sobota, 26 maja 2012

Normalny dzień (The Gazette)

*Ta-dam*! Wybaczcie, że dzisiaj, ale wczoraj mój stan mi przeszkodził xD. 
Wiecie, rzeka i te sprawy XD. "Normalna polska młodzież", lol.
 Dzisiejsza notka (tak, wiem, powinna być wczorajsza) jest spokojna, zero ostrzeżeń. 
Chyba wszystko, miłego czytania :3


~~~

Czy ktoś mi może wytłumaczyć dlaczego akurat ja?! Dlaczego to mi lider każe zostawać po próbach i sprzątać cały ten syf, który narobi ta banda durnych idiotów?! Czytaj:
Uruha - który dzisiaj bawił się w króliczka i kicał po sali z koszyczkiem pełnym butelek sake, wyśpiewując "Chwalmy imię Pana, bo wymyślił sake" w intonacji marsza ślubnego Mendelsona.
Ruki - który postanowił nie być gorszy od Uruszki (bo każdy był zainteresowany zawartością koszyczka i patrzył przez to na gitarzystę, chwaląc jego próby wokalne, których tak naprawdę mógłby nam oszczędzić), więc zrobił striptiz, wypierdalając się przy okazji o kabel od mikrofonu.
Reita - który oczywiście od razu podbiegł do swojego uke, które miało oczy pełne łez, wziął go na ręce, panikując.
A kiedy zaproponowałem żeby wziął Maleństwo do kuchni i przyłożył mu do głowy lód, wybiegając z pomieszczenia strącił nogami Rukiego wazon z kwiatami, który poleciał na ulubioną figurkę Uruhy (któremu tak na marginesie już do śmiechu nie było), a ta z kolei spadła na ulubiony bęben perkusisty dziurawiąc go.
Kai - niby oaza spokoju, ale jak już poniosą go emocje to nie ma przebacz. Tak bardzo był przywiązany do tego bębna, że aż wysmarkał mi całe opakowanie chusteczek higienicznych!
Jak tak myślę o tym co się dzisiaj stało to dochodzę do wniosku, że muszę cierpieć, bo nic dzisiaj nie straciłem.
Zerkam z czułością na mojego czarnego elektryka, który leży na kanapie i czeka, aż spakuję go do pokrowca.
Sprzątam jeszcze cały ten burdel (co zajmuje mi 2 godziny, bo okazało się, że pod kanapą nie było sprzątane odkąd się tu wprowadziliśmy) i wychodzę wolnym krokiem na zewnątrz. Wdycham kojące zapachy natury - jak dobrze, że nasz domek mieści się w głębi lasu. Odpalam papierosa sycąc oczy zielenią. Głusza, cisza, spokój. Aż boję się co oni wszyscy teraz robią.
Przeprowadziliśmy się tu pół roku temu, domek akurat sprzedawał wujek Reity. Na początku mieliśmy przyjeżdżać tu tylko żeby się rozerwać, odpocząć od smogu i duchoty Tokio, od napalonych fanek wiecznie wyczekujących na swoich ukochanych idoli.
Później okazało się, że dom jest na tyle duży, że potrafimy odnaleźć w nim na spokojnie "sam-na-sam-ze-swoim-własnym-ja".
Trzeciego, może czwartego dnia naszego pobytu tutaj lider wpadł na pomysł żeby wyrzucić wszystkie rzeczy z pralni i piwnicy, zburzyć ściany i zrobić tam salę prób.
Z obłudą przywołuję na twarz wyraz troski, rozkładam ręce w geście bezradności i bezczelnie cytuję jego słowa
-No pomyślcie! Czy nie lepiej będzie zrobić tu próbę niż wracać do 2 dni do Tokio? No chyba, że tak wolicie. Zresztą jak chcecie, ja się tylko o was martwię. - prycham jeszcze pogardliwie i odpalam kolejnego papierosa. Pieprzony diabeł w iście anielskiej skórze.
Do moich uszu dociera krzyk spełnienia. Już chyba wiem co robią; Reita pewnie pomaga zapomnieć Rukiemu o bólu upadku, a Uruha z Kaiem i koszyczkiem zajączka pewnie zaszyli się gdzieś i chleją.
Ja ich jutro leczyć z kaca nie będę! Ani szukać maści na otarcia, hmm... Rukiego otarcia oczywiście.
Chyba czeka mnie ciężka noc. Tym bardziej, że mam pokój przez ścianę z tymi napalonymi samcami, a ściany są cienkie...
Wzdycham tylko cicho i idę położyć się spać, ówcześnie wykonując całą wieczorną toaletę.


-Umm. Reitaaaa, szybciej! Uhm, tak dooo-brze. Mm! - Boże! Jest 2 w nocy! DRUGA! Dwie godziny po pół nocy! 120 minut! A oni nadal się pieprzą jak króliki! Od 6 godzin! Oczywiście z małymi przerwami, co nie zmienia faktu, że nie mogę spać! Albo zasypiam na pół godziny i od nowa!
Zwlekam się z łóżka i idę do salonu. To chyba moje ulubione miejsce zaraz po: mojej sypialni i werandzie.
Pomieszczenie pomalowane jest na jasny beż, a meble są koloru ciemnej czekolady. Po ciemku kanapa wygląda na czarną, a kiedy ktoś w nocy na niej śpi to go nie widać.
-Uru, hmpf... - słyszę pijacki bełkot zapewne perkusisty.
Idę sprawdzić skąd dochodzi i okazuję się, że z pomieszczenia, do którego miałem iść zrobić sobie herbaty, czytaj: kuchnia.
Zapalam światło i widzę Uruhe, który zasnął oparty o szafkę, a obok niego siedzi Kai oparty o lodówkę, który patrzy na mnie pijacko zamglonym wzrokiem. Po chwilowym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że lepiej najpierw zająć się gitarzystą nadal przebranym za zajączka.
Biorę go na ręce rzucając jeszcze do lidera, że ma tu zostać. Zanoszę go do jego pokoju i ściągam z niego przebranie. W kuchni odkrywam, że czarnowłosy nadal siedzi jak siedział i popija sake. Chwilowo go ignoruję i biegnę zanieść wodę z tabletką aspiryny dla gitarzysty. Gdy wracam wyrywam butelkę perkusiście na co on zaczyna protestować.
-Aoi... Oddaj. Nie umiesz się bawić. - jęczy płaczliwym tonem. Naprawdę nie wiem jak ja to zrozumiałem i wyodrębniłem z tego jakieś wyrazy niepozbawione sensu.
-Może i nie umiem, ale ty aż za bardzo. - biorę go na ręce i kładę w jego łóżku.
-Yuu, nie idź.
-Idę.
Mam już tego dosyć! Tych ich komentarzy, że nie umiem się bawić. Gdyby nie ja to nie wiem co by zrobili. Spalili by chałupę!
Nagle drzwi się zatrzaskują za niespodziewanym gościem. Siadam na łóżku i zapalam lampkę, a tam Kai!
-Ne, Aoi-kun, mogę spać z Tobą? - stoi w samych bokserkach patrząc na mnie spod grzywki, która spadła mu na oczy, gdy opuścił zawstydzony głowę po tym pytaniu.
I jak tu się nie zgodzić?
Odchylam rąbek kołdry dając mu tym samym przyzwolenie. Kładzie się szybko jakby bał się, że się rozmyślę. Gaszę tylko światło i zasypiam. Jednak zanim to robię czuję jego nogę przerzuconą na moje biodra, ręke na brzuchu, a głowę na torsie. Nie mam siły nawet go zrzucić.



Budzi mnie jęknięcie wydane koło mojego ucha i oddech, którego mógłby pozazdrościć pełnoetatowy pijak. Bomba! Zawsze tak chciałem. Krzywię się i wyczłapuję z łóżka.
-Kai, idź się wykąp, bo jebiesz jak menelowi z pod pachy.
Idę do kuchni po drodze podrzucając maść na otarcia Rukiemu i zaglądając do Uruszki, który śpi jak dziecko. Jedyne co się zmieniło to to, że aspiryna zniknęła. Właśnie! Jeszcze Kai! Jemu też zanoszę tabletki na co podnosi na mnie przekrwione oczy i cicho dziękuje.
Kolejny, kurwa normalny dzień z życia The Gazette; bandy pijaków i nimfomanów. Nic tylko żyć nie umierać!

piątek, 18 maja 2012

Dziwka (ToshiyaxKaoru)

Witam, witam <3.
Tak, drodzy czytelnicy, dzisiaj notka z udziałem Dir En Grey!

Toshiya - bas
Kaoru - gitarzysta prowadzący/lider

OSTRZEŻENIE: Tylko dla ludzi o mocnych nerwach XD. A tak serio, to jest tam trochę przekleństw i brutalności.

 No to chyba tyle słowami wstępu. 
Zapraszam do czytania :3

