piątek, 1 czerwca 2012

Awans (YuttoxMatsuo)

Bry wszystkim :*. Dzisiaj piątek, piąteczek, piątunio! :D Tak, tak, psuje mi się w główce (jak to określa mój ojciec). 
Notka posiada postaci wymyślone całkowicie przeze mnie.
Witam Toshio  <3. 
Jak już pisałam shoty pojawiają się w piątki co tydzień :3
Dobra, koniec pierdzielenia, bo mi się zaraz śniadanko spali =.=".
Miłego czytania <3
A tak btw., notka nie betonowana... Powód? Bo mi się nie chciało XD


~~~

  -Yutto! Pośpiesz się do kurwy nędzy!
-O chuj, ci chodzi?
-Za pięć minut musimy wyjść, a ty nadal stoisz jak ten kretyn w samych gaciach!
-Co ci tak zależy na tym żeby być na urodzinach tej zołzy, co?
-Może dlatego, że to moja szefowa, co?
-Cóż za ironiczna odpowiedź.
-Pytanie było głupie, więc myślałem, że nie zrozumiesz ironii, bo nie jesteś na to zbyt inteligentny. - w tym momencie moje oczy zwęziły się w małe szparki. Zajęło mu 3 sekundy żeby zrozumieć, że mnie wkurwił.
-Yutto, pogniewasz się na mnie później, ok? Dzisiaj jesteś mi potrzebny nieobrażony. Zrozum, że od ciebie w tym momencie zależy mój awans.
-No nie wiem, nie wiem... - dobrze wiedziałem, że ode mnie zależy. Odkąd mnie o to poprosił wiedziałem, że jego przyszłość leży w moich rękach. Tak, wiem, jestem sadystycznym skurwysynem.
-Yutto! Błagam! Mogę klęknąć jeśli chcesz! Słyszysz?! Tylko błagam cię, chodź ze mną!
-Oczywiście, że słyszę, wydzierasz mi się na uchem. Odsuń się kawałek, bo moja przestrzeń osobista właśnie cierpi i czuje się pogwałcona. - krzywię się delikatnie. - A tak w ogóle to jeszcze nie gadaliśmy co mi wisisz w zamian za tą przysługę, "kochanie". - mówię ironicznie ostatnie słowo. Dziwnie brzmi w moich ustach. Jeszcze do kumpla.
-Co chcesz, tylko Yutto, błagam cię, zbieraj się już. - ubieram się szybko w garniak, żeby zaraz wsiąść do jego cholernie drogiego auta i jechać do cholernie drogiego wieżowca, w którym zapewne znajdują się cholernie bogaci i cholernie zadufani w sobie biznesmeni. Cały wieczór zapowiada się "cholernie zajebiście". Krzywię wargi w uśmiechu, który wyraża pogardę dla całego tego miejsca i całej tej szopki.
Czy ktoś mi może wytłumaczyć dlaczego zgodziłem się na to żeby udawać chłopaka swojego przyjaciela, bo zakochała się w nim jego szefowa? A jeśli ją spławi to może zapomnieć o awansie. Właśnie dlatego ten kretyn wymyślił to wszystko, łącznie z "udawaniem" homoseksualnej pary. Nie dość, że on rzeczywiście jest gejem, to jeszcze mnie chce spedalić. Co za zUy człowiek.
-Witam, jestem Yutto.
-Chiyo. - zadufana w sobie szefowa Matsuo, zakochana w nim po uszy. W sumie to nawet ładna jest, ale nie na tyle, żeby mnie sobą zainteresować. Czuję delikatnie kuksańca pod żebra. Ah, no tak! Trzymaj fason! Jesteś gejem!
-Miło mi cię poznać. Matsu dużo o tobie opowiadał.
-Tak? A cóż takiego? - Oczy, aż jej się zaświeciły. Uśmiecham się delikatnie - złośliwie, ale tak żeby nie zdała sobie z tego sprawy.
