piątek, 27 kwietnia 2012

Nowe mieszkanie (RukixAoi)

Dzisiejszy dzień należał do najzajebistszych dni w historii ever! Podziękowania Pandzie i Edmundowi (moje kochane mordki) <3
Egzaminy mnie zniszczyły, ale już mi lepiej :3
Lilien - z chęcią wpadnę na bloga
Ghostface - bardzo się cieszę, że się podoba! 
Talcia ma dla was mały szantażyk - będą 3 komentarze, będzie nowa notka w piątek :D Miałam nigdy tego nie robić, ale ostatnio oprócz Yume (<3) nikt nie komentuje, moja wena cierpi :<
Jeżeli notka ukaże się w piątek, to będą to godziny ranne, bo później wychodzę z domu i nie wiem kiedy wrócę XD

Jak nikt was nie kocha, to wiedzcie, że Talcia was kocha :D <3

Za wszelkie błędy z góry przepraszam, ale dzisiejszy dzień był po prostu mega zajebisty i męczący zresztą też (a egzaminy sprawiły, że mój mózg - a właściwie jego resztki XD - uleciały gdzieś daleko, daleko XD).

Pov Ruki - notka z punktu widzenia Ruki'ego
Pov Aoi -  notka z punktu widzenia Aoi'ego
~~~

POV RUKI

-Muszę przestać palić - mruczę pod nosem.
Wychodzimy właśnie z sali prób. Gardło mnie boli, ale na nikotynę ciśnie.
-Ruki! Ruki! - czego on znowu chce?! Wystarczy, że dzisiaj zagapiłem się na jego tyłek. On nie zauważył, ale Reita tak.
-Wracasz do domu? - kiwam głową - Słuchaj, no bo, tego... hmm... Zalało mi mieszkanie, ne? A od ciebie jest najbliżej do studia. Mógłbyś mnie przenocować? Dopóki to wszystko się nie wysuszy. - patrzy na mnie z miną aniołka. Gdyby nie tylko tyle lat znajomości z pewnością bym się nabrał.
-Jasne. Tylko może najpierw weź jakieś rzeczy na zmianę?
-Tak, tak. To ja jadę do domu, a później wpadnę, ok?
-Ok, ok. Jedź. Będę czekać, tylko muszę jeszcze skoczyć po jakieś zakupy.
I tyle z mojego dzisiejszego "względnego spokoju".

***

Na parkingu jest już jego samochód - szybki jest! Bo w końcu ja na zakupach byłem TYLKO półtorej godziny. Nie moja wina, że nigdzie nie mogłem znaleźć bazylii! A później odróżnić ją od kopru... Chyba właśnie dlatego Kai nam gotuje.
Stoi pod drzwiami mojego mieszkania, chociaż bardziej pasowałaby nazwa "apartament".
Najskromniej z nas wszystkich żyje chyba Kai, ale co się dziwić? Jemu tylko głowę ogolić, założyć habit i wsadzić do klasztoru. 
-Długo czekasz?
-Jak na ciebie to nie. - dobra odpowiedź. Inaczej spałbyś na klatce schodowej albo w windzie, a nie w moim mieszkaniu. 
Wpuszczam go pierwszego - chwila bezkarnego patrzenia na jego tyłek.
-Wiesz, gdzie jest pokój, ne? - potakuje z seksownym uśmieszkiem - Ja zrobię coś do żarcia, a ty zrób wszystko co tam musisz.
Chwila wytchnienia. Swoją drogą nie wiem po co mu dwie ogromne walizy, chociaż w sumie mógłby tu ze mną zamieszkać, w mojej sypialni najlepiej...
Ogarnij się człowieku! On tu jest!
Z tego wszystkiego, aż makaron przywarł do garnka. 
No tak, ja i moje głupie myśli.
-Aoi, obiad!
-Jak miło. Dawno nikt dla mnie nie gotował.
-Gdybyś był ze... - jego oczy otworzyły się szerzej, odchrząknąłem - W sensie, mieszkał. A zresztą nie przyzwyczajaj się!
Muszę pozamykać wszystkie nieprzyzwoite myśli z nim w roli głównej w rejonie, który nazywa się JaPierdoleCiebieCałkiemPojebałoCzłowieku.
-Jasne. To może się wprowadzę? - krztuszę się tym co właśnie miałem przełknąć, czyli spaghetti - jedyna potrwa jaką umiem.
On tak na serio?! Przecież ja...
-Okej. Tylko musisz wziąć resztę swoich rzeczy. - mnie to pojebało całkiem! Przecież on mi się śni! No kurwa mać! Mógłby się śnić, gdyby nie to, że wstaję później ze wzwodem. 
Jestem pojebany, będę mieszkał z kimś na kogo lecę dodatkowo czując coś do tej osoby. I nie będę mógł go nawet dotknąć!
Tak, czuję coś. Na początku myślałem, że to chwilowa fascynacja tak jak było z Miyavi'm, ale niestety tym razem po 2 miesiącach nie przeszło... a po 6 jest jeszcze gorzej.
No cóż. Nikt nie obiecywał, że życie jest proste, łatwe i przyjemne.
