czwartek, 23 maja 2013

Pożegnanie z morzem

Dziękuję za komentarze, kochani <3
Witaj Basiu, cieszę się, że podobają Ci się moje twory, mam nadzieję, że zagościsz tutaj na dłużej :)
Dzisiaj krótko, ale kocham ten twór, jestem z niego dumna i chcę żeby miał osobny post, o!


~*~


Słyszę skrzypnięcie podłogi.
Nadstawiam uszu, nasłuchuję uważniej.
Może w końcu zebrałeś się na odwagę, żeby wrócić wraz z letnim wiatrem.
Zasłonki powiewają, to tu, to tam.
W powietrzu unosi się dusząco słodki zapach cynamonu, za oknem nadal wieje wiatr, coraz bardziej chłodny przez zmieniającą się porę roku.
Kot przeciąga się i prycha, zeskakując ze stołu, a ja siedzę na krześle umiejscowionym na werandzie, stąd jest dobry widok na morze.
Wspomnienia tłamszą się pod ogromem dzisiejszego dnia, szukając ujścia, chcę je zatopić o tutaj.
Zegar z kukułką wybija ósmą, przypominając o zbliżającej się, nieuniknionej zmianie dnia.
Wzdycham cicho, krzywię wargi, przecieram zmęczone oczy, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko już przegrane.
Przeczesuję palcami siwe włosy, deszcz zaczyna bębnić o daszek, zrywa się zimny wiatr.
W tym momencie nie ma tu nic przyjemnego.
Wstaję, jem cynamonowe ciastko.
Czyli skrzypnięcie podłogi było tylko wyobraźnią.


~*~

Marta Mirska - Rozstanie z morzem - gdyby nie ta piosenka (i pewne wydarzenia, które mnie skłoniły, aby to napisać, oczywiście), tekst by nie powstał, pewnego zimowego, jeszcze, dnia.

Zastanówcie się co mogą znaczyć "siwe włosy" (nie, nie chodzi o farbowane) i napiszcie w komentarzu, jestem ciekawa jak to zinterpretowaliście :3

Nowa notka pojawi się niedługo, bo jak obiecałam wcześniej - jak będą krótsze to będą częściej :)

*tekst nie betowany, bo... nie chciałam go pokazywać nikomu wcześniej przed opublikowaniem.

wtorek, 14 maja 2013

Cold rain

Dobry, dziękuję za komentarze, kocham was <3. Szczerze? To bałam się, że to opowiadanie nie przypadnie wam do gustu, miło się zaskoczyłam :3

Beta - GRIEF (dziękuję po raz kolejny).