~~~


-Toshiya! Do mnie! Reszcie już podziękujemy. Sayonara. - wiedziałem, że będę musiał zostać. W końcu robię za prywatną zabaweczkę Kaoru. Znowu tak mnie przerżnie, że nie będę mógł jutro usiąść.
-Kochanie, chyba nie chciałeś iść sobie do domku, prawda? Jeszcze się ładnie nie przywitaliśmy, ani tym bardziej nie pożegnaliśmy. - patrzę się na niego wzrokiem pełnym nienawiści. - To co? Może zaczniemy lodzikiem, co? Toshi, nie stój tak. Na kolana! - Widzę jak rozpina rozporek i pasek. Klękam przed nim, nie ma nawet po co stawiać oporu, bo i tak zrobi to co będzie chciał
. Szarpie mnie za włosy i przybliża moje usta do swojego kutasa. Wchodzi w nie nie siląc się nawet na delikatność. Czuję jego smak w ustach kiedy po paru minutach gwałtownego poruszania moją głową - ciągnąc mnie za włosy - dochodzi.
-Grzeczna dziwka. - jak ja go nienawidzę! Zrywa ze mnie spodnie i popycha na kanapę tak, że moje pośladki wypinają się w jego stronę.
-Widzisz, Toshi, dzisiaj byłeś nawet grzeczny, dlatego znaj mą dobroć. - czuję jak jego ślina powoli spływa mi z pośladów do otwartej dziurki. Wkłada we mnie od razu 2 palce i zaczyna nimi poruszać, nie daje mi dużo czasu na przezwyczajenie się do ciała obcego, zaraz dołącza kolejny szorstki palec. Chwilę się nimi bawi w środku, a później wchodzi we mnie gwałtownie i porusza się cholernie szybko. Boli, ale nie mam zamiaru błagać go o litość ani płakać. Zaciskam tylko zęby i powieki przez tą cholerną bezsilność - należę do niego. Należę odkąd obiecałem mu "co tylko chce" jeśli pomoże mi wygrzebać się z ćpania. Słyszę jak jego oddech przyśpiesza, a moje podniecenie boleśnie pulsuje. Tak, podnieciłem się, przez tego idiotę lubię sado-maso. Wykonuje jeszcze 4 ruchy i dochodzi we mnie z cichym jęknięciem, które wydał koło mojego ucha. Dobrze wie, że jego jęki działają na mnie stymulująco.
-No, kochanie. Dotknij się. Chcę zobaczyć jak ci dobrze. Chcę usłyszeć jak dojdziesz z moim imieniem na ustach. - uśmiecha się wrednie. Nie mam wyboru, siadam na kanapie, przy okazji czując jak jego sperma wylewa mi się z tyłka. Masturbuję się pośpiesznie, chcę skończyć całą tą szopkę i iść zmyć z siebie jego zapach i białą ciecz, która powoli rozmazuję się po moich udach. Czuję jak moim ciałem wstrząsa orgazm; krzyczę "Kaoru", bo inaczej byłaby jakaś kara. Mimo, że go nienawidzę to trzeba przyznać, że jest dobry w "te klocki".
-Ubierz się i możesz iść. - kiedy już łapię za klamkę dodaje jeszcze - Tylko nie zapomnij, że dzisiaj do ciebie przyjdę i czyj jesteś. - już prawie stawiam krok za drzwiami kiedy podchodzi do mnie szybkim krokiem łapie pod łokieć i pyta się mnie na ucho "Czyją kurwą jesteś?"
-Twoją. - odpowiadam i idę zażyć godzinnego spokoju bez jego ryja.
 
