Mrau, kocham was <3
Z racji tego, że jest tak dużo komentarzy, wrzucam notkę. Jeśli taki stan rzeczy się utrzyma, notki będą pojawiały się częściej. Niektóre, możliwe, że będą krótsze, ale wtedy będą np.: 2 w tygodniu.
Dobra, chyba tyle, życzę wam udanej majówki :3
O, i chyba potrzebuję bety, co wy na to? Takie mini ogłoszenie - nie robię dużo błędów, czasami po prostu przez moje roztrzepanie zjadam przecinki, bo lubię jeść interpunkcję, no i literówki, ale kto ich nie robi? Szczególnie jak wyraz się nie podkreśla, bo zamiast "no" jest "na", na to z kolei mam wytłumaczenie, że jak piszę to robię to szybko i jak sprawdzam czasami tego niezauważam. Dlatego potrzebuję wprawnego oka, które by to wyłapało, bo jak się komuś sprawdza to się człowiek bardziej przykłada :D.
Enjoy, people <3
~*~
8 listopad 2010
Uczę się ciebie na pamięć. Niecierpliwymi palcami, rozpaczliwie na pamięć. Znam na pamięć twoje ciało, wszystkie wymówki, kiedy przychodzisz do mnie. Wpadasz, rżniesz, a później zostawiasz mnie samego. Właśnie wtedy, kiedy cię potrzebuję. Ale tak jest i to się nie zmieni. Ja Ci pozwalam, bo cię kocham. Ty jesteś z perkusistą, nie kochasz żadnego z nas. Jesteś z nim, bo ci wygodnie, nie musisz się o nic martwić, bo on wszystko załatwia. On cię kocha i nie zauważa tego, a nawet jeśli, to nie chce żebyś odszedł i udaje, że tego nie zauważa i że go to nie rani, pozwala ci na wszystko. Z łatwością wykorzystujesz uczucia innych. Lubisz mieć władzę i manipulować ludźmi. Ja jestem tym, na którym możesz się wyżyć, jestem masochistą, więc nie masz obiekcji, kiedy podczas stosunku szarpiesz mnie za włosy, albo wbijasz się we mnie bez przygotowania. Szkoda mi w tym wszystkim tylko ciebie, bo nie potrafisz czuć, nie potrafisz być sobą. A kiedy nie jesteś SOBĄ, jesteś NIKIM. Właśnie takimi prawami rządzi się świat, Toshiya.
12 grudnia 2010
Taki stan rzeczy trwa już od czerwca. Pół roku... Wydaje się krótko, a jednak dla mnie jest cholernie długo. Po wyglądzie Shina sądzę, że dla niego też to kawał czasu. Schudł jeszcze bardziej, ma podkrążone, zaczerwienione oczy, a usta wygięte cały czas tak, jakby miał zaraz płakać. Po mnie tak bardzo tego nie widać. W sumie to pokusiłbym się o stwierdzenie, że w ogóle. Nasze występy są teraz tylko coraz bardziej dramatyczne. Wyję, wiję się po scenie, tnę się, krzyczę czasami do zdarcia gardła, aby tylko wyrzucić to wszystko z siebie, ale to i tak nie pomaga.
20 luty 2011
Cztery dni temu były moje urodziny. Wpadłeś z winem, uśmiechając się, twoim zdaniem za pewne - uroczo, moim obłudnie, porozlewałeś nam hojnie do kieliszków. Włączyłeś muzykę, tańczyłeś dla mnie wspaniale, dotykałeś się, pobudzałeś i siebie i mnie tym wszystkim, później nalałeś wody do wanny, a potem wziąłeś mnie, pierwszy raz delikatnie.
Do tej pory jak sobie to przypomnę to mam ochotę płakać.
14 luty 2011
Dzisiaj Walentynki, nie przyjdziesz, wiem to na pewno. Spędzasz je z Shinyą, pokazujesz mu swoją pożal się boże "miłość", łgasz mu prosto w oczy, przepraszasz za to, że ostatnimi czasy byłeś okropny i obiecujesz poprawę.
Jesteś tak cholernie zepsuty, Toshiya.
8 marca 2011
Kolejny koncert za nami. Spałeś z Die'em. Kiedy wypadliście na mnie ze schowka na miotły za kulisami, zacząłem się śmiać. Tak po prostu śmiać. Może trochę histerycznie, ale nie zrobiłem Ci sceny. Przecież nie mam do Ciebie żadnych praw.
9 marca 2011
Przyszedłeś do mnie, nasza "rozmowa" wyglądała mniej więcej tak:
-Nie powiesz temu Shinyi.
-Bo co?
-Bo powiem, że kłamiesz.
Nie odpowiedziałem na to nic, tylko kiwnąłem głową. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że perkusista by mi nie uwierzył, a nawet jeśli wolałby mieć cię nadal przy sobie.
Przerżnąłeś mnie szybko, brutalnie, a później wyszedłeś, trzaskając drzwiami tak mocno, że myślałem, że wylecą z zawiasów.
1 kwietnia 2011
Twój dotyk już nie sprawia mi przyjemności, Toshiya. Brzydzę się tobą, do jasnej cholery. Ale nie mam jeszcze wystarczająco dużo siły na to, żeby ci to powiedzieć.