Krótkie, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Enjoy people :3

~*~


Jest cholernie zimno - tylko ta myśl kołacze mi się w głowie. Dlaczego wybiegłem w ten cholerny deszcz? Nic to nie dało, oprócz przyszłego zapalenia płuc, bądź oskrzeli. Nie zdążyłem, muszę się z tym pogodzić. Tylko, że to cholernie trudne. Miałem nadzieję - nie, źle -  łudziłem się, że zdążę. Że dam radę cię zatrzymać, wyznać, co czuję i to, jak bardzo obawiałem się takiej sytuacji. Nie chciałem, żebyś wyjeżdżał. Mam wrażenie, że zaraz się rozpadnę na takie malutkie kawałeczki, że nie da rady mnie z powrotem poskładać do kupy, albo przynajmniej upadnę na kolana i urządzę jakąś melodramatyczną scenę. Bo, do cholery, tak nie miało być. Miałem cię złapać, wyjaśnić, wytłumaczyć, błagać o to, żebyś został. Żeby było tak, jak kiedyś. Wytrzymałbym nawet jako twój przyjaciel, abyś tylko tu był, został. Ze mną, przy mnie. Zadowoliłbym się każdym wyjściem z sytuacji, oprócz twojego wyjazdu, z którym nijak nie mogę się pogodzić. Chociaż kto mógłby się pogodzić z tym, że osoba bliska sercu wyjeżdża na drugi kraniec świata? Jedyny kontakt, który nam w tym momencie został to telefon i internet. Ale przecież zapomnisz o mnie. Kiedyś na pewno. Ludzka pamięć nie jest trwała, w niektórych momentach to cieszy, ale w takich, jak ten sprawia, że ma się ochotę wyć i przeklinać wszystko i wszystkich.
To nie tak miało być, wszystko jest nie tak.
Chociaż, może właśnie tak musiało być? Nigdy nie miałem prawa wyznać ci tego, co czuję i oczekiwać od ciebie czegokolwiek. Tylko, że to nie jest ani trochę sprawiedliwe.
Chciałem zdążyć cię dogonić, albo mieć szansę przynajmniej odprowadzić cię na lotnisko, autobus, cokolwiek, aby tylko nie musiało być tak, jak jest teraz.
Zimno robi się coraz bardziej dokuczliwe. Obejmuję się ramionami, aby przynajmniej troszkę się ogrzać. Wracam z powrotem do domu, nie ma co tu stać i roztrząsać przeszłość i dumać nad teraźniejszością. Nad przyszłością też nie. Bo boli. A ja nie jestem masochistą.
Może moja pamięć też jest krótkotrwała? Zapomnę o tobie za miesiąc lub dwa. Ewentualnie, zajmie mi to lata. Ale przecież kiedyś zapomnę, prawda? A może zachoruję na Alzheimera? Można na zawołanie? Tak? To poproszę teraz, jeden raz, tak żeby tylko zapomnieć ciebie. Wszystko odegrałoby się mniej boleśnie, a potem może nawet nauczyłbym się bez ciebie żyć.
Pada zimny deszcz.
To nie tak miało być. 

środa, 1 maja 2013

Pamiętnik (Kyo)

Mrau, kocham was <3 
Z racji tego, że jest tak dużo komentarzy, wrzucam notkę. Jeśli taki stan rzeczy się utrzyma, notki będą pojawiały się częściej. Niektóre, możliwe, że będą krótsze, ale wtedy będą np.: 2 w tygodniu.

Dobra, chyba tyle, życzę wam udanej majówki :3 

O, i chyba potrzebuję bety, co wy na to? Takie mini ogłoszenie - nie robię dużo błędów, czasami po prostu przez moje roztrzepanie zjadam przecinki, bo lubię jeść interpunkcję, no i literówki, ale kto ich nie robi? Szczególnie jak wyraz się nie podkreśla, bo zamiast "no" jest "na", na to z kolei mam wytłumaczenie, że jak piszę to robię to szybko i jak sprawdzam czasami tego niezauważam. Dlatego potrzebuję wprawnego oka, które by to wyłapało, bo jak się komuś sprawdza to się człowiek bardziej przykłada :D.

Enjoy, people <3 


~*~  


8 listopad 2010

Uczę się ciebie na pamięć. Niecierpliwymi palcami, rozpaczliwie na pamięć. Znam na pamięć twoje ciało, wszystkie wymówki, kiedy przychodzisz do mnie. Wpadasz, rżniesz, a później zostawiasz mnie samego. Właśnie wtedy, kiedy cię potrzebuję. Ale tak jest i to się nie zmieni. Ja Ci pozwalam, bo cię kocham. Ty jesteś z perkusistą, nie kochasz żadnego z nas. Jesteś z nim, bo ci wygodnie, nie musisz się o nic martwić, bo on wszystko załatwia. On cię kocha i nie zauważa tego, a nawet jeśli, to nie chce żebyś odszedł i udaje, że tego nie zauważa i że go to nie rani, pozwala ci na wszystko. Z łatwością wykorzystujesz uczucia innych. Lubisz mieć władzę i manipulować ludźmi. Ja jestem tym, na którym możesz się wyżyć, jestem masochistą, więc nie masz obiekcji, kiedy podczas stosunku szarpiesz mnie za włosy, albo wbijasz się we mnie bez przygotowania. Szkoda mi w tym wszystkim tylko ciebie, bo nie potrafisz czuć, nie potrafisz być sobą. A kiedy nie jesteś SOBĄ, jesteś NIKIM. Właśnie takimi prawami rządzi się świat, Toshiya.