Kończymy jeść, sprzątam, a on wychodzi na balkon i odpala papierosa.

POV AOI

-Dzień dobry. - uśmiecham się miło do starszego pana mieszkającego nade mną.
-Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc?
-Mogę wejść? To nie jest rozmowa do przeprowadzenia na korytarzu.
-Naturalnie, zapraszam.
Po 10 minutach staruszek patrzy się na mnie jak na psychicznego.
-Czyli mam ci specjalnie zalać mieszkanie, a Ty chcesz mi jeszcze za to zapłacić? - pyta po raz trzeci, kiwam głową.
Zaraz dostanę szczękościsku od tego uśmiechu, no bo ile można się szczerzyć? Jakby ten dziad nie mógł od razu wziąć tych pieniędzy i odkręcić wody! 
-Ale jesteś tego pewny młodzieńcze? - a Kopernik nie żyję czy tylko udaje?
-Jak najbardziej. To co? Zrobi to pan dla mnie? Byłbym wdzięczny. - mówiąc to wyciągam z kieszeni sporą sumkę.
-Już dobrze. - bierze pieniądze. A zaraz potem odkręca wodę.
-Za jakieś 3 godziny proszę zakręcić, dobrze?
-Hai, hai.
-Dziękuję, do widzenia.
-Sayonara. - odpowiada takim tonem jakby co najmniej mówił do jakiegoś czubka, który uciekł z zakładu zamkniętego dla ludzi, którzy lubią nosić białe ubranka z maksymalną krępacją ruchów.

***

Stoję na balkonie u Ruki'ego i na to ranne wspomnienie, aż się uśmiecham.
Jak ludźmi łatwo sterować, wystarczy mieć tylko trochę pieniędzy.
Miałem szczęście, że powiedział o tym mieszkaniu razem, bo już chciałem się wpraszać na siłę, albo po prostu zostać na czas "bliżej nieokreślony".
Ta wpadka "gdybyś był ze...", oj tak, była słodka i ten jego uroczy rumieniec.
Gdybym był z Tobą, Ruki, to nie wychodzilibyśmy z łóżka przez dłuuuugi czas. Taką mam na ciebie ochotę, ty mały diable.
To teraz po resztę rzeczy i zapłacić za remont, żeby móc sprzedać mieszkanie.
-Taka-chan! Pomożesz mi w przenoszeniu rzeczy?!
-Hai! Idę już!


POV RUKI

Ale ze mnie debil! Unikałem go jak tylko mogłem przez te 6 miesięcy, co poskutkowało tym, że między nami w całym zespole stosunki się ochłodziły. Z każdej imprezy po godzinie się zwijałem, bo myślałem, że mogę się w jakiś sposób przed nim zdradzić, a teraz sam go zapraszam do mieszkania na stałe! Wpuszczam lwa do swojej kryjówki. Kami-sama, co się ze mną dzieję? I co to w ogóle za porównania są? Całkiem mnie pogięło! No ale, czasu przecież nie cofnę...

***

Spakowaliśmy już wszystkie jego rzeczy, a teraz jedziemy do mnie, żeby znowu je rozpakować. Głupiego robota.
Jestem zmęczony jak cholera. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień; nawet jak dla mnie.

***

Po 4-godzinach wszystko wygląda tak jak wyglądać powinno w każdej sypialni.
Siadamy na kanapie z piwem w ręce i oglądamy kabarety - coś na poprawienie mojego stanu. Chociaż w sumie ja sam w sobie jestem kabaretem.
Bredzę sam do siebie w myślach, zdecydowanie nie jest ze mną w porządku.
-Idę się położyć, dobranoc. - mówię cicho i wychodzę do sypialni.

***

Budzi mnie pukanie do drzwi.
O kurwa! To złodzieje pukają?! No bo kto by inny... a no tak, Aoi.
Wstaję z łóżka i doczłapuję się do drzwi.
-Hmm? - próbuję przezwyciężyć ziewnięcie , ale jakoś tak słabo mi to wychodzi.
-Miałem zły sen. - to słodkie, ale czego ode mnie wymagasz w takiej sytuacji?
-Ymm... To może wejdziesz? - co za głupie pytanie?! Przecież on już leży na moim łóżku i poklepuje miejsce obok siebie.
-Mogę, prawda? - co to?! Gramy w jakimś konkursie kto zada głupsze pytanie? Przecież już tam leżysz!
Kładę się koło czarnowłosego, uprzednio gasząc światło, które zapalił gitarzysta.
Kładzie głowę na mojej klatce piersiowej, a ja głaszczę go po niej uspokajająco. Ale ze mnie się Matka Teresa z Kalkuty normalnie zrobiła.


POV AOI

Iść do niego czy nie?
Iść czy nie?
Pójdę... Tylko nie mogę tak po prostu do niego wbić w nocy do pokoju!
Hm... Rusz mózgownicą Yuu!
Wiem! Zły sen! Może i jest to na miarę przedszkolaka, ale zadziała. Musi! 
