ruszać w środku i znalazł TEN punkt, to było coś! Coś nie z tej ziemi!
-Oo! Ei-zo! Jeszcze! Tam... Mhm! Mocniej! - jęknąłem z dezaprobatą kiedy wyjął ze mnie palce. Zaraz jednak poczułem coś większego. W sumie to nie bolało mnie tak mocno jak to sobie wyobrażałem.
Od razu zacząłem się poruszać i wyginać tak aby znaleźć jeszcze raz ten punkt.
-Ohh! Taaaak! Eizo! Mocniej! - wiedziałem, że jestem już blisko - Nie ruchaj jak baba. - specjalnie to powiedziałem, żeby przyśpieszył. 3 pchnięcia i rozlałem się na nasze brzuchy z jego imieniem na ustach.
Nogi mi drżały, cały byłem mokry od potu, oddech łapałem jak ryba wyrzucona przed chwilą na brzeg z wody, ale tak cholernie szczęśliwy jeszcze nigdy nie byłem.
Uczucie wypływającej spermy z pomiędzy pośladków w sumie też nie jest takie złe.
Uśmiecha się do mnie delikatnie, odpowiadam uśmiechem.
Chyba dopiero teraz zauważył, że mam dołeczki, bo delikatnie wodzi po nich palcem. Kiedyś uważałem to za przekleństwo, ale teraz jestem wdzięczny mojej matce i genom.
Kiedyś słyszałem, że wyglądam jak blond włosy cherubinek z tymi dołeczkami i brązowymi oczami.
Kiedy następnego dnia od niego wychodziłem - miałem co niemałe trudności z chodzeniem - na szczęście zamówił taksówkę i za nią zapłacił, bo mój portfel został gdzieś w "Blue".
-To co? Spotykamy się jeszcze, prawda? - zatrzymałem się w pół kroku na chodniku i odwróciłem się do niego na pięcie.
-Jeśli znajdziesz mnie w piątek wieczorem w "Blue" to czemu, nie
 ***
Nie mogłem wysiedzieć cały tydzień w pracy. Boże pobłogosław PIĄTEK!
-Cześć, Ichi. - a jednak mnie znalazł.
-Cześć, Eizo.
I zabawa trwała dalej.

piątek, 9 marca 2012

Dzięki niemu (ReitaxRuki)

Bry :3 Z racji baaaardzo ciężkiego tygodnia daję coś na rozluźnienie zszarganych nerwów. Mam nadzieję, że wasz tydzień był lepszy. Obiecuję, że w następnym tygodniu będzie yaoi :). Miłego czytania!

No i bardzo, ale to bardzo dziękuje Miyuki za wsparcie mnie i ciepłe przyjęcie. 
*Zapamiętam! Ograniczać wulgaryzmy :3

Notki będę dodawała w PIĄTKI co tydzień (postaram się! :). 