***

Wchodzę do domu i pierwsze co robię to idę pod prysznic, a później muszę coś zjeść. Nie mam ochoty na oglądanie jego twarzy, jego ciała, w ogóle nie mam ochoty żeby go oglądać! Co on sobie w ogóle myśli? I co mi do łba strzeliło żeby go prosić o pomoc? I to jeszcze w takiej sprawie! Kręcę głową nad moją bezmyślnością.
Zresztą nie ważne, wyciąganie spraw przeszłości (które niestety kładą się cieniem na teraźniejszość) mi w niczym nie pomoże.
Zaraz minie godzina odkąd jestem w domu, za 6 minut powinien zadzwonić dzwonkiem. Za 6 minut znowu będę szmatą i moje zdanie nie będzie się liczyło. Ja nie będę się liczył.
5 minut - siedzę i gapię się na zegar.
4 minuty - czemu tak siedzę? I tak mi to nie pomoże.
3 minuty - przecież to ewidentnie wygląda jakbym na niego czekał!
2 minuty - czekam na niego?
1 minuta - przecież to niemożliwe. Jak on mnie traktuje!
Dzwonek do drzwi.
Otwieram trochę skołowany nagłymi niechcianymi przemyśleniami. Może rzeczywiście mi na nim zależy?
Wchodzi taki pewny siebie, zdejmuję kurtkę i buty. Ciągnie mnie za ręke do sypialni i wita się ze mną lodowatym rozkazem
-Rozbieraj się. - postaw się mu! Postaw się! Teraz albo nigdy!
Spuszczam wzrok na panele i szepczę ciche niewyraźnie
-Nie.
Nic nie mówi, mam ochotę podnieść na niego wzrok, ale czy to nie pogorszy mojej i tak już beznadziejnej sytuacji?
-Coś ty powiedział?
Biorę głęboki wdech
-Nie.
Mówię to już pewniejszym głosem, czuję się niesamowicie. Przeciwstawiłem się Kaoru! Nawet gdyby teraz miał mnie skatować i zgwałcić nie chciałbym cofnąć czasu. Przynajmniej mam wrażenie, że zrobiłem wszystko (no prawie wszystko, bo przecież nie będę się bił z liderem! - Tak sobie to tłumacz - rozbrzmiewa jakiś irytujący głosik w mojej głowie - żeby się obronić).
Wstaje z łóżka i podchodzi do mnie wolnym krokiem, tak jakby dawał mi jeszcze czas na wykonanie jego rozkazu.
-Toshi, a tak nam się dobrze współpracowało. Czemu musiałeś tak nie ładnie wszystko spieprzyć, hmm?
Opuszczam głowę jeszcze niżej co go tylko bardziej zdenerwowało.
-Toshi, patrz na mnie jak do ciebie mówię. - jest niesamowity! Jeszcze nie podniósł głosu. Niesamowity? Przecież to mój prześladowca! A prześladowca raczej nie może być "niesamowity". Odbija mi już totalnie. Może dlatego, że nie ćpam? Nie, to dlatego, że ma za ładnie perfumy. Stoi bardzo blisko. Podnoszę w końcu wzork. Patrzę niepewnie na jego twarz.
-Z jednej strony strasznie mnie wkurwiłeś, wiesz? - patrzy na mnie wyczekując jakiejś reakcji, szybko potakuję głową - A z drugiej nawet mi zaimponowałeś... Chociaż nie, rozśmieszyłeś. Przecież doskonale wiesz, że ja zawsze dostaję to co chcę, a dzisiaj chcę Twojej dupy.
-Kiedy Ty jej nie chciałeś, co? - mamroczę niewyraźnie pod nosem. Trochę mnie podbudował tym, że jeszcze mnie nie uderzył więc trochę popyskuję, a co!
-Hm... Dobre pytanie... - drapie się po brodzie i patrzy na mnie z jakimiś iskrami w oczach - Otóż, odpowiem ci na to pytanie : chciałem jej zawsze i teraz ją mam. Co zaraz zresztą wykorzystam, więc zamknij się w końcu i rozbieraj. - nie mam innego wyjścia, jak posłuszna suka zdejmuję ciuchy i patrzę na niego wyczekująco.
-Zdejmij moje ubrania. - wybałuszam gały, ale posłusznie go rozbieram. Przecież on się NIGDY nie rozbierał do końca, a tym bardziej JA go NIGDY nie rozbierałem. O co tu w ogóle chodzi?
-Widzisz Toshi... Pewnie zastanawiasz się o co chodzi, co? - kiwam głową. - Należy ci się trochę rozkoszy - mówi kpiącym głosem.
Naprawdę nie mam pojęcia czego on do cholery jasnej chce!
Zdejmuję ostatnią część jego garderoby - bokserki - a później gapię się na niego. Kiedy uświadamiam sobie co robię i jaką przyjemność mi to daje zaczynam się czerwienić i spuszczam głowę w dół.
-Nie powinieneś się wstydzić skoro tyle razy uprawialiśmy seks. - mówi łagodniejszym głosem niż na początku.
Znowu potakuję, czuję się jak marionetka.
-A teraz się powoli obkręcisz i pokażesz mi moją własność. Tak, Toshi, mam na myśli twoje ciało, bo jesteś mój.
Już nawet nie chce mi się z nim kłócić. Może rzeczywiście będzie lepiej niż wcześniej? Na samą myśl o jego dotyku moje ciało zaczyna reagować. Kręcę się wolno wokół własnej osi, a on wodzi wzrokiem tam gdzie znajdują się moje ręce - biodra, pośladki, klatka piersiowa, szyja - sam nie wiem gdzie mam je podziać.
-Chodź do mnie Toshi. - podchodzę do niego niepewnie. Ciągnie mnie w stronę łóżka, na którym siada, a mnie sadza sobie na kolanach przodem do siebie.
-A teraz moja kurewka mnie pocałuje - teraz to już w ogóle przestaję nawet oddychać. O co tu w tym wszystkim chodzi? Gdzie są kamery? Może zaraz ktoś wyskoczy i wrzaśnie "mamy cię!"
Jednak nic takiego się nie dzieje.
Schylam się powoli żeby skosztować jego ust.
Pocałunek jest na skraju brutalności, nasze języki walczą o dominację, a ślina kapie mi po brodzie.
W końcu odsuwam się od jego twarzy żeby zaczerpnąć powietrza, moje oczy są zamglone.
-Wystarczy ci pocałunek żebyś się podniecił? - mówi z wyraźną kpiną.
Jednak wolałbym żeby ktoś wyskoczył i wrzasnął "mamy cię" niż teraz słuchać jego kpiącego głosu.
Szarpnął mnie za włosy odchylając moję głowę do tyłu. Brutalnie wpił się w moje wargi, niemal je miażdżąc. Po tym gwałtownym pocałunku została kolejna stróżka śliny spływająca po mojej brodzie.
Podniósł moje biodra i nakierował swoją męskość na moje wejście. Wbił się we mnie szybko i płynnie, nie sprawiając mi tym bólu. Posuwał mnie coraz szybciej, dostarczając nam niesamowitych wrażeń.
-Jesteś moją dziwką, Toshi. Nie zapominaj, czyją jesteś własnością. Mmm... Kurewko. Beze mnie...  był
byś nikim. Zapamiętaj to sobie, ohh, mmm.
Kiedy trafił w prostatę, zawyłem z podniecenia jakie mną szarpnęło. Orgazm spłyną na nas nieoczekiwanie, wręcz nas ogłuszając.
Dochodząc wgryzł się w moją szyję, zostawiając czerwony ślad zębów.
-Chesz ze mną być?
-Że co proszę? - czy on właśnie po ostrym seksie w czasie, którego kilka razy mi przypomniał, że jestem jego dziwką i bez niego bym zginął proponuje związek?
-Ogłuchłeś, czy co? Obydwaj dobrze wiemy, że słyszałeś dlatego się decyduj.
-A jeśli bym odmówił? Dałbyś mi już spokój? - wzdycha ciężko, ale kiwa głową.
Myślę przez chwilę. W sumie to i tak jestem od niego uzależniony. Może teraz będzie mnie lepiej traktował? Będą jakieś równouprawnienia?
-Możemy spróbować. - czy to naprawdę wyleciało z moich ust?
Całuje mnie jeszcze delikatnie i mówi:
-Dobranoc, Toshi.
Wtulam się w jego ramiona i zasypiam z nadzieją na lepsze jutro. 


~~~
Nie wiem czy się orientujecie, ale był kiedyś taki program "Mamy Cię!", bodajże na tvn, ale pewna nie jestem.

sobota, 12 maja 2012

Uczucia (Uruha) & coś

Przepraszam, że notka dopiero dzisiaj, ale wczoraj nie miałam neta :<