Pukam do drzwi i staram się zrobić zbolałą i wystraszoną minę.
-Hmm? - jaki rozespany, kawaii! 
-Miałem zły sen. - patrzy na mnie chwilę i pewnie zastanawia się co zrobić.
-Ymm... To może wejdziesz? - troszkę za późno, bo już leżę na jego łóżku, ale co mi tam, najwyżej wykopie mnie za drzwi.
-Mogę, prawda? - chce mi się śmiać, bo już leżę, ale stopuję się.
Kładzie się obok, a ja uwalam głowę na jego klatce piersiowej.
Odgłos jego serca powinien mnie chyba uspokajać, ne? Ale u mnie jest na odwrót i zaczynam powoli się podniecać.
-Ruki, śpisz? - mówię cichym seksownym głosem.
-N-nie...
Moja ręka niby niechcący trąca jego członka - podniecił się - milusio.
-Ja też nie, jakoś tak nie mogę zapomnieć tego koszmaru.
-To może mi o nim opowiesz? - no to wpadłem! 
-Omm, nie chce o tym mówić... Hm, ale wiesz co? Znam jeden sposób na pozbycie się tego koszmaru z mojej głowy.
-A jaki? - jakiś Ty chętny Ruksonie do współpracy, uhm, podoba mi się to.
Podnoszę się na łokciach i całuję go w wargi. 
Korzystam z chwili jego nieuwagi i wsuwam mu język do ust.
Po chwili odpycha mnie od siebie. 
-Co ty robisz?! - gramy niedostępnego? Niedobry wokal, niedobry.
-Ruki, nie jesteśmy dziećmi, przecież dobrze wiem, że na mnie lecisz.
-Wiesz?
-Wiem, gapiłeś się dzisiaj na moje pośladki. Zresztą ty też mi się podobasz, to co? - nie odpowiada -  Jeśli chcesz to mogę zamieszkać u Uru.
-Nie, zostań. - zarzucił mi ręce na szyję i zaczął obsypywać pocałunkami moją twarz. Jego usta zsunęły się na moją szyję. 
Uhh, niedobry mały diabeł! To ja tu jestem seme!
Kładę go z powrotem, bo podniósł się do siadu. 
Robi mi malinkę na obojczyku.
-Taka, pozwól mi się sobą zająć - mruczę mu do ucha.
-Okej. Tylko delikatnie, bo miałem mały celibacik. 
-Spoko. Gdzie masz lubrykant?
-W szafce, w ostatniej szufladzie. Tylko nie bierz gumek, chcę bez.
-Mhm. - wyławiam z szuflady bananowy nawilżacz i kładę go z prawego boku Rukiego, żeby później go nie szukać.
 -Moje Maleństwo.
-Kur... - nie zdążył dokończyć. Wiedziałem, że mi się za to oberwie dlatego od razu zassałem płatek jego ucha żeby go później po nim polizać.
Mój język kreśli mokry ślad na jego szyi, klatce piersiowej. Zasysam przeszkodę w postaci sutków tym samym wyrywając z jego usteczek jęk.
Palcami delikatnie zsuwam napletek, żeby wziąć później jego skarb i rytmicznie poruszać głową. 
Jego jęki są coraz głośniejsze, uda drżą, a palce przeczesują moje włosy jednocześnie nadając tempo. 
-A-oii, ja za-ra-z - poruszam szybciej głową. Słona sperma zalewa mi usta.
-Dojdę - kończy. Zaczynam chichotać i na nowo go pobudzać. 
Słodko wygląda, taki uległy, po przeżytym orgazmie, z zaczerwionymi polikami i rozłożonymi nóżkami.
Drugą ręką sięgam po lubrykant. Otwieram go szybko i wylewam na palce.
Rozsmarowywuję go po jego dziurce i zaczynam delikatnie rozciągać, dodając palec po palcu.
-Już... możesz - wysapał, kiedy musnąłem jego prostatę.
Masuję czubek mojego penisa, żeby go nawilżyć i wchodzę w niego powoli. Ciepłe ciało się zaciska protestując, pcham do końca biodrami i odczekuję chwilę, aż się rozluźni. 
-Aoi, rusz się kurwa! Bo ci pokażę jak się kogoś ruu... - oj, tak nie będzie! Uke i ryby głosu nie mają!
Posuwam go szybko i rytmicznie.
Czuję jak jego mięśnie zaciskają się na mojej męskości kiedy już prawie szczytuje. 
Tego nie wytrzymuję, zwiększam tempo, poruszając się chaotycznie, szukając spełnienia.
-O! Tak! Aoi! Mhm! Tam! MOCNIEJ! Kurwa! - tą wypowiedź kończy jego jęk, a następnie mój, który ginie w jego ustach.
Wysuwam się z niego z cichym westchnieniem.

*** 
PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

-Wstajemy, Ruki! Wstawaj! Obiboku! - jak co ranek. Ten mały diabeł nie chce wstać na próbę. - SAM TEGO CHCIAŁEŚ! CELIBAT NA 3 MIESIĄCE!
-NIE! WSTAJĘ JUŻ! 
Wytrzymaliśmy. Mam nadzieję, że wytrzymamy jeszcze długo.
Kocham cię, Takanori.

