piątek, 20 lipca 2012

Zima (RukixUruha) 1/2

Bry moi mili :*. 
Wen jakoś powoli "budzi się do życia", po śnie letnim o.o' 
Anyway póki co jest dobrze :3 Mam zaczęte 8 opowiadań i spisane 11 pomysłów, więc trzymajcie kciuki >D.
To "coś" niżej to coś w rodzaju pamiętnika i jest to 1 część z 2! 
2 pojawi się w następnym tygodniu :D
*a co do tytułu - to kompletnie nie miałam pomysłu XD
~~~

Stoję sam pośród płatków spadających z nieba. Dziwnie się czuję... Taki samotny, wręcz "wyprany z emocji"; no przynajmniej z tych pozytywnych. 
Starsza pani karmiąca kaczki na zamarzniętym jeziorze dziwnie się na mnie patrzy. Pewnie dlatego, że stoję jak ten kołek i delektuję się otaczającym mnie zimnem.
Biała warstwa puchu rośnie w zastraszającym tempie, chyba powinienem iść do domu. 
Tak, właśnie tak, napiję się ciepłej herbaty i zjem jakieś czekoladowe ciastka na poprawę humoru. 
Wlokę się noga za nogą. Nie chcę mi się iść szybciej i tak jestem już cały przemoczony.

***

Gorąca herbata parzy mój przełyk, ale czekoladowe ciastka łagodzą ból. Rozglądam się po mieszkaniu za pilotem, znajduję go pod sofą. Kto by pomyślał, że ta "dzika bestia" czytaj Koran tam go zaciągnie? I to w dodatku nawet nie mam pojęcia jakim cudem, ale zresztą nieważne. Włączam jakiś kanał muzyczny i powoli zaciągam się papierosem. Kolejny dowód na to, że miłość niszczy człowieka, nie uważasz? 
Wyjmuję jakąś czystą kartkę i długopis, piszę piosenkę, która i tak prawdopodobnie wyląduje w koszu, bo ostatnio nic mi nie wychodzi.
Kiedy jest skończona i upewniam się, że jest taka beznadziejna, a później, że leży w koszu, wyglądam przez okno i aż głupio mi się robi, że poświęciłem na nią tyle czasu, bo jest już ciemno na dworze. 
Mój żołądek domaga się jedzenia - to aż dziwne, bo dawno nie miałem ochoty jeść. 
Idę jak w transie; biorę prysznic, jem coś, a potem rzucam się na łóżko żeby zapaść w błogą ciemność.

***

Kolejny dzień - otwieram oczy, które zostały bezlitośnie zaatakowane przez zimowe promienie słońca. Szukam na oślep ręką telefonu. Zegarek wskazuje 08:30 - pora wstawać i przyszykować się na próbę.

***

-Idziesz z nami na piwo? 
-Nie, dzięki. - uśmiecham się delikatnie po próbie do gitarzysty prowadzącego - mojej miłości. 
Ubieram się i wychodzę z dusznego pomieszczenia. Mroźne powietrze uderza mnie w twarz.

***

Wypijam kakao i rzucam się na kanapę, przymykając oczy. 
Niedługo kolejny koncert znowu będzie trzeba ubrać maskę wesołego człowieka i znosić piski fanek. 
Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

***

Budzę się zlany potem. Nie pamiętam snu, wiem tylko że był przerażający.
Znowu próba, wzdycham sobie cicho zajadając płatki z mlekiem, a później udaję się pod prysznic. Codziennie to samo. Stała szara monotonia dnia.

***

Dzisiaj udaje im się zaciągnąć mnie na piwo. 
Przegadujemy cały wieczór o bzdurach.

***

W zasadzie ten dzień nie był taki zły - myślę wpatrując się w sufit.

***

Dzień koncertu, atmosferę poddenerwowania można wyczuć wszędzie.
Malują mnie i czeszą, a ja staram się wykrzywić wargi w dość naturalnie wyglądającym uśmiechu. Jeszcze tylko rozgrzewam gardło i już biegiem na scenę. 

***

Koncert jak koncert - udany. Zbieramy gratulacje i całą ekipą jedziemy do klubu, gdzie siadamy w loże dla VIP'ów.

***

Impreza była fajna; śmiechy, tańce, napalone panienki. Szkoda, że nie wiedzą jakiej orientacji jestem naprawdę. Ciekawe jakie miałyby miny te wszystkie panny, które się do mnie wdzięczą i szukają w moich oczach aprobaty.

***

Znowu leżę i gapię się bezmyślnie w sufit, a jest tak blisko mnie.
Chciałbym go dotknąć, w jakiś sposób pokazać co do niego naprawdę czuję, ale nie mogę. Jest kompletnie pijany. Właśnie dlatego jest u mnie w mieszkaniu, a śpię z nim, bo nie pozwolił mi wyjść podając wyjaśnienie godne pięciolatka, w którym były potwory spod łóżka, wampiry oraz duchy.
