środa, 25 września 2013

Do I wanna know

Arctic Monkeys - Do I wanna know (idealna piosenka do czytania)

~*~

Podchodzę do drzwi balkonowych i staję przed nimi. Drzwi są przymknięte, nie wiem czy mam je popchnąć kiedy patrzę na skuloną osobę.

Wedrzeć się do jej świata? Czy mam na to prawo?

Siedzi skulona ze stopami opartymi na barierce, opatulona niebieskim kocem, trzymając w prawej ręce zapalonego papierosa. Co chwilę podnosi go do ust i długo się zaciąga, jakby chciała się udusić, albo nie mogła złapać dymu, jakby jej płuca odmówiły współpracy w truciu organizmu.

Opiera głowę na lewym ramieniu i patrzy przed siebie, jej profil zdobią promienie księżyca, nie wygląda na szczęśliwą. Przez chwilę, kiedy przekrzywia głowę, widać mokre policzki, łzy pobłyskują. Ociera je skrawkiem koca, a potem grzbietem dłoni wyciera nos.

Nie jest szczęśliwa. Nie wiem co mam robić. Przerwać jej rozmyślania?

Po kilku chwilach przyglądania się jej, istocie, która wygląda jakby była z innego świata, decyduję się popchnąć szklane drzwi. Spina się lekko, ale nie odwraca głowy w moją stronę, wpatruję się uporczywie w jej prawy profil. W końcu siadam na balkonie przodem do niej. Spogląda przed siebie niewidzącym wzrokiem, w oczach błyszczą jej łzy, wyglądają jak dwa głębokie jeziora, które szukają ujścia, spokoju. Jej wzrok jest odległy, jakby nie było jej tutaj, jakby miała swój własny, inny świat.

-Jak się czujesz?

-To chyba najbardziej banalne pytanie, jakie mogłeś zadać.

-Wiem, ale bałem się, że mi nie odpowiesz.

Patrzy na mnie uporczywie, jakby szukała jakichkolwiek oznak uczuć.

-Nie wyglądasz na szczęśliwą. - powtarzam to, o czym myślałem.

-Bo nie jestem.

-Dlaczego?

-Dlaczego nie możemy zapomnieć o ludziach z dnia na dzień? - zmienia temat znowu spoglądając w niebo.

-Nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie.

-Wiem. Nikt nie potrafi. - wzdycha cicho, opatulając się jeszcze bardziej niebieskim kocem. Dogasza papierosa o barierkę i wyrzuca go w powietrze.

-Szczęście to pojęcie względne, wiesz? Tak samo jak samotność. Mogę być samotna w tłumie znajomych, przyjaciół, a mogę nie być samotna mając przy sobie jedną jedyną osobę, i odwrotnie. Mogę również nie czuć samotności będąc sam na sam ze swoimi myślami. Jednak to chyba zależy od tego w jakim stopniu zależy nam na ludziach. Mi zależy, jemu nie. Boże, jaka ja jestem głupia wyobrażając sobie, że wszystko się ułoży! To naprawdę niemądre z mojej strony. Ale, mimo że udaję silniejszą przed ludźmi, kiedy jestem sama jestem słaba. Bardzo słaba. Aż robi mi się siebie żal.

Automatycznie spogląda za barierkę, jakby zastanawiając się ile będzie leciała i czy będzie ją cokolwiek bolało kiedy w końcu jej ciało zderzy się z ziemią.

-Nadal pachnę nim. - podnosi białą bluzkę do nosa i zaciąga się resztką ulatujących perfum. - Nie powinnam pozwolić na to spotkanie, ale myślałam, że on będzie inny. Okazuje się, że wszyscy faceci, których poznałam chcą ode mnie tego samego. To straszne, wiesz? Chciałabym w końcu znaleźć sobie tego jednego jedynego, który byłby przy mnie dłużej niż pieprzenie. Orgazm jest dobry, ale nie zaspokaja psychicznej strony, no, może na chwilę, ale potem przychodzi żal. Dobrze, że mu się nie oddałam, dobrze, że chociaż raz nie byłam naiwna.

Robi mi się głupio, bo kompletnie nie wiem co odpowiedzieć na jej rację, więc mruczę tylko "uhm". Znowu jej przenikliwe oczy kierują się na mnie, uśmiecha się delikatnie i mówi:

-Wiesz o czym mówię, ale tego nie rozumiesz, przynajmniej nie do końca. Nigdy nie byłeś w takiej sytuacji. Czasami mam dosyć bycia ładną, czasami nachodzi mnie myśl, żeby oblać twarz kwasem i wyjść z bliznami do ludzi. Pewnie nie byliby już dla mnie tacy mili, ale jakby znalazł się jednak taki ktoś, kto by mnie pokochał, wiedziałabym, że nie robi to dla mojego ciała. Może na samym początku zostalibyśmy w domu, bo nie chciałby się mną chwalić przed światem.

Oddycha głęboko, szarpie nitkę od koca, a potem powraca do swojego monologu.

-"Miłość fizyczna", najbardziej wyważone określenie. Przecież nie będziemy "uprawiać miłości" bez miłości psychicznej, duchowego porozumienia. Ale możemy uprawiać "miłość fizyczną" bez takich miłostek. Ciało będzie jak najbardziej zakochane, szkoda, że zdarzają się również przypadki, że u jednej ze stron podczas takich uniesień zaczyna również bić serce, o wiele za szybko.

Wkłada paznokcia do ust i lekko go obgryza.

-Potrzebuję jeszcze papierosa. - mruczy pod nosem, jakby sama do siebie. Jej wzrok już nie jest odległy tylko pusty, jakby odkrywając przede mną swoje przemyślenia wyrwała sobie przy okazji cząstkę duszy.

-Ja...

-Nie pomożesz mi, nie wysilaj się, idź spać. - mówi cichym głosem, w którym nie da się dosłyszeć ani grama jakiejkolwiek emocji. Znowu unosi bluzkę do nosa i wdycha perfumy.

Teraz już wiem, że źle zrobiłem przychodząc na ten balkon, wdzierając się do jej świata. Odkryła przede mną swoje myśli i uczucia jednocześnie przelewając je na mnie. Jej ciało zastyga w bezruchu, kiedy nie może znaleźć kolejnego papierosa. Znowu opiera głowę na ramieniu i patrzy w księżyc.

Wstaję, wchodzę z powrotem do środka. Oglądam się jeszcze w jej stronę, ale siedzi nadal w tej samej pozycji. Zamykam drzwi, przekręcam klamkę. Wiem, że nie wróci do środka. Już nigdy nie wróci.

Swoją drogą jestem ciekaw jak jej biała bluzka będzie komponowała się z jej krwią, na środku ulicy.


~*~

Siema :3 Wszelkie niedociągnięcia w tym shocie są specjalnie, bo o to w nim głównie chodzi.
W sumie, w rzeczywistości jest to moja rozmowa ze mną, przelałam ją na kartkę i wstawiam, o.
Hm, mam zapalenie oskrzeli, leżę w łóżku, więc stwierdziłam, że w końcu mam trochę czasu, żeby coś sprawdzić i wstawić.
Pewnie połowa z was nie przetrwała, jak zobaczyła, że to nie yaoi XD.
Komentarze jak najbardziej są mile widziane, wiem, Rybki moje, że trudno jak jest rok szkolny, szczególnie początek, ale raz na jakiś czas skomentować można (tym bardziej, że u mnie notka raz w miesiącu). 
Dobra, koniec ogłoszeń parafialnych~
Życzę wszystkim dobrego tygodnia, a właściwie miesiąca <3