~~~

http://www.youtube.com/watch?v=cR2XilcGYOo&ob=av2e daje kopa <3


piątek, 20 kwietnia 2012

Doświadczenie życiowe (RukixKai)

Mój internet stwierdził, że ma mnie w tyłku i musiałam czekać ponad GODZINĘ żeby zalogować się blogspotcie -.-. Aż sobie meliskę zaparzyłam XD - chyba tylko słowami wstępu... A! W następnym tygodniu mam egzaminy, więc życzcie mi szczęścia <3.
Jestem po 2 apapach noc, więc wybaczcie mi błędy (notka przepisywana teraz na szybko).

~~~

Patrzę na jego umięśnione ramiona, które co chwilę wygrywają jakąś melodię na perkusji. Jego twarz zdobi pot, a usteczka są kusząco rozchylone - oblizuję usta.
Niedługo te oblizywanie warg wejdzie mi w nawyk.
Uru pokazuje (tzn. macha rękami jak opętany i rusza biodrami tak jakby kogoś ruchał) na Kaia i na mnie.
Aoi w sumie jest za bardzo zajęty podrywaniem chuściaka, żeby cokolwiek zauważyć, a chuściak spławianiem Aoi'ego. Więc oni wszystko zlewają
Nie chcę mi się już tu tkwić, a nie poderwę Kaia nic nie robiąc, w dodatku w sali prób.
-Kai-kun, boli mnie gardło. Możemy dokończyć tą próbę jutro?- albo na przykład za tydzień bo tak cię zrucham, że jutro nie usiądziesz.
-Ehh, okej. Dzisiaj i tak nic z was nie wykrzesam. - patrzy sugestywnie na basistę i gitarzystę. 
-A podwieziesz mnie do domu? - patrzę prosząco. Kiwa głową na zgodę.

***

-Może wejdziesz na herbatkę? - unoszę brew zadając pytanie.
-Jasne.

***

Oglądamy jakiś głupkowaty film. Siedzi sobie grzecznie zajadając popcorn i wymachując nóżką.
Mmm... Cholernie seksownie.
Nie mogę już wytrzymać! Wyłączam telewizor, patrzy na mnie zdziwiony. Wstaję i wyciągam rękę w jego stronę.
-Chodź, muszę ci coś pokazać. - oczywiście mam tu na myśli swoją sypialnię i to jak wyglądam nago, ale on nie musi o tym wiedzieć, chwilowo.
Patrzy się na mnie z taką niepewnością, że robię się już całkiem twardy. Wyciąga dłoń i kładzie ją na mojej. Jego dotyk mnie elektryzuję.
Prowadzę go do sypialni, gdzie wszystko już przygotowane; gumki, lubrykanty, wibrator, pejcz, kulki analne, opaskę i kajdanki.
Na ten widok otwiera szeroko usta i oczy. 
Korzystam z chwili jego nieuwagi, zamykam drzwi na klucz i popycham go w stronę łóżka.
Nadal spogląda na otoczenie, a nie na mnie.
No, w sumie nie dziwota, bo który kumpel pokazałby co taki widok jaki ja zaserwowałem naszemu liderkowi?
Chowam jeszcze tylko szybko klucz do wazonu z kwiatami.
W końcu, czyli po jakiś dobrych 3 minutach patrzy na mnie swoimi czarnymi oczyskami, w których z łatwością można wyczytać strach... i nutkę zaciekawienia?
-Ymm. Dobra, Ruki, koniec żartów - krzywi się lekko - Ten ci się nie udał. - wstaje z łóżka i podąża w stronę drzwi. 
Nie zatrzymuję go. Bo i po co? I tak "jego wrota wolności" są zamknięte na klucz, którego położenie aktualnie znam tylko ja.
Podnosi dłoń i naciska klamkę. Raz, drugi, trzeci.
-Kai, dałbyś już sobie spokój, przecież widzisz, że są zamknięte.
-Ruki! Kurwa, co ty do chuja odpierdalasz?! - oj, liderek się zdenerwował. 
Czyżby rzeczywiście pociągały go tylko dziewczyny?
A nawet jeśli tak, to sorry resory, ale już troszkę za późno. Moja erekcja napiera na bokserki i rozporek, pragnąc zobaczyć świat i zwiedzić tyłeczek perkusisty.  
Podchodzę do niego i z powrotem sadzam go na łóżko.
-Bo widzisz liderku, to nie moja wina, żeś mnie tak kusił.
-Przepraszam cię bardzo! Ale, że kurwa mać niby ja?! - uh, cóż za piskliwy głosik, całkiem jak dziewica.
Chyba jednak nigdy nie był z facetem. 
Jak to miło, że będę pierwszym.