-Mówił, że jesteś bardzo sympatyczna i cieszy się, że ma taką miłą szefową, i że gdyby NIE był gejem to na pewno by się tobą zainteresował, ale niestety nim JEST. Wie pani, każdy rodzi się ze swoją orientacją, po prostu później zdajemy sobie z niej sprawę. - szczerzę się na widok jej załamanej miny i łapię Matsu za ręke. Nie wiedziałem, że zdobędę się na taki gest pośród tych wszystkich snobów. Obstawiałem raczej to, że to Matsu będzie za mną biegał.
-Skarbie, chodź napijemy się czegoś, dobrze? - patrzę na niego błagalnym spojrzeniem, niech on mnie weźmie od tej kobiety! Nie chcę patrzeć na jej załamanie z powodu uświadomienia sobie tego, że nigdy go nie dostanie. Widzi prośbę zawartą w moich oczach, więc tylko kiwa głową. - Pani wybacz. - zwracam się jeszcze do jego szefowej i idziemy w stronę barku.
-Ja pierdole.
-Hm? - patrzę na niego z zaciekawieniem.
-Nie sądziłem, że złapiesz mnie za rękę i wyrwiesz mnie ze szpon tej larwy.
-Wszystko dla ciebie, mój ty kretynku. - patrzy na mnie gniewnie marszcząc brwi. - To znaczy, mój ty misiaczku. - szczerzę się jeszcze szeroko, żeby później dorwać się do szampana.

Pod koniec imprezy, Chiyo jeszcze ogłasza, że cieszy się mając mojego przyjaciela w grupie i że to właśnie on zdobył awans. Nasza gra chyba jednak wypaliła.
Niestety jak się później okazało, każda para miała wynajęty swój apartament na noc i nijak nie można tego było przeskoczyć. Wygląda na to, że będę musiał spać z tym skretyniałym idiotom. Chociaż w sumie jeśli mam być szczery nie przeszkadza mi to. Dzisiaj pokazał się z innej strony - tej czułej. Aż dziwnie się czułem z tym wszystkim. Więc taki jest dla swoich chłopaków... Zawsze się nad tym zastanawiałem. Do tej pory znałem go z tej cichej i spokojnej strony, ale dzisiaj pokazał, że jest też czuły. Co mnie zaskoczyło. Pozytywnie. Muszę sam przed sobą przyznać.
Kurwa, zaczynam brzmieć jak mój spedalony kumpel.
"Spedalony" - zawsze tak na niego wołałem i wołam, a jemu to zwyczajnie nie przeszkadza. Zawsze mówiliśmy sobie wszystko szczerze, a wyzwiskami pokazujemy, że ufamy sobie wzajemnie bezgranicznie.
Uśmiecham się delikatnie do mojego "partnera" kiedy ten wciska odpowiedni przycisk w windzie. A kiedy wchodzimy do naszego pokoju, rzucam się na łóżko mając wszystko totalnie w głębokim poważaniu.
-Wykąp się, bo jebiesz.
-Spierdalaj, chuju złamany. Ja się dzisiaj tak starałem być twoim ukochanym uke, czy jak wy tam się nazywacie, a ty mnie tak brutalnie traktujesz. - zaczął się śmiać. O kiego kutasa mu chodzi? Co takiego śmiesznego było w mojej wypowiedzi, hm? Patrzę na niego zdezorientowany, a kiedy to zauważa zaczyna śmiać się jeszcze głośniej.
-Wiesz, że właśnie przyznałeś się, że ze mną sypiasz i że jesteś pasywną stroną? Tą na dole. - i zaciesza jeszcze bardziej. No żesz kurwa! Moja biedna męska duma została poszarpana przeze mnie samego! Dlatego tylko prycham cicho i wychodzę do łazienki, wziąć prysznic i przebrać się do spania, w bokserki, które wcześniej dostaję od Matsu.
Kładę się do łóżka, a on wchodzi do pomieszczenia, z którego właśnie wyszedłem. I nagle dostaję zajebistego olśnienia! Kurwa mać! Zajebie skurwiela! On wiedział, że będziemy spać w jednym łóżku! Tylko, że mi tego nie powiedział! Jebany złamas! Niech on tylko kurwa wyjdzie z tego kibla to go rozszarpię!