                                       ~~~ 


Leżę i myślę, gapię się w sufit. Obok mnie unosi się para z kubka z kawą.
Niedługo się od niej uzależnię.
Wiesz, z chęcią bym zasnął, ale jakoś nie mogę, nie teraz kiedy jesteśmy w jednym domu.
Znowu będziesz mi się śnił, a ja budząc się wykrzyczę Twoje imię, a później wstanę ociężale ze wzwodem w bokserkach.
A wtedy Ty możesz to zauważyć, a nie chce żebyś się przestraszył swojego najlepszego kumpla.
Szkoda tylko, że mieszkasz u mnie chwilowo. Jak znikną wszystkie twoje siniaki i zagoi się rozcięta warga pewno znowu
wrócisz do NIEGO. Do TEGO który Ci to zrobił.
Ja już nie mogę patrzeć na to jak się męczysz.
Mam ochotę zajebać mu za to, że Cię tak krzywdzi.
Siadam, upijam łyk aromatycznej substancji.
Nie wiem dlaczego piję bez cukru, przecież zawsze słodziłem.
A właściwie wiem, nie słodzę tylko wtedy kiedy Ty jesteś w pobliżu. Jesteś tak cholernie słodki, że czasami a właściwie cały czas mam ochotę się na Ciebie rzucić.
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym spróbować Twoich ust i poczuć dotyk twoich dłoni na swojej skórze.
Muszę przywyknąć, przezwyczaić się, że nie jesteś i nigdy nie będziesz mój.
Zawsze jak myślę, że to zrobiłem, że przezwyczaiłem się do tej myśli nadchodzi próba, albo koncert i wtedy znowu Cię widzę i wszystkie moje postanowienia bierze szlag.
Nie wiem dlaczego tak na mnie działasz.
Może to dlatego, że jesteś najwspanialszą osobą pod słońcem.
Wypijam kawę do końca i idę zanieść pusty kubek do kuchni.
Siedzisz na blacie, a kiedy wchodzę uśmiechasz się do mnie. Mało co, a kubek miałby bliskie spotkanie z podłogą.
Udaje mi się jednak w jakiś sposób odwzajemnić uśmiech.
Czuję, że jeżeli będziesz się tak do mnie jeszcze uśmiechać cała moja samokontrola pójdzie się jebać.
Właśnie dlatego zostawiam kubek w zlewie i chcę wyjść, ale Ty masz inny zamiar.
Zeskakujesz z blatu, wtulasz się w moje plecy, dziękujesz mi za to, że jestem i oznajmiasz, że skończyłeś z nim raz na
zawsze. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! Mam ochotę biegać po całej kuchni, zatańczyć lambadę, albo makarene! Serce bije mi jak oszalałe, ale skupiam się na Tobie. Odwracam się i pytam jak się czujesz.
Dostrzegasz troskę w moich oczach i głosie, uśmiechasz się i odpowiadasz, że w końcu cholernie dobrze.
Gdy widzę TEN uśmiech - nie ten którym uśmiechałeś się ostatnio żeby rozsiać wokół siebie pozory, ten jest stary - sam zaczynam szczerzyć się jak głupi.
To jest taki uśmiech, którym uśmiechałeś się zanim byłeś z tym skurwysynem.
Mam ochotę klęknąć i dziękować Bogu. Obojętnie jakiemu.
Czuję, że zaraz naprawdę się na Ciebie rzucę więc wymiguję się potrenowaniem nowego kawałka na basie.
Nadal się uśmiechasz i kiwasz głową.
Odwracasz się, żeby zrobić sobie herbatę, zapewne poziomkową, twoją ulubioną. To zabawne, bo poziomki są właściwie podobne do truskawek, a tych nie cierpisz.
A ja wychodzę szybkim krokiem z kuchni, prawie wbiegam do pokoju, zamykam za sobą drzwi i zsuwam się po ścianie
uprzednio biorąc bas w rękę. Zaczynam grać, granie zawsze mnie odpręża, a później robi się coraz ciemniej.
Wiem, że teraz muszę się iść wykąpać.
Właśnie dlatego to robię, a później kładę się do łóżka uprzednio otwierając drzwi - na wypadek, gdyby coś się stało.
Nie spałem 3 noce, nie mogłem, a teraz czuję się taki cholernie szczęśliwy, że ten drań już Cię nie zrani, że nie mogę
oprzeć się miękkości poduszek.
Zasypiam, nie śni mi się nic.
Słyszę skrzypienie drzwi, jeszcze nie całkiem przytomny podnoszę się do siadu i patrzę na zegarek 03:26, a później
próbuje przezwyczaić wzrok do ciemności, zresztą nawet nie muszę, te kroki poznam wszędzie. Zastanawia mnie tylko
jedno, co Ty tutaj robisz?
-Przepraszam, że Cię obudziłem, ale nie mogłem zasnąć. - mówisz jakby nigdy nic i wchodzisz koło mnie pod kołdrę.
Kładę się z powrotem na swoje miejsce, przerzucasz rękę przez mój brzuch.
Czuję falę gorąca pod tym dotykiem, zresztą nic dziwnego skoro rozpalasz mnie samym swoim spojrzeniem.
Wtulasz się we mnie jeszcze bardziej, czuję Twój oddech na moim policzku.
Chciałbym Ci powiedzieć co czuję, ale nie mogę, nie chce zniszczyć tego co między nami jest.
Jesteś wobec mnie taki ufny.
Głaszczę Cię po włosach, mruczysz jak kociak.
Wiem, że to zabrzmi okropnie, ale chciałbym żebyś był tylko mój.
-Kocham Cię.- zabrzmiało ochrypłe stwierdzenie koło mojego ucha.
Patrzę się na Ciebie, wiem, że mimo, iż panują egipskie ciemności wokół dostrzegasz moje oczy.
Kocham Cię - powtarzasz.
A ja nie mogąc się dłużej powstrzymać smakuję Twoich warg, a później zasypiam w Twoich objęciach. Marząc, że gdy się obudzę nadal będzie tak pięknie.
Jest 1 listopada.
Nie ważne co się stanie jutro, ważne abyś Ty był przy mnie.

piątek, 2 marca 2012

Spróbujemy?