Może na dzisiaj dam sobie spokój z moimi zabaweczkami? Tak, to dobry pomysł biorąc pod uwagę jego zdenerwowanie. Pierwszy raz musi zapamiętać szczególnie czule i miło, jeśli chcę mieć jeszcze szansę na jakieś "bliższe" kontakty.
 Boże! Pewnie jest taki ciasny! - jeszcze trochę takich myśli i dojdę bez niczyjej pomocy.
-Nie robiłeś tego nigdy z facetem, ne Kai-kun?
-Oczywiście, że nie! Co to w ogóle za pytanie jest?!
-To uznaj to za doświadczenie życiowe. - uśmiecham się odrobinę wrednie i całuję jego nadal rozchylone wargi.
Długo nie może wyjść z szoku, chociaż w sumie nie powinienem narzekać, dzięki temu nie dostałem jeszcze w mordę.
Zdejmuję jego koszulkę, chyba właśnie zrozumiał, że chcę rozdziewiczyć jego tyłeczek.
-Co ty robisz?! Do cholerny jasnej! Ruki! Opanuj się trochę! - moje dłonie niechętnie przestają błądzić* po jego wyrzeźbionym torsie, a usta odsysają się od szyi.
-Słucham cię. - siadam koło niego i łapię za prawą rękę zaczynając zabawę jego palcami.
Widzę, że jest jakiś taki niezdecydowany, więc rzucam prosto z mostu**
-Co chciałbyś wiedzieć?
-Etto, kto będzie... No wiesz...
-Chodzi ci o uke i o seme? - wytrzeszcza na mnie oczy - Uke to osoba pasywna na dole, a seme to aktywna na górze. Na dzisiejszy wieczór przypada ci rola uke***.
-A będzie bardzo boleć?
-Postaram się żeby nie. - całuję go w usta. Nie sądziłem, że tak szybko się zgodzi.
Moje usta zaczynają wędrówkę po jego twarzy i szyi. Odrywam się tylko na chwilę ażeby nas rozebrać i pchnąć na łóżko tak żebym mógł się usadowić między jego rozchylonymi nogami.
Pieszczę językiem jego sutki, a ręce zajmują się jądrami i penisem.
Jak na hetero to bardzo szybko udało mi się go podniecić. 
W końcu zsuwam usta na jego nabrzmiałą męskość. Poruszam głową szybciej przez jęki jakie wydaje mężczyzna pode mną. 
Chyba jeszcze nie słyszałem tak stymulujących odgłosów.
Jeszcze cztery ruchy głową i spuszcza mi się w usta.
-Przepraszam. - mówi cicho zażenowany.
-Nic się nie stało. - ze zdziwieniem stwierdzam, że jego sperma jest słodka. 
Czyżby jadł dziś ananasy?****
Wylewam na palce dużą ilość porzeczkowego lubrykantu.
Przecież obiecałem, że nie będzie boleć, ne?
Rozciągam do delikatnie i z taką dokładnością jakby od tego zależało moje życie i całego społeczeństwa japońskiego.
-Ruki... już. Możesz. - wysapał kiedy po raz któryś z kolei***** nabił się na moje palce.
-Może zaboleć. - ostrzegam i zanurzam się w nim spokojnie do samego końca.
Patrzę uważnie na jego buzie, szukając oznak jakiegokolwiek bólu, ale nic takie na niej się nie odbija.
Chciałem to zrobić powoli. Naprawdę chciałem! Ale kiedy poruszyłem się w tej ciasnocie i cieple nie byłem w stanie nad sobą zapanować. Tak długo na to czekałem! Tym bardziej, że Kai leżał pode mną, cały spocony, z oczyma świecącymi się jak w gorączce i błagał mnie o więcej.
Nasze ruchy stały się szybkie i chaotyczne.
Niedługo później doszliśmy, krzycząc swoje imiona.
Nawet nie musiałem dotykać jego penisa żeby doszedł, a ja rozlałem się w jego środku.
Ucałowałem jeszcze kącik jego ust i położyłem się obok.
-Kai? - spojrzał na mnie uroczo zmęczony - dlaczego to zrobiłeś?
-Zawsze chciałem spróbować jak to jest z mężczyzną. - uśmiechnął się do mnie pstonie.
Przyciągnąłem go do siebie i położyłem jego głowę na swojej klatce piersiowej. Może i było to dziwne, bo czarnowłosy był ode mnie wyższy, ale nam to nie przeszkadzało.
-Mam nadzieję, że się podobało. - powiedziałem jeszcze nim zapadłem w sen.

*po przebudzeniu*
-Ruki! Gdzie jest klucz do drzwi?
-W wazonie.
*Kai - wtf?*