Po jakiś piętnastu minutach słyszę ciche kliknięcie drzwi, więc wyskakuję z łóżka i podbiegam do niego od razu przyciskając do ściany.
-Nie tak szybko, kociaku. Na przyjemności przyjdzie zaraz czas. - patrzę na niego wkurwionym wzrokiem. Na żarty się chujozie zebrało!
-Ty kutasie! Wiedziałeś, że będziemy tu spać! W jednym pierdolonym łóżku! I mi nie powiedziałeś! Ja cię zajebię zaraz! - łapie mnie za nadgarstki i zamienia się ze mną miejscami. Teraz ja jestem przyciśnięty do ściany. Czy wspominałem, że z charakteru jestem bardziej wybuchowy niż on, ale ze wzrostem to nie mam do niego nawet co startować? Bo sięgam mu zaledwie do brody. Tsa, zaje-kurwa-biście.
-Yutto, uspokój się. - mówi cichym głosem. Nie wiem dlaczego, ale podoba mi się jego lekki schrypnięty, męski, głos. Kurwa mać! Ogarnij się! Gdyby nie to, że trzyma moje ręcę zapewne bym się właśnie spoliczkował. Co mi odpierdala?! Za długo grałem rolę geja i zbyt mocno się w nią chyba wcieliłem. Nosz kuźwa, widzisz jak się dla ciebie poświęcam, Matsu?!
-Puść mnie! - warknąłem. Bardzo, ale to bardzo nie podobała mi się ta sytuacja. Jego reakcja na mój rozkaz to przerzucenie mojego ciała jak worek kartofli przez ramię i rzucenie na łóżko.
-Matsu, ja ci kurwa przysięgam, że jak cię jutro dorwę to ci jebnę! Nie chcę robić tego dzisiaj, żebyś nie musiał jutro się wstydzić i wychodzić z limem! Dlatego, widzisz, jaki ze mnie dobry przyjaciel i jak się staram, żeby nie narobić ci koło duup... Mm. - co to kurwa jest?! On mnie właśnie CAŁUJE! A mi się to podoba. Znowu mam chęć sobie jebnąć po twarzy. Tak dla zdrowia. A co mi tam szkodzi, ne?
Odpycham go w końcu od siebie i gapię się na niego z szeroko otwartymi oczami i niedomkniętą buzią. Czuję jak wargi zaczynają mi puchnąć. Chyba pierwszy raz podczas jakiegokolowiek pocałunku.
-Słuchaj, kretynie. Masz mnie natychmiast puścić i nie pozwalać sobie na wiele. Dobrze wiesz, że jesteśmy najlepszymi kumplami, ale nie przeginaj z łaski swej, co?!
-Co ci szkodzi spróbować, co? Yutto, pomyśl sam. Jeszcze nigdy nie spałeś z chłopakiem. A nóż ci się to spodoba?
-I co? Może mam wtedy sypiać z tobą?
-Mi to tam pasuje. - co za idiota! Jeszcze się szczerzy! Chociaż w sumie ma rację. Zawsze chciałem spróbować jak to jest z chłopakiem. I to przez niego! Przez tego osobnika, który właśnie okupuje moje biodra. Ale kurwa mać! Jestem FACETEM, stu procentowo heteroseksualnym... Chyba...
Znowu czuję jego wargi na swoich i znowu mi się to podoba. W sumie, to po co się opierać? Przecież nie zniszczy to naszej przyjaźni, prawda? Na pewno nie zniszczy. Jeszcze nic się do tego nie przyczyniło, a było wiele rzeczy przez które myśleliśmy, że nie przejdziemy razem. To brzmi jak tani tekst z nisko budżetowej telenoweli. Muszę przestać myśleć, bo do niczego dobrego to nie prowadzi.
Odpycham go delikatnie od siebie.
-I co później? Będziemy zachowywać się tak jak zawsze? - pytam żeby mieć pewność.
-Tak. No chyba, że weźmie spodoba ci się tak seks ze mną... - prycham przerywając jego wypowiedź.
-Okej. - wybałusza na mnie oczy.
-Serio?
-Nom, tylko weź już nie pierdol głupot.