Mój pierwszy one-shot, w sumie to yaoi nie ma tu w ogóle, ale od czegoś trzeba zacząć. Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle przeczyta, a jeśli tak to proszę o szczere komentarze. 
Nie wiem kiedy pojawi się kolejna notka. 
Dobra, starczy tego zamulania! Zapraszam do czytania :3. 


 ~~~





`-Tak, Aoi! Mocniej! Proooszę!- czuję jak rżnie mnie coraz mocniej i szybciej. Cały drżę tak samo jak łóżko, które posuwa się w stronę jego pchnięć. Nie mogę robić nic innego jak jęczeć jego imię i prośby o szybsze ruchy. Czuję się jak jego dziwka. Dochodzę.`

Budzę się w obspermionych bokserkach i cały mokry od potu.
No tak, nie ma to jak mokre sny o moim przyjacielu.  
Muszę chyba iść na jakąś terapię, bo już nie wytrzymuję. 

***

Najgorsze w tym wszystkim jest świadomość, że zaraz go zobaczę i będę musiał opierdolić za to, że się spuścił... Co kurwa?! Spóźnił! Spóźnił, do jasnej cholery! Ja pierdole, jestem pojebany.

Pół godziny później wpada zziajany do sali i zaczyna przepraszać.
-Yuu, daj se spokój z przeprosinami tylko łap gitarę i gramy. A jak są takie korki to wyjeżdżaj wcześniej albo idź na piechotę. - wygłaszam swój wyjebisty wywód i zaczynamy próbę, która nawiasem trwała 5 godzin.
No, ale przed koncertem powinniśmy więcej ćwiczyć. Ja to wiem i oni to wiedzą co wcale nie przeszkadza im w marudzeniu.
Czuję na sobie wzrok pewnego czarnowłosego diabła, który towarzyszy mi w snach, które bynajmniej powodem do dumy nie są.
Odwracam się w jego stronę i patrzę w oczy, które w tym momencie mienią się psotnymi iskierkami. Przestaję się gapić mimo, że z chęcią bym popatrzył się na nie jeszcze i na jego twarz i ciało...
STOP! Niebezpieczny teren. Te myśli w tej części mojego umysłu powinny być szczelnie owinięte drutem kolczastym pod napięciem. 
-Koniec próby!- zarządzam na co wszyscy reagują entuzjastycznymi pomrukami.

***

Wieczorami robi się coraz chłodniej. 
I samotniej...
No, ale zresztą nie ważne. 
Domykam okno i słyszę dzwonek do drzwi.
Zegarek wskazuję 22:36. No pojebało kogoś?!
Otwieram drzwi, a tam Aoi! Z tym swoim tajemniczym wyrazem twarzy.
-Cześć, mogę? 
-Cześć, jasne.- cóż za błyskotliwa odpowiedź panie Tanabe! No nie ma co, należy mi się grammy! 
-Coś się stało, że o tej godzinie? - pytam patrząc jednocześnie jak podchodzi do barku i nalewa sobie whisky. Jest taki władczy... ukhm... Mojemu "przyjacielowi" chyba nazbyt podoba się ten widok.
-Wpadłem zobaczyć jak sobie radzisz.
-Ymm, nie rozumiem...? 
-Beze mnie, Kai. Nie oszukujmy się, przecież widzę jak na mnie patrzysz. 
-Nie wiem o co ci chodzi! - zaczyna powoli podchodzić w moją stronę. 
O matko święta! Zauważył! Co za przypał! Po prostu porażka! 
-Kai, daj spokój. Czy nie możemy zachowywać się jak dorośli ludzie? Porozmawiajmy chociaż raz, tak szczerze. Mam dość, wiesz? Jesteś moim kumplem, który wodzi za mną wzorkiem. Ja naprawdę nie chcę, żeby coś się między nami popsuło, rozumiesz? 
-Rozumiem, aż nazbyt dobrze. To na prawdę nie jest moja wina. Jesteśmy dorośli i obaj jesteśmy facetami, ale ja inaczej nie potrafię. Przykro mi, Aoi. Na prawdę cholernie mi przykro.- patrzę na niego smutnym wzorkiem. Ma rację, ma tą jebaną, pieprzoną rację! A mi się chce płakać. Po prostu usiąść i ryczeć.
-Wiesz, co? Pieprzyć to. - tymi słowami daję mi nadzieję. Podchodzę do niego i kładę ręce na jego torsie.
-Spróbujemy? - pytam z nadzieją w głosie.
-Spróbujemy. - odpowiada.
Łączymy usta w pocałunku.

Witam!

Witam wszystkich :3

Blog jest o związkach męsko - męskich (yaoi), więc jeśli nie lubisz tych klimatów lub jesteś homofobem to proszę o opuszczenie tego otóż bloga.
Opowiadania powinny pojawiać się przynajmniej dwa razy w miesiącu. 
Yaoi czytam i piszę od niedawna, więc proszę o:
  1. wyrozumiałość
  2. szczere opinię 

Do założenia bloga namówiła mnie kumpela.
Opowiadania, które będę publikować w całości będą MOJE i uprzejmie proszę o niekopiowanie ich!
To chyba tyle słowami wstępu, jeżeli ktoś ma jakiekolwiek pytania to proszę o kontakt na gadu : 21734314