~~~

dop. aut.: *-Błąąąądzęęę myślami po krainie wspomnień, błądzęęę! *omfg* ~Jula
dop. aut.: to mi się kojarzy z dresami o.o **"Ej, maleńka cho no tu"
dop. aut.: ***Mój ukeś maleńki <3
dop. aut.: ****Nie wiem czy to prawda, ale kiedyś gdzieś wyczytałam, że jak się je ananasy to sperma jest wtedy słodka o.o
dop. aut.: 11 ciołku! Talcia liczyła!
jednak muszę położyć się spać XD. Dobranoc moim mili :*

piątek, 13 kwietnia 2012

Żegnaj (AoixUruha)

Bry :*. Właśnie zdycham z gorączką w łóżku po lanym poniedziałku, więc wybaczcie, ale na nic bardziej konstruktywnego mnie dzisiaj nie stać.  
Krótkie no, ale zawsze coś jest. Zaczynamy weekend emo-wania, lolz.
Za tydzień wstawiam (napisane już - tylko w zeszycie) yaoi RukixKai (Ruki będzie miał szansę się wykazać XD)

~~~

Potrzebuje powietrza.
Wychodzę z zadymionego mieszkania.
Rozglądam się wokół.
Wszystko straciło kolor.
Nie tylko w mojej głowie; zaczęła się zima.
Owijam się szczelniej szalikiem.
Tęsknie za Tobą, nie potrafię się z tym pogodzić, pierwszy raz czuje coś takiego.
Pustka, wszędzie.
Stoję przy fontannie, to tu się wszystko zaczęło.
To tu był nasz pierwszy pocałunek, pierwszy raz wyznaliśmy właśnie tutaj sobie miłość.
Pamiętam jakby to było wczoraj.
Ale to było dawno temu, tak dawno, że zapewne ta starsza pani, która nam wtedy biła brawo nie pamięta.
Bo ludzie przestają pamiętać, wiesz?
Ich pamięć zaciera się i zostają tylko skrawki wspomnień.
Ale ja chce pamiętać wszystko.
Chcę pamiętać ciebie takim jakim byłeś, przed chorobą.
Nie mogę uwierzyć, że już nigdy cię nie zobaczę... Nie dotknę.
Takashima, wróć proszę.
Aniele, czekam na ciebie w NASZYM miejscu.
Czekam, ale ciebie już nie ma i nigdy nie będzie.
Twoja choroba ujawniła się nagle, już nic nie dało się zrobić.
Byłem załamany, przesiadywałem całe dnie i noce w szpitalu, żeby być blisko ciebie.
Pamiętam dzień twojej śmierci.
Kazałeś mi iść coś zjeść do restauracji obok.
Pożegnaliśmy się czułym pocałunkiem.
Kiedy wróciłem zastałem tylko białe posłane łóżko.
Powiedzieli mi, że odszedłeś z moim imieniem na ustach, a na koniec się uśmiechnąłeś.
Do tej pory nie mogę sobie wybaczyć, że cię posłuchałem i zostawiłem.
Z pogrzebu nie pamiętam tak naprawdę nic. Oprócz tego, jak chowali twoją trumnę, a ja rzuciłem jeszcze nań białą różyczkę. Prawie tak śliczną i delikatną jak ty.
Na początku piłem na umór, bo wtedy ukazywałeś mi się ty. Byłeś taki realny.
Ale później... później już nic to nie dawało.
Nasi przyjaciele próbowali mi pomóc, aż w końcu im się to udało.
Jak widzisz, a widzisz na pewno, bo jesteś w niebie. Mogę się założyć, że jesteś teraz ślicznym aniołem, zresztą zawsze nim byłeś. Byłeś moim prywatnym aniołem Kouyou.
No więc stoję tutaj, w tym jakże pamiętnym dla nas miejscu. I mam cholernie wielką ochotę położyć się tu i nie obudzić.
Tak strasznie za tobą tęsknie, Uruha.
Oddałbym wszystko, abyś tu wrócił. Do mnie.
Zawsze będę czekał, wiesz?
Bo cię kocham, kochałem i kochać będę.
Patrzę w niebo, zaczyna padać śnieg.
To znak. Znak, że mam zacząć nowe życie.
Uśmiecham się delikatnie i wracam do domu.
Powoli muszę zacząć funkcjonować.
Zrobię to dla Ciebie. Dla mojej wiecznej miłości.
Nigdy Cię nie zapomnę, ale muszę pozwolić ci odejść, dla mojego dobra, dla dobra wszystkich.
Żegnaj.
Do zobaczenia kiedyś tam na górze, mój ukochany.



 ***
Dodatek ode mnie, bo notka krótka.


Robię sobie herbatę i siadam na parapecie, wypatruję w oddali twojej postaci. Tak upragnionej, tak bliskiej.
Pachnę mandarynkami, lubiłeś ten zapach, pamiętam
Wybucham szlochem.
Lubiłeś, lubiłeś, lubiłeś.
Odbija się echem w mojej głowie.
Już nie lubisz. Bo cię nie ma.
Zabili Cię, zabili na tej okrutnej zimnej wojnie.
Zabrali mi Cię.
Już nigdy nie poczuje twojego zapachu, dotyku, smaku warg.
Już nigdy Cie nie zobaczę, chyba że na zdjęciach których mam masę.
Ale to nie to samo.
Czuje się tak jakby ktoś wyrwał mi serce, a zostawił wzamian czarną dziurę, która pochłania wszystkie emocje.
Taaak, jestem wyprany z emocji, nie ma ich we mnie.
Jestem sam, to okrutne, nie chce być sam.
Dlaczego mi to zrobiłeś?! Dlaczego pojechałeś na tą wojnę?!
Już nikt mnie nie potrzebuje, wiesz? Miałem tylko ciebie.
Kocham Cię, tak bardzo cię kocham.
Nie chce mi się żyć, ale obiecałem Ci.