-Będę pierdolił, ale ciebie. - aż mu oczy rozbłysły, uśmiecham się delikatnie. Nie wiedziałem, że mój tyłek może wzbudzić aż takie emocje.
Znowu całuje mnie w usta i znowu mi się to podoba - tak wiem, powtarzam się, ale ma takie zajebiste wargi! Dlaczego nigdy wcześniej tego nie zauważyłem? A, no tak. Nigdy nie sądziłem, że może mi się podobać kumpel z którym znam się od dziecka. I który kiedyś w rewanżu za to, że zabrałem mu dziewczynę chciał wydłubać mi oko, łyżeczką od herbaty. Tak, Matsu miał kiedyś dziewczynę, którą na siłę wcisnęła mu jego mama. "Bo przecież jaki 13-letni chłopiec nie miał NIGDY dziewczyny?! Nawet w przedszkolu?!". Podejrzewam, że mój kumpel już wtedy zdawał sobie sprawę z tego jakiej jest orientacji, ale nie wiedział jak to powiedzieć swojej matce, która pochodzi z dobrego domu.
A wracając do sytuacji, która właśnie się rozgrywa, to Matsu siedzi mi na biodrach i schodzi pocałunkami na moją szyję, którą na zmianę kąsa i całuje.
-Uhm. - tak, podoba mi się. Tak nigdy nie było mi tak dobrze z kobietą. I tak, mam ochotę na więcej.
Odrywa się od mojej szyi i patrzy na mnie roziskrzonymi oczami
-Podoba się?
-Mhm. - Boże! Czuję jak moje poliki zaczynają robić się czerwone! Co za wstyd! Nigdy się przy nim nie zaczerwieniłem! Nigdy w ogóle się nie czerwieniłem!
-Rumienisz się.
-Spierdalaj. - próbuję go zepchnąć, ale jedyne co się dzieję to to, że ociera się o mojego wzwiedzionego już członka, na co z moich ust wyrywa się jęk pełny aprobaty.
-Mruu. Podoba mi się jak jęczysz. Wiesz Yutto? Żałuję, że nie namówiłem cię wcześniej, bo podniecasz mnie jak nikt inny. - znowu palę cegłe. No bo który PRZYJACIEL mówi Ci, że go podniecasz?!
-Matsu, zejdź ze mnie i daj mi spać, co? Koniec tego wszystkiego.
-Chyba nie myślisz, że teraz pozwolę ci się wycofać, co? - nie poznaję go. Naprawdę go nie poznaję! Od kiedy zrobił się taki stanowczy i pewny siebie?!
-Właśnie tak myślę i właśnie to zrobisz. - nawet w moich uszach brzmi to żałośnie. Ton głosu którym to wypowiadam ukazuje, że panikuję.
-Yutto... - całuje mnie delikatnie w czerwone wargi. Okej, nie mam ochoty teraz przestawać. Co nie zmienia faktu, że zaczynam się bać. Nigdy nie sądziłem, że złamie mnie ten spokojny facet.
Całuje mnie z czułością, a właściwie tylko muska moje usta swoimi. Pozwala mi podjąć decyzję. Jest mi za przyjemnie, nie mogę się oprzeć. Zarzucam mu ręce na kark tym samym przyciągając bliżej i rozchylam wargi. Przez chwilę buszuje w moich wargach, badając dokładnie policzki i podniebienie, a później się wycofuje i pozwala mi zbadać zawartość jego ust. Przejeżdżam językiem po jego języku, policzkach, podniebieniu i zębach.
Schodzi ze mnie i idzie w stronę barku, który znajduje się w pokoju.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cholernie seksownie teraz wyglądasz, Yu-chan.
-Mhm. Wracasz czy masz zamiar mnie takiego seksownego i niezaspokojonego zostawić?
Uśmiecha się zadziornie, wyjmuje butelkę czerwonego wina i podchodzi do mnie.
-Zdejmij koszulkę. - prycham cicho. Jak mam być jego ukiem to niech się mną do cholery jasnej zajmie od początku do końca! A co?!