~~~

Cześć mały. Lubię się z Tobą tak witać w myślach, gdybyś wiedział to pewnie byś mnie zabił. Lubię jak na mnie patrzysz, poświęcasz mi więcej uwagi na próbach niż innym, ale to z pewnością dlatego, że musimy ćwiczyć fan service dla naszych postrzelonych fanek. Czasami jestem za to wdzięczny, że to mnie wszyscy wybraliście na "parę" dla ciebie. A czasami mam dosyć. Wiesz, trudno mieć cię tak blisko, żebyś zaraz zniknął i wrócił sobie do swojego domu, a ja do mojego. Obydwaj samotni, jeden zakochany, a drugi chyba lubiący tą samotność, bo nie dążący do jakiegokolwiek związku. Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem, gdybym mógł tylko przy tobie siedzieć popijać twoją ulubioną zieloną herbatę i móc trzymać cię za rękę. Nawaliłem. Nawaliłem po całej linii i przyznaje się do tego. Nie powinienem się w tobie zakochiwać, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Znamy się już tyle lat, wiemy o sobie praktycznie wszystko. Nie wiem, naprawdę nie wiem kiedy skończyłem patrzyć na ciebie jak na przyjaciela, a zacząłem jak na kogoś z kim mógłbym być. Jesteś fascynujący. Mógłbym się na ciebie patrzeć godzinami, choćby nawet gdybyś spał, albo przeczesywał swoje kosmyki palcami, na ciebie w okularach i bez, z makijażem i bez niego. Chociaż wolę naturalnego ciebie. Gdybyśmy byli razem, tak ja i moje chore marzenia, mógłbym z tobą leżeć na podłodze, albo wyjść na kawę na miasto. Moglibyśmy robić to na co masz ochotę, wiesz? Naprawdę, nie obchodziłoby mnie co robię, tylko z kim. A jesteś specjalny. Jesteś specjalny dla mnie. Masz nade mną kontrolę. Wystarczy jeden twój uśmiech, żebym miał znowu dobry humor. Lubię twój zapach - jedyny w swoim rodzaju. Pachniesz mandarynkami, zieloną herbatą i papierosami. Wiem, że to zapewne brzmi śmiesznie, bo jesteś dorosłym facetem, ale mógłbym cię chronić. Chronić przed całym tym syfem zwanym "światem", przed fałszywymi ludźmi, którzy nas non stop otaczają, żeby zdobyć sławę. 

~

Pezet - Nieważne (http://www.youtube.com/watch?v=-Fi9iPHDn0I)
 Pezet - Światła zgasły (http://www.youtube.com/watch?v=yAk9i986Axs)
Wiem, że krótkie, ale nie chcę tego rozpisywać, bo mam wrażenie, że popsuję. 