Pamiętam tą sytuację, staliśmy w kuchni i się obejmowaliśmy, powiedziałeś wtedy "cokolwiek się stanie, żyj dalej. Bo życie to dar, cudowna sprawa, dobrze? Obiecaj mi że nie zrobisz sobie żadnej krzywdy", patrzyłem wtedy na ciebie nierozumiejącym wzrokiem, ale pokiwałem głową na "tak".
Nawet nie wiesz jak bardzo żałuje tej obietnicy.
Nie złamie jej, obiecałem.
A ja mimo wszystko zawsze dotrzymuje słowa.
Kocham Cię, i zawsze będę cię kochać.

piątek, 6 kwietnia 2012

Rocznica (AoixKai)

Miyuki - mimo wszystko bardzo ci dziękuje, naprawdę. Napędzasz mnie i sprawiasz, że mam ochotę pisać jeszcze i jeszcze i udoskonalać się. Na początku miałam zamiar zrezygnować z bloga, ale jakoś miło się czyta, że komuś się podoba :3. Także DZIĘKUJE :* Mam nadzieję, że się spodoba.
Panda - cieszę się, że rzygasz tęczą, lubię szczęśliwe Pandy <3.

Yume - bardzo się cieszę, że się podoba <3


Z okazji świąt wielkanocnych mam kilka niespodzianek :3 (niedopracowanych, ale wybaczcie, od 3 dni jestem zaganiana do sprzątania i gotowania!)




                                                                                                 ~~~

-Koi, chodź ze mną. Chcę cię zabrać na kolację. - spojrzał na mnie wściekły. Dobrze wiem, że chciał na mnie nawrzeszczeć za nazwanie go "koi", ale chyba miłość w moim spojrzeniu odwiodła go od tego zamiaru.
Dzisiaj nasza druga rocznica - chcę żeby zapamiętał ją jak najlepiej .
Uśmiecham się ciepło i łapię go za rękę.
Chwile potem pokonujemy zatłoczone ulice Tokio, aby się z niego wydostać.
Jedziemy do małego miasteczka nad morzem, gdzie w uroczej restauracji zarezerwowałem stolik.
Czule gładzę jego rękę, a drugą prowadzę.
Po godzinie jazdy i kilku czułych słowach jesteśmy na miejscu.
Restauracja do największych nie należy, ale to bardzo dobrze.
Dzisiaj nie jesteśmy "Aoi" i "Kai" tylko Yuu Shiroyama i Yutaka Tanabe.
Wchodzimy do środka, a właściciel prowadzi nas do osobnej sali, gdzie będziemy tylko we dwóch.
Wszystko już naszykowane.
Odsuwam krzesło dla mojego ślicznego uke, ale on nie siada tylko stoi w miejscu i patrzy na salę z zachwytem i otwartą buzią. 
Wszystko jest przystrojone kwiatami i świecami. 
Podchodzę do niego i tulę się do jego pleców. 
-Kocham cię, skarbie - całuję go delikatnie w kark - Z chęcią bym tak postał, ale jedzenie nam wystygnie, a poza tym mamy jeszcze inne plany. - po tych słowach biorę go za rękę, muskam ustami jeszcze przegub i popycham delikatnie na krzesło, a sam siadam naprzeciwko niego.
W czasie kolacji żadne z nas się nie odezwało, pozwoliliśmy, aby same nasze spojrzenia wyznawały sobie miłość.
Po skończonym posiłku wstaję od stołu i zawiązuję mu chustkę na oczach. - Muszę pamiętać żeby podziękować basiście. - Prowadzę go na plażę i sadzam na kocu.
Wszędzie są pozapalane świeczki i porozsypywane płatki róż, a na środku koca stoi wino razem z kieliszkami.
Siadam za nim, rozwiązuję opaskę i podaję mu lampkę wina.
Rozgląda się i z oczami pełnymi łez rzuca mi się na szyję.
-Tak bardzo cię kocham! - szepcze mi zduszonym szeptem do ucha.
-Wiem, skarbie. Ja ciebie też. 
Pijemy wino patrząc sobie w oczy.
Znowu to ja pierwszy wstaję, delikatnie kręci mi się w głowie.
-Nie powinniśmy pić, w końcu jesteśmy samochodem. - jak zawsze praktyczny.
-Nie wracamy dzisiaj. - mówię z uśmiechem. 
Chwytam jego dłoń i kieruję się do małego przytulnego hotelu, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzać. 
Hotel znajduje się na plaży więc docieramy do niego bez większych problemów. 
Otwieram drzwi kluczem, który dostałem wcześniej. 
Prowadzę go do łazienki, gdzie zażywamy romantycznej kąpieli podczas której masuję mu plecy. 
Kiedy woda stygnie biorę go na ręce - co kwituje oburzonym spojrzeniem - i kładę na łóżku.
Całuję go delikatnie w usta, żeby zacząć zjeżdżać niżej. Po chwili zasysam się na obojczyku zdobiąc go małym czerwonym punkcikiem. 
Jego stojące już sutki atakuję językiem wyrywając z tych słodkich usteczek aprobujące westchnienie.
Badam jego ciało od początku mimo, iż znam je na pamięć.
Moje delikatnie pieszczoty powodują gęsią skórkę i drżenie ciała perkusisty. 
Wkładam do buzi jego twardego już członka i miarowymi ruchami głowy sprawiam, że dochodzi. Przełykam wszystko grzecznie i kładę się koło niego wcześniej naciągając na nas kołdrę. 
-Ale ty... - całuję go pośpiesznie w usta. 