Stawia otwartą już butelkę na stoliku nocnym, delikatnie szarpie mnie za rękę do góry i zdejmuje moją koszulkę, którą później rzuca gdzieś w kąt.
Bierze znowu odstawione napełnione czerwonym płynem szkło i upija łyk.
-Ej, a ja?! - jaki chu... Nie zdążam dokończyć wyzwiska w mojej głowie, kiedy nachyla się nade mną i z ust do ust przelewa łyczek alkoholu.
-Mmm. Dobre.
-Bo z moich ust.
-Jesteś zadufanym i zapatrzonym w siebie dupkiem, wiesz?
-Wiem, ale i tak mnie uwielbiasz. - prycham jak rozdrażniona kotka.
Zajmuje wcześniejsze miejsce - na moich biodrach - i zaczyna się o mnie ocierać.
Kurwa! Nienawidzę moich bokserek! Są za ciasne!
Przyciągam go do siebie i wpycham swój język do ust. Moje ręce zaczynają błądzić po jego plecach, aż docierają do linii bokserek.
-Chcesz zdjąć? - pyta się z zacieszem na ryju. Pierdolony szmaciarz sprawia, że moje poliki znowu zalewa czerwień. Podnosi swoje cztery litery, a ja ściągam mu szybko bokserki. Moim oczom ukazuję się, stojący na baczność członek. Pieką mnie policzki. Znowu. Kurwa jego mać!
Znowu się uśmiecha. Jebnę mu kiedyś za ten uśmieszek, ale teraz nie mam ochoty, jest mi za dobrze. Ale niech dostanę orgazmu to mu tak nawtykam, że... Dobra nie mam pomysłu, co będzie jak mu nawtykam. Zresztą teraz mam to gdzieś.
-Podnieś tyłeczek, nie chcę być wystawiony na twój wzrok kiedy ty nie jesteś na mój.
Podnoszę tyłek, a on jednym wprawnym ruchem pozbywa się mojej bielizny, która uciskała moje klejnoty.
-Mm. - to chyba miał być komplement mojego przyrodzenia.
Całuje mnie po szyi - gdzie robi kilka malinek, po klatce piersiowej, gdzie zasysa sutki, na co wyginam się w łuk. Masuje moje podbrzusze, na co reaguję pomrukami i drapaniem go po plecach. Ja pierdole, jego usta, jego ręce, cały on, doprowadza mnie do szaleństwa!
Już prawie czuję jego oddech na moim członku kiedy wraca w górę! Nosz kuźwa! Nie w górę! NIE! Tam na dole! Tam domaga się uwagi! Podnoszę biodra i ocieram się o niego moim umęczonym członkiem o jego. Przyjemnie, nie powiem. Całkiem mi z tym dobrze.
-Powiedz, Yutto. Co mam teraz zrobić? - nie odpowiadam. Przecież nie powiem, że chcę go poczuć w sobie ani nic w tym stylu.
-Hmpfm. - całuję go pośpiesznie w usta kiedy czuję jak jego palce zaciskają się na moim penisie. Bierze mnie za rękę i kieruje ją na swojego kutasa. Moja dłoń rusza się w tym samym tempie co jego.
Zaprzestaje swojej czynności, więc otwieram oczy i patrzę co na niego nic nierozumiejącym wzrokiem.
-Powiedz to, Yutto. CO mam teraz zrobić?
-Jak mi to kiedykolwiek wypomnisz to przysięgam, że zrobię ci z jaj wydmuszki!
-Mów, Yutto. Mów.
-Zerżnij mnie. - mówię cicho.
-Nie usłyszałem, kochanie. - jeszcze jebany się cieszy! Zetrę mu ten uśmieszek kiedyś z ryja! Przysięgam!
-ZERŻNIJ MNIE, KURWA! - krzycząc to patrzę mu się prosto w oczy, które świecą mu się tak jakby się czegoś naćpał.