12 grudnia 2010

Taki stan rzeczy trwa już od czerwca. Pół roku... Wydaje się krótko, a jednak dla mnie jest cholernie długo. Po wyglądzie Shina sądzę, że dla niego też to kawał czasu. Schudł jeszcze bardziej, ma podkrążone, zaczerwienione oczy, a usta wygięte cały czas tak, jakby miał zaraz płakać. Po mnie tak bardzo tego nie widać. W sumie to pokusiłbym się o stwierdzenie, że w ogóle. Nasze występy są teraz tylko coraz bardziej dramatyczne. Wyję, wiję się po scenie, tnę się, krzyczę czasami do zdarcia gardła, aby tylko wyrzucić to wszystko z siebie, ale to i tak nie pomaga.


20 luty 2011

Cztery dni temu były moje urodziny. Wpadłeś z winem, uśmiechając się, twoim zdaniem za pewne - uroczo, moim obłudnie, porozlewałeś nam hojnie do kieliszków. Włączyłeś muzykę, tańczyłeś dla mnie wspaniale, dotykałeś się, pobudzałeś i siebie i mnie tym wszystkim, później nalałeś wody do wanny, a potem wziąłeś mnie, pierwszy raz delikatnie.
Do tej pory jak sobie to przypomnę to mam ochotę płakać.


14 luty 2011

Dzisiaj Walentynki, nie przyjdziesz, wiem to na pewno. Spędzasz je z Shinyą, pokazujesz mu swoją pożal się boże "miłość", łgasz mu prosto w oczy, przepraszasz za to, że ostatnimi czasy byłeś okropny i obiecujesz poprawę.
Jesteś tak cholernie zepsuty, Toshiya.


8 marca 2011

Kolejny koncert za nami. Spałeś z Die'em. Kiedy wypadliście na mnie ze schowka na miotły za kulisami, zacząłem się śmiać. Tak po prostu śmiać. Może trochę histerycznie, ale nie zrobiłem Ci sceny. Przecież nie mam do Ciebie żadnych praw.


9 marca 2011

Przyszedłeś do mnie, nasza "rozmowa" wyglądała mniej więcej tak:
-Nie powiesz temu Shinyi.
-Bo co?
-Bo powiem, że kłamiesz.
Nie odpowiedziałem na to nic, tylko kiwnąłem głową. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że perkusista by mi nie uwierzył, a nawet jeśli wolałby mieć cię nadal przy sobie.
Przerżnąłeś mnie szybko, brutalnie, a później wyszedłeś, trzaskając drzwiami tak mocno, że myślałem, że wylecą z zawiasów.


1 kwietnia 2011

Twój dotyk już nie sprawia mi przyjemności, Toshiya. Brzydzę się tobą, do jasnej cholery. Ale nie mam jeszcze wystarczająco dużo siły na to, żeby ci to powiedzieć.


17 maj 2011

Przyszedłeś, dotknąłeś mnie, uderzyłem cię w twarz - na odlew, dbając o to, żebyś miał ślad. Popatrzyłeś wtedy na mnie niedowierzająco, następnie roześmiałeś się, zwyzywałeś mnie, powiedziałeś coś w stylu "niegrzeczna kurewka się buntuje, nowa gra?", roześmiałeś się ponownie i wziąłeś mnie, chociaż lepszym określeniem byłoby zgwałciłeś. Naplułeś mi po wszystkim w twarz, zostawiłeś coś na stoliku i wyszedłeś.
Tym czymś okazała się czekolada... Dla mnie. Na imieniny.
Jak bardzo dbasz o to, żeby mieć kogo rżnąć. Zadziwiające.


8 czerwca 2011

Kazałem Ci się do mnie nie zbliżać, odpowiedziałeś, że nie ma problemu.


9 czerwca 2011

Widziałem Cię z Kaoru.
Z każdego z zespołu zrobiłeś sobie dziwkę.
Jest mi żal nas wszystkich.
Nie mogę spojrzeć żadnemu z nas w oczy, nawet, cholera, sobie. Przed lustrem dziennie spędzam mniej niż 2 minuty.
DO JASNEJ KURWY JEST MI TAK, KURWA, PRZERAŻAJĄCO ŹLE.