 I coś jeszcze - szczerze mówiąc sama nie wiem co to jest xD. 
Hmm, wygląda mi to na jakiś pamiętnik, ale sami oceńcie - ten zlepek słów.
Jak to pisałam to miałam takiego doła, że to masakra.

~~~

-Pomożesz mi dzisiaj w lekcjach?
-Nie dam rady, jestem umówiona z Kammi.
Kammi, Twoja dziewczyna, gdybyś wiedziała, że się puszcza... Ale wydajesz się szczęśliwa z nią. Chcę żebyś była szczęśliwa, bo wtedy ja taka jestem. Ale powinnaś wiedzieć, prawda?
Nienawidzę cię Kammi.

TA CAŁA SYTUACJA PRZYPOMINA MI JAK BARDZO CIĘ NIENAWIDZĘ.


Uknułam to. Mir mi pomogła, to ona była nową zabaweczką Kammi. Nakryłaś je w łazience, bo nagle w czasie lekcji zrobiło mi się "słabo". I mimo, że widziałaś to wszystko, wystarczyło, że Kammi powiedziała, że ja to zaplanowałam - miała rację. Teraz mnie nienawidzisz.

MOJA MASOCHISTYCZNA DUSZA POŻĄDA TWEGO NIENAWISTNEGO SPOJRZENIA. SPÓJRZ NA MNIE!


Zrozumiałaś swój błąd. Zostawiłaś Kammi, a do mnie przyszłaś przeprosić, nie musiałaś daleko iść, wystarczyło przejść pokój. Twoje usta dotknęły mojego policzka...

I PO TYM WSZYSTKIM ZOSTAŁA MI TYLKO SZMINKA NA POLICZKU


Mir napisała do mnie w nocy, poszłam do jej pokoju, wiesz? Mimo, że orgazm był nieziemski, to czuję się jakbym zdradziła ciebie. Wiem, że to dziwne... Zresztą moja miłość jest dziwna.

CIAŁO ZASPOKOJONE ALE DUSZA MA SIĘ CHUJOWO


Musiałaś jechać do ciotki, zabrała cię z internatu na jeden dzień.

DO JUTRA


Wróciłaś! I pierwsze co zrobiłaś to podbiegłaś do mnie i przytuliłaś.

CIEPŁO


Szkoda tylko, że wymknęłaś się w nocy i wróciłaś na haju... Nie lubię cię takiej, odejdź. Chciałaś się ze mną przespać "skoro rozjebałam twój związek".

NIE CHCE CIĘ


Na weekend byłam w domu i cały piątek chlałam na umór, jak nie ja. Zobacz co ze mną zrobiłaś. Obudziłam się w niedzielę wcześnie rano. Słońce ładnie wychodziła zza wzgórza, wiesz?

KAWA I PAPIEROS O NAD 4 RANEM PO KACU ROBIĄ SWOJE


Wróciłam do internatu, zgotowałaś mi gorące powitanie. Twój zwinny język niesamowicie przejeżdżał po mojej małżowinie i szyi.

ZMYSŁY SZALEJĄ. PRAGNĘ WIĘCEJ.


Oddałam ci się tej nocy. W ten szary poniedziałkowy dzień. Okazało się, że Kammi cię do tego namówiła...

WYNOŚ SIĘ Z MOJEGO ŻYCIA, A JAK NIE, TO PRZYNAJMNIEJ JAK NAJDALEJ ODE MNIE


Nie odzywamy się do siebie. W pokoju panuje dziwna atmosfera.

NIEWIDZIALNA ŚCIANA


Przeprosiłaś mnie i obiecałaś, że olejesz Kammi i będziesz ze mną.

PIĘTRA ZŁUDZEŃ


Kammi nie chciała dać ci spokoju, ona ma jakąś manię.

TRUDNOŚCI


Nie daje sobie rady z tym wszystkim. Przenoszę się do innego internatu.

ŻEGNAJ, KOLEJNE ROZCZAROWANIE


Poznałam Karin, miła. Dobrze nam się rozmawiało, naprawdę miałam nadzieję, że nam wyjdzie. Trochę czułości, zaangażowałam się już dosyć, ale później okazało się, że ma dziewczynę.

NIE MA TO JAK KUBEŁ ZIMNEJ WODY KIEDY ZACZYNA ROBIĆ SIĘ CORAZ CIEPLEJ


Witaj marcu. Zawsze myślałam, że tylko koty w marcu... no wiesz co... Ale okazało się, że ja też mam chcicę.

POMARCUJMY


Czemu każda dziewczyna robi mnie w chuja?

RZYGAM JUŻ TYM WSZYSTKIM


Ciągłe pytania "czy wszystko dobrze" mnie dobijają. Nic nie jest dobrze, ale przecież im tego nie powiem. Nie powiem im, że za tobą tęsknie. Jestem ciekawa czy ciągle jesteś z Kammi...

MAM WAS DOŚĆ


W szkole przyczepiła się do mnie dziewczyna, Luiza. Jedyne słowo jakie ode mnie usłyszała to ciche przekleństwo.

SPIERDALAJ


Następnego dnia zaciągnęła mnie do łazienki i kazała zrobić sobie dobrze, bo inaczej zrobi mi krzywdę. Miała przy sobie nóż. Zrobiłam to. Czuję się jak szmata.

NAWET ŁZY NIE POMAGAJĄ


Mam już wszystko gdzieś. Nawet gdybyś teraz stanęła w drzwiach, nie wiem czy zwróciłabym na to uwagę...

ZNIKNĄĆ


Nie umiem tu żyć, pakuję rzeczy i wymykam się tylnym wyjściem.

ABY DALEJ, CHOCIAŻBY PRZED SIEBIE


Tego dnia spotkałam cygankę, która kazała mi odnaleźć siebie...

WIEM KIM JESTEM


Jadę pociągiem... Byle gdzie. Nie mam określonego celu. Nadal myślę nad słowami cyganki. Przecież wiem kim jestem!

WIEM?


Nie mam pojęcia czy wiem, dzisiaj usłyszałam że powinnam się wykąpać. Nic dziwnego nie kąpałam się od 3 dni. Nadal nie mogę odnaleźć siebie.

CORAZ MNIEJ PEWNOŚCI SIEBIE


Wszędzie widzę Twoją twarz. Tak, jestem w mieście gdzie mieści się mój poprzedni internat.

COŚ TY ZE MNĄ ZROBIŁA?


Spotkałam Kammi, powiedziała, że jesteś zwykłą szmatą. Uderzyłam ją.

NIENAWIDZĘ

Zaskarżyła mnie, dostałam grzywnę...

NIEISTOTNE


Podziękowałaś mi i przytuliłaś. Znowu poczułam twój zapach.

MIŁO


Nie chciałaś żebym pojechała.

TĘSKNISZ?


Nie tęskniłaś...
Ale w jakiś sposób mnie potrzebujesz

GORZKA PRAWDA


-Pokochaj mnie, dobrze?
-Już cię kocham.

KOCHAJ MNIE


Znowu ze mnie zakpiłaś. Było dobrze przez 2 tygodnie... Teraz znowu uciekam. Sytuacja lubi się powtarzać.

KPINA


Zasypiając gdzieś na jakiś dworcu przypominam sobie twój wygląd, zapach, dotyk i smak.

PAMIĘTAM ZAPACH KONWALII


Jestem sama, na jakimś dworcu z kolei. Pieniądze mi się kończą, chyba niedługo będę musiała zacząć karierę "pani do usług". Czemu cię tu nie ma?

OTULAJ MNIE DO SNU


Przyjechałaś! Znalazłaś mnie! Spytałaś się czy z Tobą pojadę i zaczniemy od nowa.

TAK


-Potrzebuje Cię.
-Ja ciebie też.

KOCHAM CIĘ

piątek, 4 maja 2012

Dziecko (HarumixKei)

Bry wszystkim :*. 
Historia powstała podczas niańczenia przeze mnie 8 miesięcznego Olafka (jestem jego ciocią =.=). Ogólnie dzieci nie lubię, ale ten maluch skradł mi serce. Szkoda tylko, że mieszka 4 godziny drogi ode mnie :<
W pewnym miasteczku zwanym przeze mnie "nietolerancja" o 02:39 ptaki zaczynają śpiewać, a mój kot robi się głodny... Jakby kogoś to obchodziło =.=". Mój zły humor się odezwał. Ostatnie 2 dni i do szkoły.
Moje plany poszły się jebać, a Agusława pojechała na Mazury.
No dobra, koniec z moim biadoleniem. 
Życzę udanych ostatnich (God, why?) dni majówki i dobrego tygodnia!
Muszę się przewietrzyć zanim usiądę z rodziną przy stole, bo dziś urodziny mojego ojca -.- 
Chyba tyle, zapraszam do czytania *kłania się i wychodzi na spacer*.


Postaci wymyślone przeze mnie.