Za każdym razem jak na niego patrzę, na jego włosy rozrzucone po poduszce, serce bije mi szybciej, ot ironia miłości.

***

Budzi się godzinę później i biegnie zwymiotować niestrawiony alkohol, a ja w tym czasie idę po Aspiryne. 
Kładzie się znowu blisko mnie, czuję ciepło jego ciała i delikatność skóry kiedy głaszcząc mnie po dłoni dziękuje za to, że jestem, a ja wtedy czuję się jak ktoś ważny.

***

Całą noc przeleżałem patrząc na niego. Odnoszę złudną nadzieję, że teraz będzie już dobrze, że zostanie ze mną na zawsze.
Otwiera przekrwione oczy i gdy napotyka mój wzrok posyła mi uśmiech. Mam wrażenie, że moja samokontrola zaraz zniknie i się na niego rzucę, albo z pięściami, że jest taki ślepy i nie zauważa ani mnie ani mojej miłości, albo z ustami żeby go wycałować z góry na dół. 
Nawet na kacu wygląda dla mnie jak anioł.
-Głodny? - pytam spuszczając wzrok pod jego badawczym spojrzeniem.
-Bardzo. A co dobrego jest w menu? - chichoczę. Nawet nie wiem dlaczego. Miłość zdecydowanie nie działa na mnie dobrze. 
-Mogę zrobić naleśniki jeśli chcesz. - patrzę na niego pytającym wzrokiem, a kiedy potakuje głową, wyjmuję mu z szafy jakąś koszulkę i bokserki, a później rzucam się szaleńczym biegiem (jednak na tyle cicho żeby tego nie usłyszał) do kuchni żeby zrobić mu naleśniki.

***

Dlaczego on musi tak rozkosznie wyglądać z mokrymi włosami? - zastanawiam się patrząc na Kouyou zmagającego się z naleśnikiem.
W końcu nie wytrzymuję - biorę nóż i kroję mu jedzenie w mniej więcej równe trójkąty.
-Nie jestem dzieckiem. - burczy pod nosem robiąc urażoną minę. Sam nie wiem czemu, ale mam ogromną ochotę go teraz pocałować.
-No, już przepraszam. - głaszczę go po głowie żeby zrobić mu na złość i się trochę uspokoić, bo jeszcze chwila, a się na niego rzucę.
Jego wilgotne jeszcze włosy są delikatne jak jedwab. Jestem ciekawy jak pachną kiedy zanurzy się w nich nos, ale na pewno przepięknie. 
Zirytowany wstaje z krzesła, szarpie mnie za rękę i kładzie na podłodze obok kanapy, a sam siada mi na biodrach u zaczyna łaskotać. Staram mu się wyrwać, ale niezbyt mi to wychodzi i zamiast tego zsuwa się niżej i zaczynamy się o siebie ocierać, co wywołuje u mnie erekcję i wielki rumieniec na buzi.
Kładzie się na mnie podpierając się tylko rękoma po obydwu stronach mojej głowy. Zniżając coraz bardziej głowę uśmiecha się do mnie drapieżnie. Nie mogę odwrócić wzroku od jego wygiętych warg, jest to wręcz jak błaganie, a on to błaganie spełnia. Czuję na ustach jego ciepłe, wilgotne wargi. Smakuje naleśnikami, pastą do zębów i czymś czego nigdy nie próbowałem, a z pewnością mógłbym się od tego uzależnić - smakuje samym sobą. 
Jego język prześlizguje się po mojej wardze, rozchylam usta w zapraszającym geście. Po niespełna sekundzie jego język bada moje policzki, zęby, liże podniebienie, żeby zatopić się w rozkosznym tańcu razem z moim językiem. Całujemy się namiętnie badając swoje ciała. Mimo tylu lat znajomości poznajemy się od nowa. Przejeżdżam prawą ręką po jego plecach, które nadal zdobi koszulka, aż do pośladków, które delikatnie drapię, a na których znajdują się bokserki. Moja lewa ręka masuje mu skórę głowy. Podwija moją koszulkę, podnoszę się troszkę, aby mógł ją zdjąć. Pożera moje ciało wzrokiem przez co rumienię się delikatnie i spuszczam wzrok. 