-Mówisz i masz. - wkłada we mnie od razu dwa palce, na co krzywię się nieznacznie. Rozciąga mnie dość szybko, ale dokładnie. Kiedy zaczynam się sam nabijać na jego palce i jęczeć wchodzi we mnie płynnym ruchem. Z moich ust wyrywa się przeciągły jęk bólu pomieszany z przyjemnością. Mimo wszystko nabijam się na niego. Podoba mi się to wszystko. Podoba mi się uczucie wypełnienia. W ogóle podoba mi się mój przyjaciel. Wchodzi we mnie szybko, wręcz chaotycznie, a ja poddaję się jego ruchom wychodząc naprzeciw. I nagle zdaję sobie sprawę dlaczego jestem taki głośny kiedy jest w pobliżu. Lubię kiedy zwraca na mnie uwagę. Bardzo lubię. Bardzo lubię jego. Za bardzo jak na przyjaźń. Otwieram szerzej oczy kiedy trafia w prostatę, wyginam się w łuk i dochodzę drąc w niebo-głosy jego imię. Dochodzi chwilę po mnie, szepcząc
-Kocham... - dalej nie słyszę. Prawdopodobnie powiedział imię jakiegoś swojego dawnego chłopaka.
Po chwili podnosi głowę, która spoczywała na moim obojczyku i uśmiecha się do mnie delikatnie. Odwzajemniam uśmiech, mimo iż zdaję sobie sprawę z tego jaki musi być fałszywy.
-Co jest?
-Jestem zmęczony. - uśmiecha się najwyraźniej zadowolony z takiej odpowiedzi. Wychodzi ze mnie i przykrywa nas kołdrą. Czuję się jak szmaciana lalka.
-Matsu?
-Hm?
-Dlaczego tylko ja mam mieć malinki?
-Bo ja mam całe plecy podrapane.
-Że co? - odwraca się do mnie i wtedy zauważam czerwone sznyty, które pokrywają całe jego plecki.
-O, kurwa. Bardzo boli?
-Nie, trochę szczypię, ale jest okej. Przynajmniej wiem, że ci się podobało. - znowu się do mnie uśmiecha, na co się rumienię. Już nie chcę go zapierdalać za ten uśmiech, bo nagle wydaje mi się on najpiękniejszym na świecie.
-A tak w ogóle, to do twarzy ci z rumieńcami. - czerwień na moich policzkach pogłębia barwę.
-Dobranoc.
-Dobranoc. A, Yutto?
-Tak? - patrzy się na mnie przez chwilę marszcząc brwi.
-A, nie już nic. Słodkich snów.
-Mhm. - mówię wtulając się w jego klatkę. Dlaczego nie może być już tak zawsze? A, no tak. On jest TYLKO moim przyjacielem...

Następnego dnia kiedy wychodzimy z hotelu każdy się na nas gapi. Nic dziwnego, ja byłem cały w malinkach, a jemu było widać sznyty na karku. Nie zwracam na to uwagi, mój "partner" też nie.
Matsuo odwozi mnie do domu. Żegnam się z nim tylko zwykłym "Bye" - czyli tak jak zawsze. Koniec sielanki. To była tylko jednorazowa noc. Nic więcej. Bo przecież jestem tylko jego przyjacielem, czyż nie?
Kładę się na łóżku mając ochotę drzeć się w niebo-głosy. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?! Dlaczego się zgodziłem na tą noc?! W ogóle dlaczego zgodziłem się żeby mu w tym pomóc?! Boże, dlaczego w ogóle jestem taki beznadziejny?! Naprawdę nie wiem. Kręcę się z boku na bok żeby po chwili zapaść w błogi sen.

Mija tydzień. Cały długo tydzień podczas którego jadłem tyle co nic, nie wychodziłem z domu i miałem wyłączony telefon. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać... A tym bardziej z Matsu. Nie po tym co zaszło, a właściwie głównie chodzi o to co sobie przez to uświadomiłem.
Słyszę walenie do drzwi - stosuję samoobronę pod tytułem "Nie ma nikogo w domu. Wyjechałem na wakacje, spierdalać". W końcu ten ktoś daje sobie spokój. Uśmiecham się szczęśliwy, ale po chwili mina mi rzednie kiedy słyszę czyjeś kroki zbliżające się do mojej sypialni. Zaraz, zaraz. Kto ma klucze do mojego mieszkania? Matsuo! Tylko on. W tym momencie zaczynam się modlić, żeby to był napad. Nie chcę się z nim spotkać! Błagam, tylko nie on!