27 lipca 2011


Nie mogę wytrzymać. Ręce mi się trzęsą, jestem jak narkoman na głodzie. Brakuję mi twojego dotyku, głosu, zapachu, tego jak we mnie wchodzisz, jęku, gdy się we mnie spuszczasz. Mam wrażenie, że głowa mi zaraz eksploduje, chyba do ciebie zadzwonię... Ale, czy wtedy nie poniosę porażki?


3 sierpnia 2011

Przyszedłeś do mnie po próbie. Wpuściłem cię do mieszkania bez słowa. Pozwoliłem ci się wykąpać w moim domu, w mojej łazience, w mojej wannie, dałem ci pizzę, którą aktualnie jadłem... A potem, gdy miałeś już wychodzić, nie wytrzymałem i rzuciłem się na ciebie.
Bez słowa poszliśmy do sypialni, gdzie znowu byłeś dla mnie delikatny.


19 września 2011

Wszystko kręci się wokół ciebie. WSZYSTKO. Cały zespół. Próby, sesje zdjęciowe, koncerty - jest tak jak Ty zechcesz. Już mi to nawet przestało przeszkadzać.


28 październik

Zażyczyłeś sobie pięciokąta. Z nami wszystkimi. Shin był wystraszony, w końcu pierwszy raz taka orgia. Ja zareagowałem na to spokojnie, kiwnąłem tylko głową i grzecznie udałem się do twojego mieszkania.
Ty rżnąłeś Kaoru
Kaoru rżnął Die.
Die mnie.
Ja Shinyę.
Starałem się być dla niego delikatny, a każdą łzę ocierałem i przepraszałem.
Widziałem w jego wzroku błysk, którego nigdy nie widziałem u ciebie.


4 listopad 2011

Shinya przyszedł do mnie. Z walizkami. Zerwał z Toshiyą. Cały zespół chwilowo nie utrzymuje z nim kontaktu. Prawdopodobnie i tak reszta pokątnie się z nim rżnie.
Shinyę przyjąłem z kiwnięciem głowy, pokazując mu, gdzie może porozkładać swoje rzeczy.


6 grudnia 2011

Jestem z perkusistą. Mimo, że się nie kochamy to jest nam dobrze. Znajdujemy w sobie oparcie. Nie jesteśmy sami. Dajemy sobie ciepło, zaufanie, dotyk.
Ale już nigdy nie będzie tak jak przed tym wszystkim, co zrobił Toshiya.


10 styczeń 2012

Wszystko powoli wraca do normy. Toshiya znalazł sobie zespół, który pierdoli, a my, całą czwórką, powoli uczymy się sobie z powrotem ufać.
Tot zachowuje się względem nas jak gdyby nigdy nic.
Nie zapomnimy tego, co nam zrobił, ale jako kumpel jest nawet... Spoko. Nie, źle - ujdzie, to lepsze określenie.


19 marca 2012

Die jest z Kaoru. Ja nadal "trwam" z Shinyą. Jest nam dobrze. Ufam mu.


25 maj 2012

Wszystko jest tak jak powinno. Znowu jestem taki jak kiedyś.
Kocham Shinyę, on kocha mnie.
Gitarzyści się kochają.
Toshiya ma chyba kogoś, ale mnie to nie obchodzi. Już o nim nie myślę. Teraz liczy się perkusista.


3 stycznia 2013

Przeczytałem to wszystko od nowa. Dopiero teraz zauważyłem, że w którymś momencie przestałem pisać o Toshyi jako "ty", "przyszedłeś". Prawdopodobnie właśnie wtedy stał się dla mnie mało ważny.
Czuję się w jakimś dziwnym obowiązku napisać, że nadal jestem z Shinyą, a Kaoru z Die'em. Tylko Totowi się wszystko wali. Nasze relacje z nim się poprawiły, jednak nadal nie mogę się w sobie przemóc, żeby mu współczuć.
Chyba w końcu zrozumiał, że nie będąc SOBĄ jest NIKIM. I teraz szuka siebie od nowa. Sądzę, że łatwiej byłoby mu, gdyby miał kogoś przy swoim boku, kogoś kogo kocha, a on kocha jego. Ale nie będę się wychylał, niech robi co chce.
Ja jestem szczęśliwy.