-Chcę na ciebie patrzeć, zrozumiałeś? - kiwam głową. Na więcej mnie nie stać. Jego bliskość działa na mnie oszałamiająco. - Jesteś teraz cały mój - stwierdza przejeżdżając palcami po moim prawym boku. Wydaję bliżej nieokreślony odgłos, gdy jego palce szczypią mój stwardniały sutek. Całuje mnie po twarzy schodząc na szyję, gdzie kąsa mnie delikatnie zostawiając czerwone ślady. Jego język zaczyna wyznaczać mokrą ścieżkę wokół sutków, pępka i na całym podbrzuszu przez co zaczynam się prężyć. Czuję jego dłoń na moim kroczu. Masuje je okrężnymi, wolnymi ruchami czym doprowadza mnie do coraz większej gorączki. W końcu ściska moją naprężoną już do granic możliwości erekcję, a ja jęczę mu rozpustnie w usta, które nadal znajdują się na moich wargach. Ściągam z niego koszulkę najszybciej jak tylko mogę żeby zacząć drażnić jego sutki samymi opuszkami palców. Teraz to on jęczy, a dla mnie to najpiękniejsza melodia świata. Stawiam lewą nogę zginając ją tak abym mógł kolanem drażnić jego męskość. Pozbywa się moich bokserek i ręką pieści trzon mojego penisa, aby po chwili wziąć go w usta. Wydaję z siebie zduszony okrzyk. Czuję jak jego język prześlizguje się w górę i w dół. Jedną ręką drażni moje jądra, a drugą masuje udo. Obciąga mi z wprawą, a ja jęczę coraz głośniej.
-Uru... - stękam - ja za-araz - i w tym momencie czuję jak moim ciałem targają dreszcze ekstazy. 
-Mmm, smaczny jesteś. - oblizuje perwersyjnie usta. 
Wstaje i wychodzi z salonu, a ja czuję zimno. A co jeśli uważa, że to był błąd i teraz się mną brzydzi i właśnie idzie do domu?! 
Już prawie wstaję kiedy wraca. Wygląda cholernie seksownie w samych bokserkach z erekcją i z buteleczką w ręku. Mam ochotę pieprznąć się w czoło, jak mogłem nie pomyśleć o tym, że poszedł po lubrykant? 
Z każdym jego krokiem w moją stronę czuję jak mi staje. Siada na łydkach między moimi nogami i otwiera buteleczkę. Całuje mnie w usta, a ja czuję jak jego śliski palec zagłębia się w moją dziurkę, a później drugi. Odczuwam delikatny ból, ale nie boję się przecież to ON. 
Kolejny palec, porusza nimi a ja zaczynam odczuwać przyjemność. Po chwili palce zastępuje coś większego.  Ból i dyskomfort opanowują moje ciało.
-Uru, boli. - skamlę żałośnie patrząc na niego załzawionymi oczami. 
-Cii, zaraz przestanie, tylko musisz się rozluźnić. - głaszcze mnie po głowie i całuje uspokajająco w czoło. Po chwili zaczynam poruszać biodrami pokazując mu, że może zacząć się we mnie ruszać. Nasze ruchy z każdą chwilą stają się coraz bardziej chaotyczne. Drapię go po plecach, nasze krzyki pewnie słychać w całym mieszkaniu, ale to nie ważne. W momencie kiedy trafia w prostatę, moje ciało trawi ogień, wyginam się w łuk, źrenice rozszerzają się z rozkoszy a ja dochodzę plamiąc nasze brzuchy. Po chwili czuję jak rozlewa się we mnie.
Kładzie głowę na moim obojczyku uprzednio cmokając mnie w usta.
Leżymy tak jeszcze chwilę, a później wysuwa się ze mnie, bierze na ręce i zanosi pod prysznic. 

***

Mam wrażenie, że usnę na stojąco. Po wytarciu nas ręcznikiem kładzie nasze wymęczone ciała stosunkiem do łóżka. W jego ramionach czuję się taki bezpieczny, że zasypiam od razu.

***

Budzę się w jeszcze ciepłym łóżku to znaczy, że wyszedł z niego przed chwilą. Uśmiecham się do siebie na wczorajsze wspomnienia, naciągam na siebie bokserki i idę go poszukać.

***

Nie ma go! Nigdzie go nie ma! Mimo, że to była najwspanialsza noc mojego życia czuję się jak dziwka, zabaweczka na jeden raz. Nawet karteczki nie napisał. Łzy z moich oczu wypływają cholernie szybko. Biegnę pod prysznic i stojąc w bieliźnie odkręcam zimną wodę.
Uruha! Dlaczego?! Mam nadzieję, że zabawa moim kosztem ci się podobała!

4 komentarze:

  1. Świetne! Na jakiś lepszy komentarz mnie nie stać. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki styl pisania pasuje do Rukiego... jest taki.. *nie wie, jak to określić*... zjadłam słowo. xD Szczegół. Czekam na następną część. ^ ^
    Pozdrawiam, Shuu.

    http://shuuya-official.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mhm... zostawił go ! ><
    Nio ale bardzo mi się podobało. :'3 Zresztą jak twoje wszystkie oneshoty x3 Weeny życzę <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ! Baaardzo mi się podobało. :D Pewnie, mogę napisać to opowiadanie, ale na razie mam jedno zamówione, więc jak tylko skończę tamto, napiszę dla Ciebie Kai x Ruki. :3


    Reika.

    OdpowiedzUsuń