~~~

-Natsume! Chodź! Opowiemy ci bajkę!
-Biegnę już, wujku Kei! - po chwili w pokoju można ujrzeć na oko wyglądającego na siedem lat chłopczyka. Już w piżamce przygotowanego do snu. Kładzie się szybko w łóżku, dobrze wie, że bajki jego wujków są niesamowicie interesujące.
Opowieść zaczynają razem od słów : 6 lat temu żył sobie słodki chłopczyk, który jak nikt inny potrafił łączyć ludzi.




6 LAT WCZEŚNIEJ






-Harumi, kochanie. - odwróciłem głowę w jego stronę żeby zaraz skosztować jego najnowszej potrawy. Może to dziwne, że jesteśmy przyjaciółmi i mówi na mnie "kochanie", ale mi to nie przeszkadza.
-Mmm, chciałeś coś poza tym? - zrobił zakłopotaną minę. - No mów! Przecież cię nie zjem... Chociaż w sumie... - robię niewinną minkę.
-Widzisz, skarbie. Jest pewna sprawa... delikatna sprawa. - zamilknął na chwilę, jakby zbierając się w sobie żeby to w końcu wykrztusić.
-No mów!
-Przyjeżdża Rika z Natsume.
-Kto? - kto to Rika? Jego matka? A Natsume to ojciec? Może nie akceptują homoseksualistów i będę musiał wracać do domu? Tylko, że nie mam domu, bo przecież go sprzedaliśmy, a ten postrzelony kucharz kazał mi się wprowadzić do siebie.
-Rika to moja siostra, a Natsu to jej syn, który teraz ma 8 miesięcy... - odetchnąłem z ulgą. No chyba, że ona nas nie akceptuje. "NAS" to znaczy gejów.
-I co w związku z tym? Mam się spakować na ten czas i wynieść do Eisaku?
-Nie! To znaczy... Jeśli nie lubisz dzieci i chcesz się wynieść... - patrzy na mnie zawstydzony.
-Lubię małe brzdące. Chyba, że tobie nie odpowiada to, że będę przez ten czas w domu, a chcesz z nimi spędzić trochę czasu we trójkę. - mówię szybko. Trochę dziwnie przeprowadzać takie rozmowy z przyjacielem, z którym znasz się od 4 lat. W sumie, tak naprawdę, nadal wiem o nim mało. Do tej pory nie wiedziałem, że ma siostrę.
-Nie będziesz przeszkadzał! - prawie na mnie wrzeszczy - W ogóle jak mogłeś tak pomyśleć?! Chciałem cię z nimi poznać, ale myślałem, że może ty nie chcesz, albo nie lubisz dzieci! Dlatego wolałem się upewnić. - ostatnie zdanie mówi już trochę spokojniej.
-Mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Z chęcią się z nimi poznam. - uśmiecha się do mnie promiennie i nakłada nam swojego nowego "wynalazku" na talerze.


Dzwonek do drzwi. Kei biegnie otworzyć. Słyszę krzyki z korytarza.
-Rika! Jak jak cię dawno nie widziałem! Jak on wyrósł! O mój Boże!
Wchodzą w końcu do salonu, gdzie znajduję się ja. Wstaję z kanapy. Jak ja się nieswojo czuję! Nigdy nie lubiłem poznawać nowych ludzi.
-To jest Harumi, a to Rika. Rika poznaj Harumiego. - chcę podać jej rękę, ale ona biegnie i mnie przytula.
-Jaki on jest słodki! Powiedz, że to twój chłopak! W końcu zmądrzałeś braciszku! W końcu jakiś nie napakowany łysol, tylko porządny mały ukeś! - gapię się z szeroko otwartymi ustami.
-Nie jest moim chłopakiem tylko przyjacielem. Mieszka ze mną od 2 lat. - czy mi się wydaję czy słyszę żal w jego głosie? Może nie chce żebym z nim już mieszkał? Może się znudził moim towarzystwem? Bo na pewno nie chodzi o to, że nie jestem jego chłopakiem, prawda? Na pewno.
Podchodzi ze mną z Małym na rękach. Uśmiecham się niepewnie i biorę go na ręce kiedy wyciąga do mnie swoje malutkie pulchniutkie łapki.
-Cześć Maluchu. - piszczy radośnie, a ja na moje wargi wypływa już zwyczajny firmowy uśmiech, który posyłam tylko do Kei'a. Słyszę gdzieś z boku kobiecy wrzask, który układa się w słowo "Kawaii!". No tak, właśnie ukazałem swoje dołeczki. Właśnie dlatego nie uśmiecham się publicznie.