-O mnie się nie martw. - widzę, że jest zmęczony, w końcu dzisiaj miał tyle wrażeń. 
-Yuu.
-Hm?
-Kocham cię.
-Wiem, koi, wiem. Ja ciebie też. Dziękuję, że wytrzymujesz wszystkie moje humorki.
-A ja dziękuję, że dzięki tobie nie boję się marzyć, bo wiem, że pomożesz mi spełnić wszystkie moje marzenia. 
Uśmiecham się delikatnie i całuję go w nos.
To chyba była najlepsza druga rocznica na świecie.  



~



Jego dłonie powoli wkradały się pod moją koszulkę, delikatnie gładziły skórę mojego brzucha i szczypały sutki. 
Jego język przejechał po moich spierzchniętych wargach, żeby dostać się do środka i liznąć mój własny zapraszając go tym do zabawy. 
Lewą dłonią zmysłowo ugniatał mój pośladek, a prawa rozczesywała mi włosy.
Przygniótł mnie do ściany, żeby móc się o mnie ocierać przyprawiając mnie o dreszcze.
Moje ciało zdobiła gęsia skórka kiedy wziął mojego penisa do swych nabrzmiałych ust. 
Jego głowa poruszała się miarowo robiąc mi tym samym na złość żebym nie doszedł.
Kiedy myślałem, że osiągnę spełnienie odwrócił mnie twarzą do ściany i polizał moją dziurkę.
Jego wyćwiczone grą na basie palce zaczęły mnie rozciągać, a gdy trafił w prostatę to jedyne słowa na jakie było mnie stać to "zerżnij mnie w końcu!". Wszedł we mnie i od razu zaczął ostro posuwać. 
Jego gwałtowne ruchy przyprawiały mnie o zawrót głowy.
Zimna ściana o którą ocierał się mój penis potęgowała doznania.
Nawet gdybym chciał nie umiałem powstrzymać wytrysku. Po chwili po ścianie spływała biała ciecz.
W pewnym momencie usłyszałem przy uchu krótki jęk rozkoszy i poczułem jak mają dziurkę zalewa coś ciepłego. 
Na czułość nie było czasu, jedyne co od niego jeszcze dostałem to przelotny buziak w usta. 
Obydwaj wiedzieliśmy, że reszta zespołu w każdej chwili może wejść i to nas nakręcało jeszcze bardziej. 
-Dokończymy w sypialni. - powiedział jeszcze i poszedł stroić bas przed próbą.



(Dop. aut.: nie wiem czy was zaskoczę, ale uke to był Kai, a seme Reita :D)








~

-Maya! Maya Gdzie idziesz?

-W pizdu.

-Ale po chuja? 

-W pizdu raczej chuja nie znajdę. 

-Chujaj się!

-Raczej pizdaj.

-...

-Idę do Aoi'ego.

-...

-No co?

-Po co idziesz do Aoi'ego?

-Bo... bo tak!

-...

-Miyavi, płaczesz?

-Nie. *siąka nosem i smarcze w chusteczkę z hello kitty*

-Idę tylko na piwo. Chcesz iść ze mną?

- *kręci główką* A nie możesz zostać tutaj ze mną?

 -Na ile?

- *czerwieni się po cebulki włosów* Na zawsze?

-...

- *patrzy oczami kota ze Shreka*

-Dobrze, zostanę na zawsze. *tuli-tuli*





~


A TERAZ DRODZY PAŃSTWO ZAPRASZAM NA ROMEŁA I JULIĘ W MOIM WYDANIU :D


-Julio! Juuuuulio! Julio, Ty bladzio!
-Czego chcesz Romeło?
-Twej dupy, o przepiękna.
-No to chyba żeś adresy pomylił.
-Co? O.o
-No toć, niewyraźnie mówię? Drugi balkon w lewo, łosiu
-To ktoś Ty, o młoda damo?
-Kurewna Śnieżka, a teraz spadaj.
*Romeło się kłania i idzie pod drugi balkon po lewo dalej drzeć morde jak kotka w rui*
-Juuuuulko! Juuuuulio! Wyjdź, ma gwiazdo najjaśniejsza!
*wychodzi zmelanżowana Julka*
-Czegosz, kurwa chcesz?
-Twej dupy, o ma piękna.
*Julia spogląda w dal zastanawiając się nad tą jawną propozycją*
-No nie wiem. Nawet nie wiem jak masz na imię
-Romeło z rodu ZruchamWszystkoCoMaDziurę.
-A jam jest Julia z rodu Dupodajka.
-Wiem, ma piękna, dlategóż tu jestem. A teraz spuść swój warkocz na ziemię abym mógł wejść tam do ciebie.
-Kochaniutki, chyba ci się bajki pomyliły, nie jestem Roszpunką, tylko, kurwa, Julią.
-*Romek zaliczył zonga* W takim razie jak się do ciebie dostanę?
-Po ogrodzeniu, kurwa mać.
-O.o *Romciu próbuje się wdrapać na ogrodzenie - raz, drugi, trzeci - aż w końcu wkurwiony siada na swojej posiniaczonej dupie* Ni chuja nie wejdę!
-Nie ma chuja we wsi, albo wchodzisz, albo nie poruchasz.
-Jesteś okrutna.
-Jakoś mnie to nie interesuję, Romciu. Albo w tę albo w tamtę. To twój problem.
-*Romek wkurwiony drapie się po brodzie i rozkminia czy chce mu się aż tak bardzo ruchać. W końcu macha tylko ręką i odjeżdża na swym rumaku*
- *Julka drapie się po piździe* Chyba, kurwa, jednak będę musiała zapuścić te włosy, bo Roszpunka robi mi konkurencję. 




~~~

Jedyne co mi zostało w tym momencie to mieć nadzieję, że się podobało :D I życzyć wam wesołych świąt wielkanocnych i mokrego śmingusa-dyngusa :D
Talcia was kocha <3.