17 maj 2011
Przyszedłeś, dotknąłeś mnie, uderzyłem cię w twarz - na odlew, dbając o to, żebyś miał ślad. Popatrzyłeś wtedy na mnie niedowierzająco, następnie roześmiałeś się, zwyzywałeś mnie, powiedziałeś coś w stylu "niegrzeczna kurewka się buntuje, nowa gra?", roześmiałeś się ponownie i wziąłeś mnie, chociaż lepszym określeniem byłoby zgwałciłeś. Naplułeś mi po wszystkim w twarz, zostawiłeś coś na stoliku i wyszedłeś.
Tym czymś okazała się czekolada... Dla mnie. Na imieniny.
Jak bardzo dbasz o to, żeby mieć kogo rżnąć. Zadziwiające.
8 czerwca 2011
Kazałem Ci się do mnie nie zbliżać, odpowiedziałeś, że nie ma problemu.
9 czerwca 2011
Widziałem Cię z Kaoru.
Z każdego z zespołu zrobiłeś sobie dziwkę.
Jest mi żal nas wszystkich.
Nie mogę spojrzeć żadnemu z nas w oczy, nawet, cholera, sobie. Przed lustrem dziennie spędzam mniej niż 2 minuty.
DO JASNEJ KURWY JEST MI TAK, KURWA, PRZERAŻAJĄCO ŹLE.
27 lipca 2011
Nie mogę wytrzymać. Ręce mi się trzęsą, jestem jak narkoman na głodzie. Brakuję mi twojego dotyku, głosu, zapachu, tego jak we mnie wchodzisz, jęku, gdy się we mnie spuszczasz. Mam wrażenie, że głowa mi zaraz eksploduje, chyba do ciebie zadzwonię... Ale, czy wtedy nie poniosę porażki?
3 sierpnia 2011
Przyszedłeś do mnie po próbie. Wpuściłem cię do mieszkania bez słowa. Pozwoliłem ci się wykąpać w moim domu, w mojej łazience, w mojej wannie, dałem ci pizzę, którą aktualnie jadłem... A potem, gdy miałeś już wychodzić, nie wytrzymałem i rzuciłem się na ciebie.
Bez słowa poszliśmy do sypialni, gdzie znowu byłeś dla mnie delikatny.
19 września 2011
Wszystko kręci się wokół ciebie. WSZYSTKO. Cały zespół. Próby, sesje zdjęciowe, koncerty - jest tak jak Ty zechcesz. Już mi to nawet przestało przeszkadzać.
28 październik
Zażyczyłeś sobie pięciokąta. Z nami wszystkimi. Shin był wystraszony, w końcu pierwszy raz taka orgia. Ja zareagowałem na to spokojnie, kiwnąłem tylko głową i grzecznie udałem się do twojego mieszkania.
Ty rżnąłeś Kaoru
Kaoru rżnął Die.
Die mnie.
Ja Shinyę.
Starałem się być dla niego delikatny, a każdą łzę ocierałem i przepraszałem.
Widziałem w jego wzroku błysk, którego nigdy nie widziałem u ciebie.
4 listopad 2011
Shinya przyszedł do mnie. Z walizkami. Zerwał z Toshiyą. Cały zespół chwilowo nie utrzymuje z nim kontaktu. Prawdopodobnie i tak reszta pokątnie się z nim rżnie.
Shinyę przyjąłem z kiwnięciem głowy, pokazując mu, gdzie może porozkładać swoje rzeczy.
6 grudnia 2011
Jestem z perkusistą. Mimo, że się nie kochamy to jest nam dobrze. Znajdujemy w sobie oparcie. Nie jesteśmy sami. Dajemy sobie ciepło, zaufanie, dotyk.
Ale już nigdy nie będzie tak jak przed tym wszystkim, co zrobił Toshiya.
10 styczeń 2012
Wszystko powoli wraca do normy. Toshiya znalazł sobie zespół, który pierdoli, a my, całą czwórką, powoli uczymy się sobie z powrotem ufać.
Tot zachowuje się względem nas jak gdyby nigdy nic.
Nie zapomnimy tego, co nam zrobił, ale jako kumpel jest nawet... Spoko. Nie, źle - ujdzie, to lepsze określenie.
19 marca 2012
Die jest z Kaoru. Ja nadal "trwam" z Shinyą. Jest nam dobrze. Ufam mu.
25 maj 2012
Wszystko jest tak jak powinno. Znowu jestem taki jak kiedyś.
Kocham Shinyę, on kocha mnie.
Gitarzyści się kochają.
Toshiya ma chyba kogoś, ale mnie to nie obchodzi. Już o nim nie myślę. Teraz liczy się perkusista.
3 stycznia 2013
Przeczytałem to wszystko od nowa. Dopiero teraz zauważyłem, że w którymś momencie przestałem pisać o Toshyi jako "ty", "przyszedłeś". Prawdopodobnie właśnie wtedy stał się dla mnie mało ważny.
Czuję się w jakimś dziwnym obowiązku napisać, że nadal jestem z Shinyą, a Kaoru z Die'em. Tylko Totowi się wszystko wali. Nasze relacje z nim się poprawiły, jednak nadal nie mogę się w sobie przemóc, żeby mu współczuć.
Chyba w końcu zrozumiał, że nie będąc SOBĄ jest NIKIM. I teraz szuka siebie od nowa. Sądzę, że łatwiej byłoby mu, gdyby miał kogoś przy swoim boku, kogoś kogo kocha, a on kocha jego. Ale nie będę się wychylał, niech robi co chce.
Ja jestem szczęśliwy.