-Yu-kun! - a jednak on! Za co?! Aż tak bardzo mnie nie kochasz?! Wrzeszcząc to w myślach patrzę się na sufit. Siadam na łóżku i zastanawiam się czy nie zabarykadować się w łazience, ale stwierdzam, że na mnie jest to zbyt infantylny pomysł. Krzywię się z niesmakiem kiedy otwierają się wrota, a za nimi stoi Matsu. Przyjaciel? Kochanek? Miłość mojego życia?
-Yutto! Dlaczego do jasnej cholery nie odbierasz telefonów ani nie odpisujesz na maile?! - i w tym miejscu zaczyna się litania co ja robię a czego nie. Wyłączam się na samym jej początku. Nie mam ochoty słuchać tego co mówi. Patrzę się na podłogę, a dłonie zaciśnięte w pięści lądują na moich kolanach.
- Ne, Yu-kun co się dzieje? - klęka na przeciwko mnie. A we mnie kotłują się uczucia jakby je ktoś wjebał do wirnika. Mam ochotę mu przyjebać, przytulić, zbluzgać i pocałować jednocześnie. Dlatego zaczynam płakać. Za dużo tego wszystkiego. A on jest TYLKO moim przyjacielem.
-Yutto, co się dzieje? Dlaczego płaczesz? - nie odpowiadam. Zresztą co miałbym mu powiedzieć? Tak bardzo cię kocham, ale boję się cię stracić, dlatego wolę cię jako przyjaciela niż nie mieć cię w ogóle? Zanoszę się histerycznym śmiechem pomieszanym z płaczem. Muszę brzmieć jak rasowy psychopata, bo Matusu robi się blady, siada koło mnie na łóżku i przytula mnie do siebie.
-Ne Yu-chan, powiesz mi co jest? - pyta kiedy mi przechodzi.
-Zakochałem się. - czuję jak drętwieje.
-I co z nią nie tak? - znowu śmieję się jak poschizowany człowiek. Przecież mu nie powiem!
-Po prostu ten ktoś nie odwzajemnia mojego uczucia.
-Skąd to wiesz?
-Po prostu wiem.
Słyszę nagle jak szepcze mi coś we włosy.
-Co mówiłeś?
-Po prostu stwierdzałem fakt.
-Jaki?
-Że się spóźniłem. - o czym on znowu pierdoli? Patrzę na niego nadal zaszklonym oczami, w których tli się pytanie.
-Spóźniłem się. Na zdobywanie ciebie, Yu-kun. Myślałem, że jak się ze mną prześpisz to mnie pokochasz, ale teraz wiem, że to nie miało sensu. Skrzywdziłem tylko siebie, bo myślałem, że może coś do mnie po tym wszystkim poczujesz, że będzie już doo... - pocałowałem go. Zrozumiałem co miał na myśli mówiąc "spóźniłem się". On mnie kocha!
-Ja ciebie też, Matsu-kun.

4 komentarze:

  1. Za każdym razem gdy mówił że chce go jebnąć lub coś podobnego, uśmiechałam się jak głupia.. x.x chyba coś ze mną nie tak.. x3
    Eh... co to yaoi robi z ludzi.
    No ale notka mi się baaardzo podobała :3 i nie mogę się doczekać następnego piątku x3
    Dodałam twój blog do "blogi które warto zobaczyć" Na moim... blogasku. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jestem FACETEM, stu procentowo heteroseksualnym... Chyba..." Kocham te rozkminy uke czy są homo <3 Zresztą taką samą reakcję miał mój kolega jak oglądał ze mną yaoi i mu się spodobało <3 XD
    A notka cudna *^* Krew mi z wargi leci bo ją gryzłam, żeby nie zacząć piszczeć XD
    I jeszcze przepraszam za zawracanie głowy powiadamianiem. Dobrze wiem, że notki są co piątki, ale i tak zawsze zapominam ._.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle się popisałaś bejbe, Panda aprooves <3

    OdpowiedzUsuń