Chodzę z Młodym po domu pokazując mu wszystko co go zaciekawi. Chyba idą mu ząbki, bo co chwila wyjmuje smoczek, żeby wsadzić go drugą stroną i popodgryzać. Cały dzień go ze sobą noszę i właśnie zrobił się śpiący więc kładę go na łóżko przyszykowane wcześniej przez Rikę.
Myślę, że Kei jest zadowolony z takiego obrotu sprawy, mógł sobie spędzić trochę czasu z siostrą. Za każdym razem, gdy przechodziłem koło kuchni, w której się zaszyli, słyszałem potok słów. Z jednych ust lub z drugich. Dowiedziałem się, że nadrabiają pół roku.
Patrzę na śpiącego Natsu. Wargi same wyginają się w uśmiechu kiedy patrzy się na takiego małego elfika. Niby dziecko, a potrafi wprowadzić w tak pozytywny nastrój. Szkoda, że nie mogę być przy małym Eizo - synku mojego brata. Cała rodzina się mnie wyrzekła kiedy przyznałem się do mojej orientacji. Nie rozumiem o co im chodzi, przecież nie muszą od razu włazić mi do łóżka! Nadal jestem tym samym człowiekiem, tym samym Harumim, którym byłem od urodzenia. Nigdy nie zrobiłem nic, żeby ich zgorszyć. NIGDY, a mimo wszystko mnie nie akceptują.
Przecieram rękoma twarz i odkrywam, że policzki zrobiły się podejrzanie mokre. Idę do łazienki, opłukuję buzię i wchodzę do nich do kuchni.
-Natsu śpi jak aniołek. - Rika uśmiecha się do mnie jakoś tak czuło.
-Dziękuje. Dawno nie widziałam żeby polubił kogoś od razu. A na ciebie się rzucił jak wygłodniały pies na kości. - śmieję się cicho.
-Harumiego wszyscy lubią. - rumienię się delikatnie. To takie miłe. Chociaż oddałbym połowę moich znajomych za akceptację rodziny. Nie mówię nawet o cieplejszych kontaktach, chodzi mi tylko o ich akceptację. Ale tego nigdy od nich nie dostanę, więc nie ma sensu się łudzić. Lajf is brutal i somtajms kopas w dupas.
-Niedługo będziemy się zbierać. - mówi kobieta patrząc się na zegarek.
-To nie zostajecie na noc? - szkoda, naprawdę polubiłem tego dzieciaka. Jest już 16, Rika mówiła, że Młody śpi w dzień tak mniej więcej po godzinę, więc jak będą "niedługo" jechać to o 18 się pożegnamy.
-Siostra, serio. Pokoje mamy dwa, ale ja z Harumim mogę spać w jednym. Ne, Harumi?
-Jasne, nic się nie stanie. - uśmiecham się całkiem szczerze, czyli suszę klawiaturę.
-Okej! Twoje dołeczki mnie przekonały! - wszyscy wybuchamy śmiechem. Siadam z nimi i gadamy sobie przy kawie, którą robi Kei, bo ja nawet wodę w elektrycznym czajniku bym przypalił. I wcale nie przesadzam! Kiedyś nie zwróciłem uwagi, że mało wody w czajniku jest i wstawiłem. A czajnik jak to czajnik, zjarał się na dnie. Myślałem, że Kei mnie zabije, ale jedyne co zrobił to się ze mnie śmiał i kazał już niczego nie dotykać w "jego królestwie" tj. kuchni.


Rika umyła Młodego, przy czym oczywiście wszyscy byliśmy. Ale! To ja go "ululałem" do snu. Po całym dniu mam zakwasy. Bolą mnie ręce, plecy i kark, ale tragedii jeszcze nie ma. Jak się dowiedziałem, nosiłem dzisiaj cały dzień 9 kilo żywej wagi. Nie wiem jak ta kobieta daje sobie radę...
Kładę się koło Keia, który zmęczony całym dniem już śpi.
Przewracam się z boku na bok. Dawno z nikim nie byłem. Nie chodzi mi o sam seks, tylko o uczucie. Brakuje mi miłości w życiu, ale na razie nic z tym nie robię oprócz tego, że proszę los.
Patrzę w bok - szkoda, że nie ma takiego drugiego Keia. W nim mógłbym się zakocha... STOP!
Kei = przyjaciel! Tylko tyle.
Dobranoc, gadam już głupoty.


Rano wstaję jako ostatni, ale zdążam akurat nakarmić Małego.
Natsu znowu chciał do mnie na ręce. Przenosiłem go cały dzień.
Nawet jak zaprowadzaliśmy ich na autobus to nie chciał siedzieć w nosidełku tylko u mnie w ramionach.


-Pa, Rika. - mówię, całując ją w polik.
-Pa, zaopiekuj się moim braciszkiem, ok?
-To on się mną opiekuje! Ja do wszystkiego mam dwie lewe ręce! - uśmiecham się życzliwie.
-Nie chodzi mi w ten sposób tylko w inny. Zaopiekuj się nim tu - dotyka mojej klatki piersiowej w miejscu, w którym bije serce. Nie rozumiem o co jej chodzi, a nie mogę się zapytać, bo akurat wrócił Kei z Młodym. Marszczę jeszcze tylko brwi. Całuję Natsume jeszcze w czółko i już ich nie ma.


-Wiesz co? - czarnowłosy patrzy na mnie pytająco. Siedzimy właśnie w jego pokoju na podłodze, oparci o łóżko, pijąc kakao i oglądając jakiś "babski wyciskacz łez". - Mogliby przyjeżdżać do nas częściej. Mimo, że mam zakwasy po noszeniu Małego szkraba. - uśmiecha się do mnie tak czuło jak jeszcze nigdy w życiu. Mimowolnie rumienię się delikatnie. Zawsze tak reaguję na okazywanie cieplejszych uczuć.
-Myślę, że da się to załatwić. - uśmiecham się szeroko. - A co do zakwasów, to mam pewien pomysł. Zdejmij koszulkę i kładź się na brzuchu na łóżku. - patrzę na niego pytająco, ale robię to co mi kazał.
Po chwili patrzę jak wychodzi z łazienki trzymając olwike w ręku.
-Chyba nie będziesz mnie masował, co?
-A właśnie, że będę.
-Ale...
-Ale co?
-W sumie to nic... - w całym moim życiu nigdy nie spotkałem jeszcze nikogo kto był dla mnie taki miły jak Kei.
Słyszę jak otwiera, wylewa sobie na ręce i rozgrzewa zanim dotknie mojej skóry. Po chwili mruczę jak rozpieszczony kociak, kiedy dotyka najbardziej spiętych miejsc.
Jego dłonie suną coraz bardziej w dół i za każdym razem delikatnie zsuwają bokserki. Kiedy cały tyłek jest wystawiony na jego wzrok robi mi się głupio i właśnie otwieram usta żeby coś powiedzieć, ale wydobywa się z nich tylko ciche westchnienie kiedy jego palce wskazujący zagłębia się pomiędzy moimi pośladkami.
-Kei? Kei co robisz? - odwracam twarz w jego stronę. Widzę roziskrzone oczy, które po chwili patrzą się na mnie niezrozumiale. - Co robisz?
-Ja... ja nic. Wybacz, przepraszam. - cały jakoś tak przygasa, garbi się delikatnie i wstaje z moich ud. Odnosi olwikę, a później patrzy na mnie beznamiętnym wzrokiem. Jeszcze nigdy się tak na mnie nie patrzył!
-Chyba już powinieneś iść spać. Jestem zmęczony, a jutro idę do pracy. - patrzę się tylko na niego niepewnie i siadam (bokserki podciągnąłem kiedy wyszedł do łazienki), żeby po chwili powiedzieć ciche "dobranoc" i prawie wybiec z jego pokoju.
Kładę się na łóżku i zamiast zasnąć to zaczynam myśleć i zadawać sobie idiotyczne pytania na które nie znam odpowiedzi, a brzmią mniej więcej tak: dlaczego patrzył na mnie takim wzrokiem? Dlaczego w ogóle to zrobił? Dlaczego czułem się tak dobrze, gdy to robił? I nie chciałem żeby przestał? Dlaczego poczułem się tak źle kiedy na mnie spojrzał takim wzrokiem, który nie wyrażał nic? I DLACZEGO DO JASNEJ CHOLERY MNIE OKŁAMAŁ Z TĄ PRACĄ?! PRZECIEŻ JUTRO MA WOLNE!
O nie! Tak to się bawić nie będziemy.
Wstaję szybko i w trybie natychmiastowym udaję się do jego pokoju.
-Kei! Kei! Nie udawaj, że śpisz! - potrząsam nim za ramiona.
-Co chcesz?
-Jak to co?! Dlaczego robisz te wszystkie rzeczy?! A później jeszcze mnie kłamiesz, że idziesz do pracy?! A przecież nie idziesz! A na samym końcu wyrzucasz mnie z pokoju?! - wstaje do mnie. Chyba nie wspominałem, że jest wyższy ode mnie o całą głowę, prawda?
-Nie chcesz wiedzieć dlaczego! - drze się na mnie
-A właśnie, że chcę!
-Dobrze! Niech ci będzie! Ale żebyś później nie miał do mnie pretensji, że ci powiedziałem! - i cisza. Przecież miał mi powiedzieć! Siada na łóżku i poklepuje miejsce obok siebie. Siadam szybko jakbym się bał, że jednak się rozmyślił.
Dotykamy się kolanami, dopiero teraz zauważyłem jak bardzo lubię jego dotyk. Patrzy mi prosto w oczy i burzy mi świat dwoma słowami, o które tak niedawno - czytaj: wczoraj - prosiłem.
-Kocham cię. - patrzę na niego ogłupiały. Jak to kocha?! Jak to?!
-Kei? - mówię niepewnie, kiedy spuszcza głowę i opiera ją na dłoniach, które z kolei spoczywają na jego kolanach. Nie spojrzał się nawet na mnie. Dotykam delikatnie jego pleców.
-Kurwa mać! Po prostu stąd wyjdź! I się kurwa nade mną nie lituj, bo tego nie zniosę!
-Ale, Kei... - nie dał mi dokończyć, tylko przyłożył mi dłoń do ust.
-Proszę wyjdź, bo zrobię zaraz coś czego będę żałować. -zdejmuję jego rękę z moich warg.
-Co? - całuje mnie delikatnie, trochę chaotycznie, jakby chciał zapamiętać fakturę moich ust już do końca życia. Jakby ten pocałunek był jego ostatnim.
-To. - mówi zrezygnowanym tonem.
Przytulam się do niego, ot tak po prostu. Tuli mnie do siebie i szepcze coś. Kompletnie nie rozumiem o co mu chodzi.
W końcu odrywa się ode mnie i patrzy załzawionymi oczyma.
-Wybacz, ja nie chciałem, samo wyszło. Naprawdę nie chciałem się w tobie zakochiwać. Naprawdę. - ostatnie słowo wyszlochał.
-Ciiii, nie płacz już. - tulę go i prowadzę na łóżko. Gaszę po drodze jeszcze lampkę i kładę się obok niego.
Wtulam się w jego tors i zasypiam. Pierwszy raz od tak dawna spełniony, spokojny i szczęśliwy.


Budzę się pierwszy, ale chwilę potem czuję, że on także się obudził. Spiął wszystkie mięśnie, pogłaskał mnie po włosach i chyba chciał wstać, ale nic z tego mój drogi.
-A pan się dokąd wybiera?
-Ja, yhm, taa, uhm, mm.
-Dobra, już! Uspokój się, żartowałem. - uśmiecham się do niego ukazując dołeczki - nieodzowny znak, że jest wszystko w porządku i czuję się doskonale.
-Nie gniewasz się na mnie?
-A za co mam się gniewać? Za to, że coś do mnie czujesz? Za to, że przedwczoraj myślałem, że szkoda, że nie ma takiego drugiego Keia i że w sumie mógłbym się w tobie zakochać, ale nie chcę nic popsuć, bo przecież masz powodzenie. Bo powiedz szczerze, kto by nie chciał wysokiego bruneta lat 21 z zielonymi oczami, dobrze zbudowanego i opalonego? A kto by chciał chłopaka z brązowymi włosami i szarymi oczami z idiotycznymi dołeczkami w policzkach, bladego jak ściana? - no to żem się rozkręcił.
-Ja bym chciał. - mówisz cicho jakimś takim głosem przepełnionym szczęściem, a jednocześnie niepewnym. Znowu się rumienię.
-A do tego rumienię
się jak skończony głupek. - mówię i wydymam wargi.
Skończyło się tak, że przez tą naszą kłótnie ja siedzę na łóżku a ty stoisz.
Pochylasz się delikatnie i patrzysz mi w oczy doszukując się przyzwolenia. Wiem o co ci chodzi. Chcesz mnie pocałować, prawda? Więc zrób to!
Zerkam na twoje wargi, które po chwili przykrywają moje. Nie pogłębiamy pocałunku. Pozwalamy aby wyrażał on wszelkie uczucia jakie nami targają, jest tam między innymi: szczęście, wątpliwość i miłość.
Nie wiemy jak rozwinie się nasz związek, ani co się stanie jutro, ale możemy spróbować, prawda?
Dla miłości zawsze kiełkuje szansa. Trzeba ją tylko odpowiednio pielęgnować żeby wyrósł z niej kwiat.
Mam nadzieję, że nie zawiodę Riki, teraz rozumiem o co jej chodziło.




CZAS TERAŹNIEJSZY

-Podobało się, Młody?
-Podobało. Cieszę się, że jesteście razem. Kocham was, dobranoc.
-My ciebie też kochamy. - mówimy chórem, w którym nagle pobrzmiewa kobiecy głos. Odwracamy się do tyłu i widzimy Rikę w drzwiach.
-Chodźcie na herbatę.
Kiedy kładziemy się spać Rika mówi jeszcze do mnie: dziękuje.
I właśnie tak zakończyła się nasza historia.
Uważaj o co prosisz los, życie bywa czasami przewrotne. 


~~~
 Piosenki, których słuchałam podczas pisania tego tworu:
  • Dir En Grey - Obscure
  • Dir En Grey - Kasumi 
Dobra muzyka, żeby pisać o małym dziecku, ne? XD